Ariana | Blogger | X X

9 cze 2016

Rozdział 40 - 'Somebody's watching'

Biegła korytarzem, spóźniona już na lekcje. Jak ona mogła zaspać?! Narzuciła na ramiona szatę i zawiązała porządnie krawat. Do sali od Transmutacji zbliżyła się 15 minut po rozpoczęciu lekcji i weszła.
- Panna White bardzo lubi się spóźniać, prawda?- powiedziała McGonagall, która nadal nauczała tego przedmiotu, chociaż podobno poszukiwała zastępcy, bo obowiązki dyrektora pochłaniały bardzo dużo czasu.
- Przepraszam...- powiedziała cicho i zajęła miejsce obok Malfoy'a, szturchając go mocno.
- Może tygodniowy szlaban u Hagrida, oduczy panią spóźnień. A teraz wracamy do zajęć...- skończyła nauczycielka, a Evelyn spiorunowała wzrokiem blondyna.
- Czemu mnie nie obudziłeś?- warknęła.
- Chciałbym powiedzieć, że spałaś tak słodko, że nie miałem serca cię budzić, ale... spałaś tak mocno, że nie dałem rady...- powiedział i unikając wzroku Minerwy, pocałował ją w skroń.- Przepraszam...
- Dzień czułości?- spytała, zaskoczona jego zachowaniem. Wzruszył ramionami i skupił się na robieniu notatek. Zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc nagłej zmiany.

Leżała na trawie i wpatrywała się w niebo. Ręce miała założone za głowę i i oddychała spokojnie, obserwując chmury płynące po niebie. Lekcje już skończyła, do kolacji zostało jeszcze sporo czasu, a szlaban zaczynała dopiero po niej. Długo leżała sama, aż w końcu ktoś zajął miejsce obok niej. Nie musiała spoglądać w kierunku przybysza, żeby wiedzieć kim jest. Po prostu to czuła.
- Co ty taki nieobecny dzisiaj?- spytała, odwracając się na bok i patrząc na jego profil. 
- Po prostu... Miałem koszmarną noc. Powrót tutaj odblokował kilka rzeczy...- odparł cicho blondyn nie patrząc na nią. 
- To znaczy?
- Chodzi o Teo. Nie poszedłem na cmentarz. Nie mogłem. Chyba nadal do mnie nie doszło, że on... 
- Cały czas myśleliśmy, że to nikt z nas... Że my przeżyjemy.- powiedziała cicho, znowu kierując wzrok na niebo.
- Od kiedy wróciłem nie myślałem o tym. Cieszyłem się, że razem z ojcem jesteśmy wolni, że moja matka znowu się uśmiecha. Sytuacja w moim domu, w końcu się uspokoiła. Moi rodzice byli żywi i to było najważniejsze... Zapomniałem, że nie wszyscy mieliśmy tyle szczęścia...
Przysunęła się do niego i złapała go za rękę.
- A co z naszą reputacją?- zaśmiał się cicho, ściskając jej dłoń.
- Pieprzę naszą reputację w tym momencie.- odparła opierając głowę o jego ramię.- Po prostu, czasami trzeba wyrzucić z siebie wszystkie emocje...
- Teraz brzmisz jak Teo.
- Jak w domu?
- Hmm... Lepiej. Zdecydowanie wszystko wróciło do normy sprzed pojawienia się Voldemorta. Ojciec jest sfrustrowany tymczasowym odebraniem magii, jak zwykle wymaga, zakazuje, jest zimny i oschły, ale nie wisi nad nami groźba śmierci. Więc przynajmniej moja mama się wyluzowała.
- To dobrze...- uśmiechnęła się.
- Nie uwierzysz...
- Pewnie nie.- zaśmiała się podnosząc głowę i patrząc na niego.
- Smith mnie dzisiaj zaczepiła na korytarzu.
- Czego chciała?- warknęła. Objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie.
- Umówić się.
- Ma dziewczyna przesrane. Z cholerną przyjemnością doprawię jej królicze zęby, świńskie uszy i...
- Hej, hej... Wyhamuj, zołzo.- zaśmiał się i pocałował czule.- Powiedziałem jej, że wypadłem z rynku wolnych facetów. I że moja cudownie wredna dziewczyna, pewnie by ją zmieniła w małego szczura.- pocałował ją po raz kolejny i kolejny. 
- Zapewne, twoja cudownie wredna dziewczyna, zamieniłaby ją w szczura, a potem nasłała na niego swojego kota.- uśmiechnęła się łobuzersko i przygryzła wargę.
- Lepiej, żeby się żadna teraz do mnie nie zbliżała?
- Nie. Jestem zazdrosną zdzirą...- pocałowała go po raz kolejny. Zaśmiał się i przyciągnął ją do siebie, obejmując obiema rękami i  spoglądając w niebo.

Zeszła wolnym krokiem w stronę chatki Hagrida. Było już ciemno, a ona musiała odbyć ten pieprzony szlaban. I jak zwykle McGonagall wysłała ją do tego przygłupa, bo wiedziała że Ślizgoni wyjątkowo go nie lubią. Zapukała energicznie do drzwi.
- Świetnie. Bierz lampę, idziemy do Zakazanego Lasu.- powiedział Hagrid i wyszedł na dwór.
- Serio? 
- A co, strach cię obleciał?
- Chciałbyś...- jęknęła i ruszyła za nim. Szli w milczeniu. Bardzo jej to odpowiadało, bo nie miała ochoty na prowadzenie jakiekolwiek konwersacji z tym człowiekiem.
- Okey. Jakieś stworzenie notorycznie zabija mieszkające w lesie pająki. Ich truchła są porozrzucane w różnych miejscach. Jeśli się natkniemy na kolejne, musimy je przenieść w odpowiednie miejsce.
- Ty mówisz naprawdę?- warknęła.- Mam przenosić martwe pająki? Czemu nie mogą zostać tam gdzie są, kiedyś się w końcu rozłożą!
- Bo tu organizowane są lekcje. Uczniowie nie mogą się na nie natknąć.
Wywróciła oczami i wsunęła dłonie do kieszeni. Chciała, żeby ten dzień dobiegł końca i żeby mogła w końcu położyć się do łóżka i pójść spać. W końcu, na jej nieszczęście, natknęli się na jednego pająka. Był większy niż przypuszczała i dość mocno... rozczłonkowany. Coś ewidentnie rozerwało jego odwłok i oderwało kilka odnóży. Przyjrzała mu się uważnie.
- Nie mam pojęcia, co może je tak okaleczać.- powiedział olbrzym i schylił się, żeby podnieść truchło. 
- Stój...- powiedziała cicho i zbliżyła się, wyciągając różdżkę. Schyliła się powoli i przyjrzała.
- Wygląda mi to na... robotę Inferiusa. 
- Inferus?! Co cholibka ten potwór robiłby w tutejszym lesie?!
- W bitwie brały udział Inferiusy, czyż nie? Stworzone zostały przez różnych Śmierciożerców. Nie da się ich zabić, więc może poukrywały się w lesie.
- Czy to w ogóle potrzebuje jedzenia?!- obruszył się Hagrid gdy uniosła pająka za pomocą czarów do góry.
- Gdzie...?- spytała, na co wskazał jej kierunek.- Teoretycznie nie potrzebują jedzenia, bo nie żyją. Ale to potwory. Atakują i zabijają, bo taka ich natura. Pewnie spotykają pająki i żrą. Nie spotkałeś innych zwierząt tak okaleczonych?
- Ze dwa jednorożce... Kilka sów... Ale to pająków jest najwięcej. 
- Bo najwięcej jest ich w lesie.
- Skąd ty tyle wiesz, cholibka?!
- Wychowałam się w domu Śmierciożerców. Takie rzeczy po prostu... były wokół mnie zawsze. Widziałam kiedyś Inferiusy. Czytałam o nich, bo mnie przerażają. Chciałam być pewna, że jeśli stanę z jednym oko w oko, będę wiedzieć jak się bronić.- wzruszyła ramionami.- Myślę, że profesor McGonagall powinna wiedzieć.

Spał, ale niezbyt głęboko. Nasłuchiwał mimochodem, czy Evelyn wróciła już ze szlabanu, ale mimo późnej pory, nadal jej nie było. Ułożył się na plecach i odetchnął głęboko. Poczuł, że materac nagle się ugina, a o jego rękę ociera się kot. Spojrzał na jego oczy i od razu wiedział. Kot zaczął się przymilać i tulić do niego. Uśmiechnął się szeroko kiedy zwierzę wtuliło łebek w zagłębienie jego szyi i zamruczało głośno. Chwycił kota i położył na swoim torsie.
- Cześć...- powiedział cicho, ziewając i obserwując jak kot włazi pod kołdrę i po kilku sekundach zmienia się w blondwłosą dziewczynę.
- Cześć...- szepnęła całując go delikatnie i przytulając się do niego. Poczuł coś zimnego na swoim torsie i zajrzał pod kołdrę.
- Kiedy ty to zrobiłaś?! I jak ja mogłem tego nie zauważyć?
Zaśmiała się cicho i wtuliła mocniej w jego ciało.
- To wyjątkowo mała rzecz.- powiedziała cicho.
- Mała, nie mała...- objął ją jedną ręką.- Podoba mi się.
- To dobrze. Będziesz musiał wypróbować jego zastosowanie...- przymknęła oczy.
- Może zrobię to od razu?
- Nie. Aktualnie marzę jedynie o śnie. Jestem bardzo zmęczona...
- Czemu wróciłaś tak późno?- pogłaskał ją po nagim ramieniu.
- Najwyraźniej w Zakazanym Lesie osiedliły się Inferiusy.
- Wszystko w porządku?- zapytał zaniepokojonym głosem, wiedząc jak bardzo boi się ich dziewczyna.
- Tak. Dopóki żadnego nie spotkam, nie ma problemu.- poczuła jak całuje ją w czubek głowy i zamyka w silnym uścisku. Chwilę później oboje spali.

Leżała rozwalona na łóżku i wpatrywała się w sufit. Słyszała dźwięki odkręconej wody, więc wiedziała, że Draco zajął łazienkę. Jej rozmyślania przerwało bardzo intensywne pukanie do drzwi. Chwyciła do ręki jego koszulę, która leżała na krześle i podeszła do drzwi.
- Może powinniśmy przydzielić wam jedną sypialnie? I tak najwyraźniej mieszkacie razem...- skrzywił się Weasley obserwując jej drwiący uśmieszek.
- Zazdrosny? Czego chcesz?- spytała nieprzyjemnym tonem.
- Ktoś nam rozwalił salon.- warknął rudzielec.
- Mogę się normalnie ubrać, czy mam wyjść tak? Wiesz, mi nie przeszkadza, ale niektórzy mogą się poczuć zgorszeni...
- Pięć minut. I weź ze sobą tego tlenionego palanta.
Zatrzasnęła drzwi tuż przed nosem Gryfona, który ewidentnie chciał coś jeszcze powiedzieć. Odwróciła się i przeszła przez łazienkę do swojego pokoju, kompletnie ignorując blondyna, który stał akurat przed lustrem.
- Kto to?- spytał, kiedy wyrzuciła z szafy swoją szatę.
- Weasley. Ktoś zdemolował salon.
- Serio? Nic nie słyszałem w nocy.- zdziwił się, zapinając koszulę.
- Jak wracałam wszystko było normalne.
Szybko ogarnęła się, ubrała i wyszła za blondynem do salonu. Wszystko było wywrócone do góry nogami. Książki leżały na podłodze, sofa i fotele leżały na oparciach, pergaminy zostaly wyrzucone z szafek, podobnie jak cała zawartość kominka.
- Kto mógł zrobić coś takiego?- jęknęła Hermiona.
- Jak wracałam koło 11 wszystko było na swoim miejscu.- powiedziała Evelyn.- Jak na mój gust, ktoś czegoś szukał. 
- No co ty nie powiesz!- warknął Weasley, zgromiony wzrokiem przez Ślizgonów.
- Sypialnie wyglądają normalnie?- zignorowała go Hannah i wyszła na środek.
- Tak...- jęknęła Evelyn, ale spojrzała w stronę swoich drzwi i zdziwiona stwierdziła, że jej drzwi są podrapane.- Ale chyba ktoś szukał czegoś, co mogło być w moim pokoju...- dodała.
- Czemu nie wszedł do środka?- wtrąciła się Hermiona.
- Mam silne zabezpieczenia.
- Paranoja?- zaśmiał się Ron.
- Dla twojej wiadomości, Weasley...- wysyczała zbliżając się do niego.- Mnie nie traktują jak bohatera wojennego, którego jedynym osiągnięciem jest przyczepienie się do Złotego Chłopca. I nikogo nie obchodzi czy coś mi się stanie czy nie, a najwyraźniej mnóstwo osób, uważa że jestem groźna i niebezpieczna.- dodała stając tuż przed nim. W jej oczach malowała się niepohamowana furia.- Nazwij to paranoją, ale najwyraźniej posiadanie jej się opłaca.
- Czy masz przy sobie coś, co ktoś mógłby chcieć ukraść?- powiedziała Hermiona stając obok przyjaciela i starając się załagodzić sytuację.
- Jakieś czarnomagiczne przedmioty...- dodał rudy.
- Tak, takie żebyś zamknął się na wieki.- nadal wpatrywała się w niego a ich twarze dzieliło kilka centymetrów. Była tak wściekła, że miała ochotę go obedrzeć ze skóry.
- Evelyn... Proszę, może to pokaże kto mógł się tu dostać.
- Nie wiem. Nie wydaje mi się, żeby cokolwiek co przywiozłam, mogło mieć jakiekolwiek znaczenie dla kogokolwiek. 
- Może ktoś specjalnie trzyma Inferiusy w lesie...- wypalił nagle Malfoy, który milczał od momentu, gdy zebrali się w salonie.
- Inferiusy?! W lesie?!- pisnęła Hermiona, a Evelyn spiorunowała go wzrokiem.
- Tak mi się wydaje...- powiedziała zrezygnowanym głosem blondynka.- Martwe pająki na to wskazują. Ale nikomu ani słowa. Nauczyciele już wiedzą...
- Oh, może się naraziłaś komuś i teraz chce cię sprzątnąć. Nie zdziwiłbym się...- powiedział Ron, na co oberwał od dziewczyny zaklęciem, przez które wylądował na ścianie. Malfoy dopadł do niej i wyciągnął ją z dormitorium na korytarz.
- Oberwiesz szlaban. Kolejny...- warknął, łapiąc ją za rękę i ciągnąc w stronę Wielkiej Sali.- Zapnij koszulę do końca.
- Bo co?
- Bo nie mam ochoty oglądać jak się ślinią na twój widok, wszyscy dookoła.- przyciągnął ją do siebie i przerzucił rękę przez jej ramię. Weszli do pomieszczenia i większość osób spojrzała w ich kierunku. Oprócz ich przyjaciół, którzy nie przejęli się tym, że do nich dołączyli.
- Wyglądacie, jakbyście dopiero co skończyli się pieprzyć na korytarzu...- zaśmiał się Zabini. Evelyn poprawiła włosy, które faktycznie były mocno rozkopane, a jej koszula nadal była rozpięta.
- Cóż, Malfoy ostatnio prawie się umówił z jedną z najbardziej niedostępnych dziewczyn w szkole...- zaśmiała się blondynka, obrzucając Draco wrednym spojrzeniem. Chciała odwrócić ich uwagę od swojego wyglądu.
- Uuu... Czyżby oziębła Smith chciała roztopić swój lód?- powiedziała Dafne, szturchając chłopaka. 
- A chciała...- odarł, pijąc sok.
- No przecież wszystkie chcą zaliczyć naszego słodkiego Draco...- przeczesała jego włosy Evelyn.
- Z tobą na czele...- zaśmiał się Blaise.
- Ja już to zrobiłam. Wiele razy...- zamruczała całując go w policzek.
- Cóż, ta zazdrośnica zagroziła że zmieni ją w szczura i naśle na nią kota, więc z potajemnej randki raczej nic nie wyjdzie...
- Wynagrodzę ci to.- wyszeptała przygryzając płatek jego ucha i obserwując Catherine, siedzącą niedaleko nich. Oh tak, była wściekła. Bo Catherine Smith, uchodziła za niedostępną, zawsze otoczoną przez przyjaciółki, nigdy z chłopakami, a fakt, że była wyjątkowo rozpieszczona sprawiał, że myślała, że każdy facet tylko czeka aż zwróci na niego uwagę. Ale Draco jej odmówił. I to ją zdenerwowało. Bo ona zawsze dostawała to co chciała.  I zawsze była zazdrosna o Evelyn. O jej przyjaźń z dwoma najprzystojniejszymi chłopakami w szkole, że ma przyjaciół za którymi skoczyłaby w ogień, że spotyka się z Draco, którego sama chciała złowić. Obserwowała jak dziewczyna konsumuje swoje śniadanie, siedząc blisko chłopaka, ale nie okazując mu co chwilę jakiś czułości. Wręcz przeciwnie, powiedziała coś, na co Draco zmierzył ją wściekłym spojrzeniem, po czym zaczął czochrać jej włosy, by ostatecznie objąć ją i pocałować. Catherine zacisnęła dłoń tak mocno, że paznokcie prawie przebiły skórę. W końcu podniosła się i poszła pod salę, w której mieli mieć pierwsze zajęcia. Razem ze Ślizgonami.

Całą grupą opuścili Wielką Salę. Szli powoli w stronę sali od Zaklęć, śmiejąc się głośno i potrącając tych, którzy na czas nie zeszli im z drogi. W końcu zatrzymali się pod ścianą, na przeciwko drzwi. Evelyn rozejrzała się, czując że ktoś intensywnie się w nią wpatruje. Ignorując rozmowę, którą prowadzili Blaise i Draco, odwróciła się i popatrzyła wprost na Catherine. Uśmiechnęła się drwiąco, przejeżdżając wzrokiem po jej ciele. Poczuła dłoń, oplatającą jej talię. Znowu uśmiechnęła się do Smith po czym odwróciła się do Draco, który przyciągnął ją do siebie i oparł głowę na jej ramieniu.
- Oh, jesteście słodcy jak dwa cukiereczki...- zadrwił Zabini, na co oberwał od obojga silne uderzenia.- I bijecie tak samo mocno.
- Znajdź sobie babę, Zabini.- powiedziała Evelyn i ruszyła do otwieranej przez nauczyciela sali.



~*~
Następny rozdział: 16.06.2016, godzina: 18:00



Rozdział 41 - 'True Feelings'

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz