Ariana | Blogger | X X

4 maj 2016

Rozdział 36 - 'Punishment'

Zszedł do kuchni i zastał blondynkę ubraną tylko w jego białą koszulę, kręcącą się po kuchni. Podszedł do niej i objął w talii odsuwając jej włosy na bok i całując po szyi.
- Jak ty masz siłę, żeby szykować śniadanie?- zapytał bujając się lekko na boki. Uśmiechnęła się szeroko.
- Głód.- odparła, głaszcząc go po twarzy.- Dobrze się czujesz?
- Fantastycznie.- szepnął głaszcząc jej uda.
- Wytrzymasz aż zjemy?- uderzyła go lekko w rękę. Poczuła jak woda spada z jego włosów na jej skórę.-Długo byłeś pod prysznicem po tym jak wyszłam...
- Bardzo żałuję, że żeby zmyć ten cały szpital, musiałem zmyć ciebie, ale...
- Siadaj, najpierw jedzenie... Potem przyjemności...- odparła odpychając go od siebie i uśmiechając się szeroko. Postawiła przed nim talerz i zaczęła ogarniać blaty. 
- Słusznie! Zaraz będzie nam potrzebne miejsce...- odwróciła się w jego kierunku, przechylając głowę i uśmiechając, patrząc na niego z czułością.- Zostań w kuchni do końca życia, co? Tak dobrze gotujesz...
- O nie mój drogi. To by się skończyło tym, że byś mnie rozebrał, kazał gotować nago i czekać aż wrócisz, żebyś mógł...
- Kochać się z tobą do nieprzytomności.
Wywróciła oczami i podeszła do niego masując powoli jego plecy. Mruknął z zadowolenia.
- I jeszcze to... Na pewno zamknę cię w domu... 
Siadła obok niego na blacie i przyglądała mu się uważnie. Uśmiechnął się do niej połykając kolejny kęs jajecznicy. W końcu odsunął talerz i stanął między jej nogami. 
- Jeszcze dużo miejsc w tym mieszkaniu trzeba ochrzcić...- szepnął rozpinając guziki koszuli i zsuwając ją z jej ciała.- Kocham cię...- szepnął unosząc jedną jej nogę i kładąc sobie na ramieniu.- Runda druga, skarbie...- zagryzła wargę, patrząc mu prosto w oczy.

- Ja chyba nie mam siły...- powiedziała, leżąc na pluszowym dywanie, wtulona w jego ciało. W kominku rozpalony był ogień, a za oknem zrobiło się ciemno.
- Ja chyba też...- jęknął rozrzucając ręce dookoła głowy.- Wow...
- Mmmm...- mruknęła wtulając twarz w jego skórę.
- Zanim tu przyszedłem, widziałem się z rodzicami. Zapraszają nas jutro na kolacje.- pogłaskał czule jej ramię i pocałował ją w czubek głowy.
- Okey... A co z twoją pracą?
- Myślałem, żeby zostać w prawie. W Mungu nie ma teraz etatu, ale może zostanę prawnikiem... Wiesz, dzięki przygotowaniu do bycia aurorem, znam prawo bardzo dobrze. Zrobię kurs i mógłbym dalej pracować w Ministerstwie.
- Podoba mi się ten pomysł...- powiedziała całując jego obojczyk.- Draco...
- Słucham, księżniczko.
- Moore wrócił...
- Widziałaś się z nim?- poczuła jak spiął się nagle i popatrzył na nią z groźnym błyskiem w oku.
- Był tutaj.
- Iii?- warknął.
- Drażnił się ze mną. Przyznał że to on nasłał tego drania, który ci to zrobił... Poza tym Śmierciożercy zbierają siły...
- Iii? To nie koniec, prawda?
- Dobierał się do mnie...
- Kurwa...- przeklął i wstał z miejsca.- Chciałaś tego?!
- Uspokój się...- wysyczała, zakrywając się kocem, bo nagle jej nagość zaczęła ją krępować.- Oczywiście, że tego nie chciałam! Nie podobało mi się to! To było obrzydliwe!
- Dotykał cię obcy facet!- krzyknął, uderzając ręką o ścianę.
- Wbrew mojej woli!
- Jesteś tego pewna?! Już w szkole się do ciebie przystawiał!
- No chyba sobie żartujesz! Naprawdę tak o mnie myślisz?! No przecież nie pozwoliłabym mu na to, nigdy nie pozwalałam! To, że miał jakąś pieprzoną obsesję na moim punkcie to nie moja wina! Nienawidzę go, przez niego żyłam we śnie przez trzy lata, a nawet teraz zastanawiam się, czy naprawdę już się obudziłam, czy nie! Kocham cię i nie chcę, żeby dotykał mnie jakikolwiek inny mężczyzna, rozumiesz? Więc przestań rzucać te okropne oskarżenia!- krzyknęła i ruszyła schodami na piętro. Po chwili usłyszał jak drzwi do sypialni głośno się zatrzasnęły. Po raz kolejny uderzył pięścią w ścianę, po czym uchylił okno i wciągnął do płuc chłodne, późnojesienne powietrze. Wiedział, że przesadził, ale myśl, że ten sukinsyn był tutaj i ją dotykał, doprowadzał go do szaleństwa. 
Ponieważ nigdy nie spotykał się na poważnie z żadną dziewczyną, nigdy nie pojął że jest zazdrosny. Tak, Draco Malfoy nigdy nie miał powodu by być zazdrosnym. Nigdy nie był zaborczy, nigdy nie wkurzał się gdy inni dotykali jego dziewczyn na jedną noc. On nie chciał jedynie, by ktokolwiek dotykał Evelyn, chociaż wiedział że tak się dzieje. Ale nie miał prawa być zazdrosny. Do teraz. Teraz mógł po prostu być wściekły, że palce innego faceta, dotknęły jej delikatnej skóry i... no właśnie, sprawiły ból czy przyjemność?
Wszedł po cichu do sypialni. Łkała z twarzą ukrytą w poduszce, a jej kot siedział przy niej, bezgłośnie ją pocieszając. Ladon spiorunował go wzrokiem, okazując swoje niezadowolenie z jego przybycia. Olał futrzaka, bo w tym momencie nie liczył się dla niego nikt, poza nią. Położył się za nią i dotknął jej ramienia.
- Lyn...
- Zostaw mnie.- załkała nie odrywając twarzy od poduszki.- Zraniłeś mnie, wiesz? Zdajesz sobie sprawę jak to boli? 
- Przepraszam... Wiem, zachowałem się jak palant... 
- No zachowałeś! Jak wielki, zaborczy, zaślepiony dupek...- powiedziała cicho i odwróciła się w jego kierunku.
- Wybacz... Nic nie poradzę na to, że jestem zazdrosny... A on... Nie wiem czego chce, nie wiem jaki masz do niego stosunek... Przepraszam...
- Powinniśmy porozmawiać... James, nigdy mnie nie pociągał... Przyznam, że po długiej przerwie w szkole, kilka razy kiedy mnie... Napadł na korytarzu i pocałował, czułam się dziwnie... Ale w życiu by mi nie przyszło do głowy, że... to obrzydliwe. Bałam się, że kiedyś będzie chciał zapłaty za ten cholerny eliksir...
- Od dzisiaj nigdzie nie chodzisz sama i nie siedzisz w domu sama... Dopóki go nie złapią, dobra? 
Przytaknęła i się do niego przytuliła. Objął ją mocno i przycisnął do swojego ciała. 
- Gdyby nie fakt, że nie mam siły, kazałabym ci mnie przeprosić lepiej, ale... Naprawdę chce mi się spać. I wszystko mnie boli...- zaśmiała się cicho, czując jak ociera jej policzki z łez. Potem pocałował ją czule i ułożył wygodnie.
- Śpij.- powiedział cicho i zaczął nucić jakąś nieznaną jej melodię pod nosem.

~*~

Szybkim krokiem pokonywała korytarz w szpitalu. Miała ochotę zakończyć już pracę i wyjść za szpitala na umówione spotkanie. Od kolacji u państwa Malfoy, która wypadła bardzo dobrze i spokojnie. i on i Draco rzucili się w wir pracy i miewali mało czasu na jakiekolwiek rozrywki, oprócz wspólnych kolacji. Cieszyła się na wyjście z przyjaciółkami, do którego przygotowała się zanim wyszła do pracy. Wprawdzie jutro znowu musiała się w niej pojawić, ale nie planowała przeginać, tylko się trochę rozluźnić. Weszła do gabinetu i zdjęła z siebie kitel, chwyciła sukienkę, którą przyniosła ze sobą i pospiesznie ją na siebie założyła.
- Eve...- powiedział Aaron zastygając w pół kroku.- Wybacz. Nie wiedziałem, że...
- Przydasz się....- zaśmiała się i odsłoniła kark.- Zapniesz?- poprosiła.
- Wychodzisz już?
- Tak, umówiłam się z przyjaciółkami. W końcu mam wolny wieczór.- uśmiechnęła się zsuwając spodnie i rzucając je w stronę torby.
- Oh, w porządku. Chciałem zapytać o tego pacjenta z 222, ale nieważne już.
- Pytaj. Jeśli nie przeszkadza ci to, że będę się kończyć szykować. 
Mężczyzna obserwował jak krząta się po pomieszczeniu, malując usta, poprawiając włosy i kusą, czarną sukienkę. Była niebywale piękną dziewczyną.
- Chodzi o to, że mówili że oprócz zaklęć został otruty czymś... 
- Mhm...
- Czy jesteśmy już w stanie podawać mu jakieś silniejsze eliksiry odtruwające?
- Myślę, że tak. Jego stan się poprawił. Wyniki ma zdecydowanie lepsze... Także droga wolna...- uśmiechnęła się szeroko i zarzuciła na siebie płaszcz.
- Ten twój chłopak to ma szczęście.- powiedział ruszając w stronę drzwi. Uniosła brwi, patrząc jak zamyka je za sobą.  Westchnęła głośno. Czasami była zmęczona tym jak wygląda, jak mężczyźni na nią reagują i jak często są gotowi na wszystko byle tylko ją dotknąć. Pokręciła głową i otuliła się szalikiem.

Ważnym aspektem życia każdego człowieka, jest ten moment, w którym odrywa się on od codzienności i daje się ponieść, albo wręcz przeciwnie, wycisza się. Jedni bowiem zamiast imprezować i się bawić, wolą siąść przed pustą kartką, otulić się przyjemną inspirującą muzyką i tworzyć.  Evelyn może i nic nie tworzyła, ale wolała się relaksować w samotności i ciszy, przerywanej tylko jej oddechem. Tym razem musiała poddać się zachcianką przyjaciółek i po kolacji w restauracji, ruszyły do jednego z londyńskich clubów. Nie bardzo jej to pasowało ale z powodu tego iż ostatnio miały mniej wolnego czasu, poddała się ich namową. Więc po wylaniu swoich żali (Pansy, że Malfoy jest od niej lepszy i wygrywa wszystkie rozprawy, Dafne że zaniedbuje Adama, a to dopiero początek ich związku, a Evelyn że zmęczenie ją dobija i na nic nie ma czasu), wypiciu kilku kieliszków wina, opuściły spokojną restaurację na rzecz szalonego baru.

Siedziała w loży, którą zajęły i sączyła drinka. Zdziwiła ją ta nagła ochota Pansy na imprezy, bo to ona zawsze krzyczała najgłośniej kiedy Dafne wyskakiwała ze swoim pomysłem wyjścia do clubu na imprezę,a tymczasem teraz świetnie się bawiła i tańczyła jak szalona. Evelyn stwierdziła, że to na pewno za duża dawka alkoholu. Ona tymczasem bała się wyjść z bezpiecznego zacisza loży, bo czuła że dawka alkoholu jaką przyjęła, może doprowadzić do tragedii. Jej osobistej tragedii. Jednak ile mogła tam siedzieć sama? Opróżniła kieliszek do końca i ruszyła w stronę parkietu. Konsekwencjami będzie się martwić wtedy, kiedy przekroczy granicę. Pewnym siebie krokiem weszła między bawiących się ludzi. Była jak jedna z opisywanych w książkach famme fatale, jak dziewczyna, która powoduje tylko problemy. Ruszała się w zmysłowy sposób, włączając w swój taniec każdą część ciała. Oczy miała lekko przymknięte, a dłonie wplecione w długie włosy. Długie nogi, szczupła sylwetka i te prowokacyjne ruchy, z jednej strony zachęcały do grzechu, z drugiej odstraszały od niej. Oblizała wargi i poczuła silne dłonie oplatające jej talię. Dała się ponieść, ale nie pozwoliła mężczyźnie przekroczyć granicy. Obróciła się do niego przodem, grożąc wzrokiem, gdy jego dłonie zsunęły się z pleców na pośladki. Oplotła jego szyję jedną dłonią i popatrzyła w lodowate oczy, bardzo podobne do tych jej. Zatraciła się w tańcu, ogłuszającej muzyce i pulsujących światłach. Nagle jej wzrok zderzył się z brązowymi tęczówkami, które karciły ją wzrokiem. 

A Great Big World - Say Something  
Odsunęła się od mężczyzny i podeszła do przyjaciela, który nie musiał nic mówić. Podał jej trzymany w dłoniach płaszcz i torebkę, a ona wolnym krokiem wyszła z clubu. Stał oparty o ścianę, w swoim jak zwykle nienagannym, czarnym garniturze z papierosem między ustami. Podeszła do niego i wyrwała mu go z ręki, wkładając między swoje wargi i opierając się o ścianę obok niego. Patrzyli przed siebie, na pustą, ciemną ulicę.
- Przez moment, widziałem w tobie przyjaciółkę, która dobrze się bawi...- powiedział cicho.- A potem... 
- Przecież nic się nie stało...- wywróciła oczami.- Tańczyliśmy. 
- Nie chcę żeby cię dotykał żaden inny facet.
- Nie bądź jak pies ogrodnika, Malfoy. Nie mamy dla siebie czasu, kiedy wychodzę z dziewczynami chcę się wyluzować, zabawić.
- Z innym?- warknął opierając dłonie po obu stronach jej głowy i patrząc na nią gniewnie, gdy nagle stanął na wprost.
- Nie. To tylko taniec, kretynie. Nic więcej!
- Czy ty widziałaś jak to wygląda z boku?! Widziałaś jak się ruszasz? Jak się poruszają twoje biodra?! 
Patrzyła na niego pustym wzrokiem. Nie wiedziała, jak ma zareagować na słowa prawdy. Wiedziała, że będą konsekwencje, nie wiedziała tylko jakie. Znowu ze sobą nie mieszkali. Kiedy Draco poczuł się lepiej, wyniósł się do swojego mieszkania, które dzielił z Zabinim. Nie chcieli pospieszać swojego związku, więc podjęli taką, a nie inną decyzję. 
Zbliżył się do niej i popatrzył jej w oczy. Lód i stal.
- Wyglądało jakbyś chciała go przelecieć za chwilę w tutejszej łazience...- wysyczał jej prosto w ucho. Wypuściła spomiędzy ust dym. Zabolało. Jak cholera.
- Ale nie chciałam...
- Jasne...- warknął z ironią i złapał jej rękę tuż przed tym jak zderzyła się w jego twarzą.- Może powinniśmy wrócić do relacji przyjacielskiej, co? Ja zapracowany, ty zapracowana, byłoby łatwiej niż dusić się w związku...
- Nie mów tak! Nawet się nie waż tak myśleć, rozumiesz?!- krzyknęła. Spojrzał jej prosto w oczy. Nie mogła odkryć jego myśli i uczuć. Oblizała wargi widząc jak się nachyla. I kiedy już niemal się stykali ustami, a ona czekała na ten moment, gdy przekaże jej wszystkie swoje uczucia, on się odsunął. Otworzyła oczy i popatrzyła na niego. Miał satysfakcję i drwinę wymalowaną na twarzy.
- Naiwna...- zaśmiał się pod nosem i odszedł. Zostawił ją samą na tej pustej ulicy i zniknął w mroku.

~*~

Siedziała w swoim gabinecie, kończąc uzupełniać dokumenty wypisu jednego z pacjentów. Jej zajęcie przerwało zatrzaśnięcie drzwi i zbolała mina jej gościa.
- Słucham...- powiedziała nieprzyjaznym tonem, odrywając wzrok od Catherine, która stała przy drzwiach.
- Kazali mi przynieść dokumentację pacjenta.- warknęła kładąc papiery na biurku i wpatrując się w Evelyn uparcie.
- Coś jeszcze? Obie wiemy, że ty nie chcesz tu być, ja nie chcę żebyś tu była, więc...?- spytała unosząc wzrok na nią.
- Zastanawiam się... Kim jesteś... Kochałam go. Naprawdę go kochałam a tymczasem...
Evelyn westchnęła głośno.
- Nie wątpię. A tymczasem on wybiera wredną, arogancką sukę z którą kłóci się co chwila, która mu dogryza i walczy z nim w większości kwestii. I która, ubzdurał sobie, ma ochotę go zdradzić. Nie mam pojęcia, czemu ja a nie ty. Może jesteś nudna?
- Przez dłuższy czas mu nie przeszkadzało...- odparła ciemnowłosa, zakładając ręce na piersi.- I teraz też przekona się jaka jesteś i wróci do mnie.
- Skarbie, on nie musi się przekonywać jaka jestem, bo on mnie doskonale zna. Mnie zastanawia fakt, jak z gościa który puszcza się na prawo i lewo, nagle postanowił związać się z tobą... I ten ślub! Oh Salazarze! Jego najgorszy pomysł w życiu!
- Może to miłość?
- A może tak mu odbiło po stracie mnie?- wysyczała stając tuż przy niej. Obie miały podobny wzrost, więc mieżyły się teraz spojrzeniem. Catherine wściekłym, Evelyn drwiącym.
- Taka jesteś przekonana, że jesteś niezastąpiona i idealna?
- Oh skarbie. Ja jestem niezastąpiona ale z całą pewnością nie jestem idealna. Zrozum... Ja jestem idealna tylko do niego. A teraz wynocha!- warknęła nieprzyjaźnie.
- Suka...
- Dziękuję...- uśmiechnęła się krzywo.

Wyszła chwilę po niej. Musiała się przewietrzyć, a miała akurat chwilę wolnego. 
- Co jej zrobiłaś?- usłyszała nagle i stanęła spoglądając na opartego o ścianę blondyna.
- Czemu zakładasz, że coś jej zrobiłam?- uniosła do góry głowę.
- Bo wyszła z twojego gabinetu zdenerwowana i ze łzami w oczach. Wyglądała jakby zaraz miała dostać furii i zacząć rzucać przedmiotami. Musiałaś się zachować jak wredna zdzira. 
Wzruszyła ramionami.
- Nic na to nie poradzę. Nie będzie do mnie przychodzić i oceniać.
- Mam nadzieję, że potem nie będę wysłuchiwał od ludzi, że jesteś okropną suką, która się wywyższa...
- Dupek...- warknęła i chciała go ominąć, ale złapał ją mocno za łokieć o odwrócił w swoim kierunku. Jego usta wykrzywione były w drwiącym uśmiechu. Był taki przystojny i taki niebezpieczny, że nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Pokręciła lekko głową karcąc go wzrokiem.
- Nie jestem wredną zdzirą... I nie doprowadziłam ani jej ani nikogo innego do furii.
- Z wyjątkiem mnie, kotku.
- Wyolbrzymiasz...- jęknęła patrząc mu prosto w oczy. Zmrużył je i przyciągnął ją blisko siebie.
- Wyolbrzymiam? Obściskiwał cię jakiś obcy facet, a ty mi mówisz, że wyolbrzymiam?!
Ich twarze były blisko siebie. Czuła jego zapach: odurzający, mocny i kuszący. Ich spojrzenia były pełne emocji i żadne nie chciało spuścić wzroku. 
- Zdecydowanie wyolbrzymiasz... Doszukujesz się czegoś, czego nie ma.- odsunęła się od niego lekko i przygryzła wargi, na których skupił całą swoją uwagę.- Masz obsesję i jesteś zaborczym dupkiem...
- Wiesz...- wysyczał cicho, przejeżdżając palcem po jej ustach.- Jak się na ciebie patrzy to wyglądasz delikatnie... I te usta... Wszyscy pragną by ich spróbować. Ale czasami, mam ochotę ci włożyć między nie knebel, bo nie potrafisz się zamknąć i gadasz od rzeczy.
Spomiędzy jej warg wydobyło się ciche warknięcie niezadowolenia.
- Przeginasz, Malfoy.
- Zamknij się, White... Byłem wczoraj taki wściekły! Miałem ochotę przyjść do ciebie w środku nocy i ci pokazać do jakiego stanu mnie doprowadzasz... Na Salazara, chyba nigdy nie byłem taki zły na nikogo!
Stali zdecydowanie zbyt blisko siebie. Ona traciła zdrowy rozsądek, a obawy że znowu zachowa się jak skończony drań gdzieś się ulotniły, pozostawiając tylko to wypalające w jej ciele spojrzenie szarych tęczówek. On mimo zdenerwowania, nie mógł się oprzeć jej nęcącemu zapachowi i tym lekko rozchylonym wargom. Był bardzo zły, wiedziała to. A kiedy był zły, był też niebezpieczny. Zsunął dłoń na jej szyję i zacisnął na niej palce.
- Wkurza mnie, że nie mogę po prostu kazać ci się zamknąć i nic, cholera jasna, nie mówić. I zamknąć cię w domu, żeby żaden inny facet nie mógł na ciebie patrzeć. Wiesz, jakie to frustrujące?
- Nawet nie marz o takich rzeczach...- powiedziała ochrypłym głosem, czując jego oddech na swoim policzku.- Nie jestem twoją własnością, musisz się nauczyć to kontrolować...
- A co jeśli nie chcę?- zapytał, nie dając jej czasu na odpowiedź. Jego usta złączyły się z jej z takim impetem, że o mało nie straciła równowagi. Pociągnął ją mocno za włosy, odchylając jej głowę do tyłu i pogłębiając pocałunek. To był wściekły pocałunek, który miał być dla niej karą za nieodpowiednie zachowanie, a jego silne ręce, ciągnące włosy i zaciskające się na jej szyi, tylko ją utwierdziły w tym przekonaniu. Wepchnęła go do gabinetu, nie przerywając pocałunku. Zacisnęła pięści na jego bordowej koszuli i jeszcze mocniej go przyciągnęła. Prowokacja. Tym był ten pocałunek. Docisnął ją do zamkniętych drzwi i nie pozwolił odsunąć się nawet na centymetr. Wiedziała, że tego pożałuje w momencie, w którym oboje wrócą do pracy, a jej pożądanie będzie wypalać gigantyczne dziury w jej ciele. Ale nie mogła przestać, bo to było takie uzależniające. Ich języki złączyły się w namiętnym tańcu, a kiedy przechyliła głowę, żeby zaczerpnąć powietrza, ugryzł ją w dolną wargę i warknął groźnie. Zarzuciła mu rękę na szyję i wplotła palce w jego włosy, targając je na wszystkie strony i przywierając do niego mocno, chociaż zdawało się, że ich ciała nie mogą już bardziej do siebie przylegać. Objął ją w talii, podtrzymując jej ciało, które powoli zaczęło się osuwać w otchłań pożądania. Czuła przyjemny posmak kawy i papierosów, które musiał palić tuż przed przyjściem do niej. I wtedy powoli się od niej odsunął. Spojrzał swoim palącym spojrzeniem na jej twarz. Oddychała głęboko, jej włosy były rozczochrane, oczy świeciły dziwnym blaskiem, a wargi miała opuchnięte.
- Kocham cię, skarbie ale nie wkurwiaj mnie więcej...- powiedział cicho, zakładając kosmyk jej włosów za ucho. 
- Może powinnam?- wydyszała i przygryzła wargę.- Na Merlina, Malfoy nie możesz tu wpadać i tak mnie całować na korytarzu!
- Technicznie rzecz ujmując jesteśmy w twoim gabinecie.- zaśmiał się cicho, poprawiając jej włosy i opierając swoje czoło o jej, patrząc przy tym prosto w jej oczy.- Co ty ze mną robisz, White?
- Ja tu muszę pracować. wiesz? Jak ja mam teraz normalnie funkcjonować?!- wzniosła ręce do góry. Złapał ją za brodę i pocałował ją mocno po raz kolejny.- Jesteś cholernym, draniem!
- To tylko zwiastun, kotku. Wpadnę do ciebie wieczorem...- dodał i wyszedł, słysząc jeszcze jak krzyczy i go przeklina.

Szła wolnym krokiem jedną z ulic Londynu. Było ciemno i chłodno, ale potrzebowała otrzeźwienia po pracy. Nagle poczuła w ustach dziwny smak. Z całą pewnością, nie potrafiła go rozpoznać. Słodko-gorzki posmak pojawił się nagle i chwilę po tym wylądowała nieprzytomna na chodniku.



Koniec Części II

~*~
Następny rozdział: 19.05.2016, godzina: 18:00
Rozdział 37 - 'Awakening'

3 komentarze

  1. Kończysz w takim momencie?! Jak możesz?
    Co z Evelyn?!
    I dlaczego akurat teraz koniec kolejnej części?!
    No i kiedy kolejny rozdział?
    Za dużo pytań!
    Mam nadzieję, że szybko wrócisz!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    Chciałabym serdecznie zaprosić cię do nowo powstałego katalogu opowiadań :)
    Pozdrawiam
    Nicolette
    katalog-fanfiction-ksiazkowych.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, relacja Draco i Evelyn jest bardzo dynamiczna. Raz się kochają, a za chwilę kłócą i znowu...Podoba mi się taki związek, jest bardzo ciekawie i do tego ta zazdrość i zaborczość Malfoya. W sumie, kto by się nie wkurzył, widząc swoją dziewczynę tańczącą odważnie w klubie? Evelyn chce zachować tą swoją niezależność, ale momentami zbyt przesadza. Za to świetnie nagadała Catherine. Podoba mi się, że nie jest taką grzeczną dziewczyną, tylko ma temperament. Początek był bardzo słodki i zmysłowy, a koniec tajemniczy i zaskakujący! Co będzie dalej z Evelyn?:(
    Pozdrawiam!:)
    Nela.
    co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń