Ariana | Blogger | X X

16 cze 2016

Rozdział 41 - 'True Feelings'

Wieczór był chłodny, więc otuliła się swetrem i wolnym krokiem szła po lesie, szukając kolejnego, martwego pająka. Normalnie, późne wypady o Zakazanego Lasu nie robiły na niej wrażenia. Lubiła w ciemności przesiadywać pod drzewem i delektować się otaczającą ją ciszą. Teraz, bała się tego miejsca i nie czuła się pewnie. Wprawdzie jej szlaban dobiegał końca, jednak akurat dzisiaj rozdzielili się z Hagridem, który poszedł w drugim kierunku. Miała nie zapuszczać się zbyt głęboko między drzewa i sprawdzić jedynie polankę, na której odbywały się lekcje. Nic trudnego. Przed sobą trzymała wyciągniętą, zapaloną na końcu różdżkę. Miała wrażenie że im dalej się znajduje od błoni, tym zimniej jest dookoła niej. Nad ziemią unosiła się warstwa mgły, która nadawała całej scenerii przerażającego klimatu. A przecież ona się nie bała. Wtedy do jej uszu doszedł dziwny dźwięk. Najpierw jakby głośny oddech, po chwili jęk. Jej źrenice rozszerzyły się z przerażenia, gdy odwróciła się i zobaczyła, czołgającego się po ziemi stwora. Cofnęła się o krok, widząc jak czepia się on ziemi i ciągnie całe swoje ciało. Nie przewidziała tego, że się wywróci. Nie przewidziała, że jej różdżka upadnie kilka metrów dalej. A on się zbliżał. Jej oddech przyspieszył. Czuła silne uderzenia serca i zimny pot, oblewający całe jej ciało. Ucisk w piersi stał się nie do zniesienia, a dłoń, która szukała różdżki, trzęsła się niemiłosiernie. Czuła, jak kręci jej się w głowie, gdy Inferius wyciągnął dłoń w jej stronę i złapał za nogę. Krzyknęła głośno, dobywając różdżki. Oszołomiła go zaklęciem i wykorzystała moment, by uciec. Było to jednak utrudnione, bo czuła, jakby całe jej ciało zdrętwiało ze strachu. Potykając się o własne nogi, zaczęła kierować się w stronę wyjścia z lasu. Czuła jak po łydce spływa jej krew. Zawroty głowy coraz bardziej utrudniały poruszanie się. Nie chciała nawet odwracać się za siebie, czując że potwór nadal nie odpuścił i czołga się za nią by ją dorwać. Wybiegła spomiędzy drzew krzycząc głośno, gdy kolejny Inferius przewrócił ją i zaczął ciągnąć w stronę lasu. 
- POMOCY!- krzyknęła, prosząc w duchu żeby ktokolwiek ją usłyszał. Widziała na skraju lasu kilka potworów, czekających na nią. Wbiła paznokcie w ziemię, licząc że to pomoże. Ale tak się nie stało. Poczuła tylko ból, kiedy ziemia wbiła się pod nie. Wierzgnęła nogami chcąc kopnąć napastnika. Wtedy uścisk zniknął. Spojrzała za siebie i zauważyła, że potwory uciekają do lasu. Podniosła się i momentalnie zaczęła wymiotować. McGonagall dobiegła do niej jako pierwsza razem z Hermioną. Kilku nauczycieli ruszyło do lasu.
- Zabiorę cię do Skrzydła...- powiedziała czarownica.
- Nie.- wyjęczała pomiędzy kolejnymi torsjami.- Pokój...
- Pani Pomfrey musi cię obejrzeć!
- Pokój, proszę...- załkała, czując jak kolejny atak paniki się do niej zbliża. Popatrzyła na Granger z lekką wściekłością, a gdy dyrektora nie patrzyła wysyczała do niej:- Nie waż się nikomu mówić o tym, bo zmienię twoje życie w piekło.

Pani Pomfrey kręciła się dłuższą chwilę wokół jej łóżka, zostawiając jakieś eliksiry i opatrując zadrapania na jej nogach i niewielkie rozcięcie na głowie.
- Po weekendzie nie będzie śladu.- powiedziała kobieta.- Zostań lepiej jutro w pokoju. Tu masz eliksir na uspokojenie i dawkę tego na sen, gdybyś miała problem. Rano nasmaruj otarcia tą maścią. Na szczęście nic poważnego się nie stało... Rany są czyste, więc nie powinno wdać się zakażenie. Gdyby coś się działo to przyjdź do mnie...- dodała, a tuż po skończeniu wypowiedzi do pokoju wpadł Draco. Otworzył z hukiem drzwi i widząc totalnie rozbitą dziewczynę, siedzącą na łóżku, nie była pewna czy przez jego twarz przemknęła wściekłość czy zaniepokojenie.
- Dziękuję...- szepnęła wgapiając się w ścianę. Malfoy czekał aż kobieta wyjdzie i zostaną sami. Kiedy drzwi w końcu się zamknęły, dopadł do łóżka i przyciągnął ją do siebie. Rozpłakała się przytulając do niego, aż straciła oddech.
- Co się stało? Usłyszałem od Granger, że przyprowadziła cię z McGonagall ze szlabanu i że powinienem od razu do ciebie przyjść, a ona skończy patrol.
- Zaatakowały mnie...- załkała.- Byłam sama... Z daleka od ludzi... Bałam się, że mnie zaciągną do lasu...- powiedziała ukrywając twarz w jego koszuli. Położył dłoń na jej głowie i czule pogłaskał.
- Dlaczego byłaś sama?- warknął.
- Postanowiliśmy z Hagridem się rozdzielić.
- I ty się zgodziłaś?! Lyn, wiesz co się czai między drzewami i zgodziłaś się na to?! A ten przygłup nie powinien do tego dopuścić!? Jak mogliście być tak nieodpowiedzialni! Cholera jasna, jeszcze tak boisz się tych stworów i tak po prostu poszłaś na samotną wyprawę po Zakazanym Lesie nocną?! Nie wierzę w to co słyszę.
- Draco, proszę... Uspokój się, ostatnie czego teraz potrzebuję to twoje zdenerwowanie...- powiedziała cicho, pociągając nosem. Jego koszula była mokra od jej łez i brudna od makijażu.- Wiem, że to był idiotyczny pomysł...
- Ciii... Przepraszam...- powiedział cicho.
- Tak bardzo się bałam...
- Wiem, kotku... Już jesteś bezpieczna...
- Ja myślę, że one są w lesie przeze mnie. I to jeden z nich był w naszym salonie...- załkała.
- Co ty gadasz? Przecież...
- Śmierciożercy są wściekli, że mój ojciec zdradził... A Inferius wykonuje polecenia swojego stwórcy... W końcu tylko drzwi do mojej sypialni były zniszczone. Człowiek nie byłby w stanie tak ich podrapać...
Załkała jeszcze głośniej, bo cały ten strach i inne emocje, które dzisiaj jej towarzyszyły, znalazły ujście, kiedy była w jego ramionach.
- Płacz... Wyrzuć to z siebie...- powiedział cicho, kładąc się na łóżku wygodnie i otulając ją kołdrą.
- Boję się...
- Nie spuszczę cię z oka, nawet na sekundę. Obiecuję.- szepnął przyciskając jej szczupłe ciało do swojego.

~*~

Obudziła się niewyspana i zirytowana. Wprawdzie obecność blondyna była kojąca, jednak wspomnienia były zbyt świeże, żeby cokolwiek i ktokolwiek, byli w stanie zafundować jej spokojną noc. Kiedy jednak otworzyła oczy w ten sobotni poranek, była zupełnie sama. Zegarek wskazywał już 12. Podniosła się i usiadła, rozglądając po pomieszczeniu. W tym samym momencie do sypialni wrócił Draco z tacą pełną jedzenia. Uśmiechnęła się blado.
- Nie pytam jak spałaś, bo niestety dobrze wiem...- powiedział stawiając ją na stoliku i całując dziewczynę czule.- Ale dzisiaj możesz tu zostać calutki dzień. Zabini obiecał przynieść mnóstwo rzeczy z Hogsmeade, więc wpadnie po południu.- dodał zajmując miejsce obok niej.
- Oh, Hogsmeade! Dlaczego nie poszedłeś?!
- Cóż... Wolę zostać z tobą i byczyć się cały dzień.- zaśmiał się i podsunął jej pod nos talerz.
- Nie wiem czy jestem w stanie zjeść.
- Lepiej zacznij, bo nakarmię cię siłą, White
- Czarujący jak zawsze...- odparła głaszcząc go po policzku i całując go namiętnie.
- Twój ojciec był w szkole.
- Widziałeś się z nim?
- Tak. Chciał przyjść, ale powiedziałem, że jeszcze śpisz. Kazał ci przekazać, żebyś napisała...
Skinęła głową i upiła łyk herbaty.
- Był wściekły. Najpierw wpadł do gabinetu McGonagall i zrobił straszną awanturę. Nie wiem co będzie z Hagridem... Ale ochrona szkoły została wzmożona. Zakazany Las jest odcięty zaklęciami i przysłali ludzi z Ministerstwa. Podobno szukają tych potworów po okolicach. Rozmawiałem ze Snapem, po tym jak twój ojciec wyszedł. 
- I? 
- Obaj twierdzą, że byłaś celem. Nie jedynym, ale najważniejszym. Ci którzy przeżyli muszą być wściekli, że twoja rodzina się postawiła. Zresztą fakt, że miałaś zostać zabita podczas bitwy wskazuje na to, że chcą się ciebie pozbyć. Będziemy teraz mieć cię na oku, księżniczko.- powiedział cicho i wepchnął jej w ręce tosta.- Nie żartowałem z tym wpychaniem jedzenia na siłę.
- Domyślam się...- skrzywiła się i ugryzła kawałek.
- Dobra dziewczynka.
- Oh zamknij się Malfoy...
- Sama się zamknij, White.
- Zmuś mnie!- wystawiła mu język i patrzyła wyzywająco, prosto w jego oczy.
- Bardzo chętnie...- nachylił się nad nią.- Ale to może się skończyć głośnymi jękami.- uśmiechnęła się łobuzersko i pocałowała go niespodziewanie, po czym zaśmiała się jak mała dziewczynka.
- To jakie plany na cały dzisiejszy dzień?
- Leżenie w łóżku, leżenie w łóżku i... Leżenie w łóżku.
- Uważaj bo nam nogi zanikną jak nie ruszymy się z łóżka.
- Nie przeszkadza mi to. Jedz.
- Ale się rządzisz!
- Bo jedzenie jest bardzo ważne.
- Czemu nie powiesz tego głośno?
- Czego?
- Hmm... Martwię się o ciebie, Lyn.
- Martwię się. Zadowolona?
- Okropnie...- uśmiechnęła się szeroko i poczuła jak jej kot wskakuje obok niej i domaga się pieszczot. Wzięła go na ręce i ukryła twarz w jego futerku, na co miauknął z zadowolenia, ocierając się o nią łebkiem. 

Przez pół dnia leżeli nie robiąc kompletnie nic. Rozmawiali o wszystkim co tylko przyszło im do głowy. On rozwalił się wygodnie na jej łóżku, a ona ułożyła głowę na jego torsie i wpatrywała się w sufit. 
- Nigdy bym się nie spodziewał, że tak bardzo lubisz czarny kolor.- zaśmiał się cicho. Trzymała jego dłoń uniesioną do góry i uważnie jej się przyglądała, jakby chciała zapamiętać każdy jej milimetr. On natomiast bawił się kosmykami jej włosów, nakręcając je na swoje szczupłe palce.
- Czarny jest klasyczny i do wszystkiego pasuje.- uśmiechnęła się szeroko. 
- Co cię naszło na tą nową ozdobę?
- Nie wiem.- zaśmiała się cicho.- Ot, takie widzimisię.
- Masz więcej takich widzimisię?- zamruczał głaszcząc ją po głowie.
- Może.
- Fantastycznie...
Objął ją obiema rękami i przycisnął do siebie. Zaśmiała się głośno, czując jak całuje ją w sam czubek głowy.
- No gołąbeczki! Dość tej samotności!- krzyknął Zabini wchodząc bez pukania do pokoju i rzucając na łóżko pełno słodyczy. Za nim wkroczyły Dafne i Pansy, które wygodnie się rozłożyły na przeciwko pary, która zrobiła im miejsce. Draco nie wypuścił z objęć Eveleyn, nawet na sekundę. Teraz siedzieli w piątkę śmiejąc się coraz bardziej z kolejnych opowieści.
- Pierwszy mecz gramy z Gryfonami.- powiedział Zabini. 
- Wiecie co... Zorganizuję pompony i kuse ciuszki i będę wam kibicować.- zaśmiała się Evelyn, a Dafne i Pansy jej zawtórowały.- Żałuję, że nie mogę z wami grać.
- Specjalnie dla ciebie wygramy ten mecz.
- No ja mam nadzieję. Bo inaczej z naszą przyjaźnią koniec. Śmiertelnie się obrażę.
- Na mnie też?- oburzył się Draco.
- Na ciebie najbardziej.
Poczuła jak gryzie ją mocno w ucho. Zaśmiała się głośno.
- Pansy dzisiaj pokłóciła się z Hermioną.- powiedziała z dumą Dafne.
- O co poszło?
- O całokształt.- odezwała się w końcu Pansy.- Weszli do pubu pod Trzema Miotłami i nagle jakby rodzina królewska się pojawiła. Nikt nie zwracał na nas uwagi, zanim ktokolwiek przyjął zamówienie, minęło ponad pół godziny!
- Pansy, uważa że Granger krzywo na nią popatrzyła, jak zaczęła się domagać obsłużenia.
- A nie? Szlama traktowana lepiej niż my. To ich wina. Wszystko co się wydarzyło. Potter mógł skończyć tą bitwę dużo wcześniej, ale chciał ratować swoją dupę.
Pozostali Ślizgoni przytaknęli, bo sami byli wściekli na wszystkich dookoła.

Zabini cały wieczór obserwował blondwłosą parę. Chciał w końcu zrozumieć o co tak naprawdę chodzi. Przed wszystkimi grali jakieś role, których nie do końca rozumiał. Chcieli uchodzić za takich, którzy są w związku tylko dlatego, że miało to swoje zalety i wyciągali z tego korzyści. Nie okazywali sobie przy innych uczuć, nie obdarzali się delikatnymi gestami, nie wyznawali uczuć. Ale w tym momencie, czarnoskóry zrozumiał bardzo wiele. 
Po pierwsze: widział, jak jego przyjaciel, co chwila spogląda na blondynkę, a w jego oczach pojawiał się błysk, kiedy widział jak się uśmiecha. Nie wypuszczał jej z objęć nawet na chwilę, odgarniając jej włosy z twarzy. Nawet wtedy kiedy jej dogryzał, a ona mu pyskowała, ten błysk nie znikał.
Po drugie: cały czas się dotykali. Ukradkowe muśnięcie dłoni, odgarnięcie włosów, czułe pocałunki i uśmiechy, które sobie rzucali zawsze kiedy ich spojrzenia się spotykały.
Po trzecie: i to doszło do niego dopiero, kiedy ich przyjaciel usnął nagle, wtulony w jej ciało, a ona zaczęła tłumaczyć, że oboje kiepsko spali tej nocy. Patrzyła na niego takim wzrokiem, z taką czułością odgarniała spadające mu na twarz włosy, że Zabini zrozumiał jakimi uczuciami się darzą, nawet jeśli sami nie chcieli się przed sobą do nich przyznać. Kilka chwil później Evelyn także usnęła, trzymając go cały czas w objęciach. Trójka przyjaciół sprzątnęła pudełka po słodyczach i opuściła pokój, zostawiając ich samych.



~*~
Następny rozdział: 23.06.2016, godzina: 18:00



Rozdział 42 - 'Not A Hero'

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz