Ariana | Blogger | X X

27 kwi 2016

Rozdział 35 - 'Welcome Back' [18+]

- Co ty tu robisz o tej porze? To po pierwsze. Po drugie... Kto pozwolił ci wchodzić do mojego mieszkania?- warknęła podnosząc się z jękiem z miejsca.
- Nie jest tak późno. Jest już siódma, Lyn...- powiedział Blaise.- Zrobię ci śniadanie!
- Wyjaśnisz mi powód swojej wizyty?- ziewnęła głośno i przeciągnęła, słysząc jak strzelają jej kości.
- Złapałem go...
- Kogo?- spytała, nie do końca rozumiejąc co jej przyjaciel ma na myśli.
- Tego padalca, który tak urządził Draco.- uśmiechnął się, krzątając po jej kuchni.- Właśnie sprawdzają jego różdżkę w Ministerstwie... Pewnie trochę to potrwa ale to dobrze, że ten gnój jest już zamknięty...
Wskoczyła na blat i rozsiadła wygodnie, obserwując jego ruchy.
- Nawet bardzo dobrze. Jak ci się to udało?
- Harowałem dzień i noc żeby go znaleźć. Czułem się winny... Musiałem zrobić wszystko żeby ułatwić znalezienie leku...
- Wiesz, że to nie twoja wina...
- Powinienem mieć go na oku...
- Dobra, dość. Jestem bardzo głodna! Pójdziesz ze mną i mu o tym powiesz...
- Oh, nie widziałem go... Kilka tygodni... To zdecydowanie za długo.
- Poczekaj jeszcze ze dwie godziny... A zobaczysz swojego chłopaka w pełnej okazałości.- zaśmiała się cicho kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Tak... Bardzo za nim tęsknie...- udał, że ociera łzy i popatrzył na nią uważnie.- A ty jak się trzymasz?
- Mam nadzieję, że to się skończy bo jest wredny i chamski i wkurza mnie jak nigdy wcześniej...- zaśmiała się cicho.

Dyżur miała zacząć za 30 minut. Weszła razem Zabinim na teren szpitala i od razu zobaczyła jedną z pielęgniarek, idącą w ich stronę z miną mordercy.
- Ogarnijcie go, bo przysięgam, że następnym razem wejdę i zrobię mu krzywdę. Uśpię jakimś eliksirem czy coś...- warknęła oddychając głęboko.
- Co zrobił?- westchnęła Evelyn obserwując kobietę.
- Rzucił we mnie szklanką, zwyzywał, szarpał się ze mną jak chciałam go zbadać a potem wyrzucił z sali. Sama sobie go badaj!- dodała oburzona i odeszła. Evelyn wywróciła oczami i wpadła do sali blondyna z impetem, znowu unikając lecącej szklanki. Zaraz za nią pojawił się Zabini.
- Skarbie! Nareszcie! Tęskniłem!- krzyknął rozkładając ręce na boki.
- To tylko kilka godzin...- odparła znudzonym głosem.
- Nie mówiłem do ciebie sadystko! Zabini, kochanie wcześniej nie znalazłeś dla mnie czasu?
- Ona mi nie pozwalała tu przyjść...- wtrącił się czarnoskóry.
- Zazdrośnica.- spiorunował ją wzrokiem blondyn.
- Serio? Może wyjdę, a wy omówicie swoje wspólne mieszkanie i przyszłość?- skrzywiła się i nie ruszyła.
- No dobra, też się cieszę, że cię widzę...
- Bez łaski!- założyła ręce na piersiach. 
- No chodź tu... Coś musiało się wydarzyć, ze przyprowadziłaś tu tego człowieka.- wskazał na przyjaciela.
- Złapałem tego kto ci to zrobił...- wyznał z dumą auror.
- A to znaczy, że możemy sprawdzić cóż to za klątwa i znaleźć lek na twoje skostniałe serce...- dodała blondynka nadal stojąc przy drzwiach.
- Czy to oznacza, że niedługo będę mógł opuścić to miejsce tortur?
- Tak. 
- Dzięki, Zabini...
- Wiesz, Malfoy... Oglądanie ciebie wyglądającego jak kupa gówna nie jest przyjemne. W dodatku słyszałem, ze jesteś bardzo wkurzający, więc wyświadczam tym przysługę światu.
- Trzeba było mnie wykończyć.- rzucił z drwiącym uśmiechem Draco.
- Muszę iść do pracy. Zajrzę sprawdzić jak się sprawujesz...- rzucił Blaise i wyszedł, zostawiając ich samych. Dziewczyna wyciągnęła różdżkę.
- O nieeee... Znowu będziesz sadystką?
- Zamknij się...- warknęła i zaczęła go badać. Kiedy skończyła popatrzyła mu w oczy.- Twoje wyniki są lepsze.
- Przestań być taka oficjalna. Chyba powinniśmy się cieszyć, prawda?
- Prawda, prawda...- powiedziała siadając obok niego na łóżku i przytulając się do niego.
- Jak stąd wyjdę to zabiorę cię na dłuuugą randkę...- zaśmiał się cicho ukrywając twarz w zagłębieniu jej szyi. Uśmiechnęła się do niego promiennie.
- Najpierw cię wyleczymy... Pójdę porozmawiać z innymi. Wpadnę w przerwie...

-... właśnie dostałem wszystkie informacje. Okazuje się, że wyleczyć go nie będzie tak trudno. Pracujemy już nad eliksirem i mam nadzieję że do jutra rana będzie gotowy. Sprawdzimy jak na niego reaguje i wypuścimy do domu. Na razie będzie musiał się trochę oszczędzać i lepiej niech zmieni pracę na biurową. Już ma na swoim koncie jeden zawał...- powiedział Uzdrowiciel, który zajmował się jego przypadkiem.

- Jak dobrze pójdzie jutro wyjdziesz...- powiedziała stając na wprost niego, oparta o łóżko.- Wprowadzisz się do mnie na jakiś czas. Zmienisz pracę i będziesz grzeczny, tak?- dodała zdecydowanym głosem.
- Tak jest, pani doktor...
- Idę teraz do domu... Posprzątam i zrobię zakupy. 
- Możesz wpaść do mojego mieszkania i zabrać trochę rzeczy?
- Pewnie...- uśmiechnęła się szeroko.
- Rany, wolałbym żeby wspólne mieszkanie zaczęło się inaczej.
- Spoko.- zaśmiała się głośno.- Mi nie przeszkadza.
Nachyliła się nad nim i czule pocałowała.
- Proszę, daj spokój tym ludziom i bądź miły. To może być twój ostatni dzień tutaj.- pogłaskała go po policzku.
- Wiesz... W ostatnich tygodniach, zapomniałem ci powiedzieć jak bardzo cię kocham...
- Ja ciebie też. I cieszę się, że wracasz do zdrowia. Zobaczymy się jutro rano.

Stała na środku salonu i zastanawiała się co ze sobą zrobić. Posprzątała, zjadła i zdążyła rozpakować rzeczy , a była dopiero 19. Westchnęła i opadła na sofę. Jej chwilę odpoczynku przerwało gwałtowne pukanie do drzwi. Była święcie przekonana że to Blaise więc otworzyła ze znudzonym wyrazem twarzy.
- Wiesz... nie musisz tu przych...- zamarła patrząc na niebieskookiego mężczyznę.
- Cześć, skarbie. Tęskniłaś? 

- Czego chcesz?- warknęła celując w jego stronę różdżką. Stał w jej salonie i obserwował ją uważnie.
- Dobrze wyglądasz. Jak się spało? 
- Bawi cię to? Wszyscy myśleli że nie żyję! 
- Oh, ale żyjesz... Hura! 
- Nie tak się umawialiśmy!- krzyczała do Moore'a. Ona była wściekła, on spokojny, czym doprowadzał ją do furii.- Gdzie się podziałeś?
- Złapali mnie. Ups...
- Ty gnoju. Jesteś socjopatą! Babcia miała rację! Jesteś chory i zdecydowanie nie powinieneś żyć tak długo! Nie zasługujesz na to! Zrobiłeś to bo cię odrzuciłam?! O to chodzi?!
- Być może...- uśmiechnął się drwiąco.- A może taki miałem kaprys... A może ktoś chciał żebyś zniknęła na jakiś czas... Kto wie...- przeszedł się po pomieszczeniu obserwując kilka zdjęć, umieszczonych w ramkach.- Układasz sobie życie... Jak tam serce pana Malfoya?
- Ty... Napuściłeś na niego tego człowieka?- wysyczała przez zaciśnięte zęby.
- A napuściłem... Śmierciożercy zbierają siły, więc znam dużo osób, które chętne są do atakowania ludzi z Ministerstwa. Poza tym... Gówniarz odbiera to co moje...
- Co niby jest twoje?- powiedziała, na co rzucił się w jej kierunku i przycisnął ją do ściany oddychając głośno.
- Ty...- szepnął, wytrącając jej różdżkę z dłoni i przejeżdżając powoli po jej talii, brzuchu, zatrzymując dłoń na piersi. Drugą unieruchomił jej ręce nad głową. Patrzyła prosto na jego twarz, nie dając po sobie poznać jak bardzo się boi.- Twoje ciało... Twoje słodkie wargi...- przejechał po nich palcem, by po chwili zacisnąć dłonie na jej szczęce i ją pocałować. Mocno i brutalnie. Miażdżył jej usta w zachłannym pocałunku.- Smukła szyja...- zacisnął na niej swoją dłoń, by po chwili zjechać niżej i jednym silnym ruchem zerwać jej bluzkę.- Tak myślałem... Idealne...- przejechał po jej białej skórze. Czuła jego pocałunki na obojczyku, między piersiami i na nich. Zamknęła oczy, próbując wyszarpać ręce z jego uścisku.- Nie bądź niegrzeczną dziewczynką... Wiem, że tylko na to czekałaś... Twoje ciało cię zdradza...- przejechał palcem po jej nabrzmiałym sutku. W jej oczach pojawiły się łzy.- Odbieram zapłatę za ten eliksir.
- Pieprzę twój eliksir... Nie był mi potrzebny...
- To po co go wzięłaś?- spytał wyciągając różdżkę i rzucając czar, który skutecznie unieruchomił jej ręce. Długo próbowała je wyswobodzić. Splunęła prosto w jego twarz, na co zareagował wściekłością.- Każda przysługa kosztuje... A ten eliksir...- warknął odwracając ją do siebie tyłem. Zsunął jej ręce w dół i lekko pochylił jej ciało do przodu, rozpinając zamek jej spodni. Już nie zatrzymywała łez, które cisnęły się jej do oczu.- Kosztuje ciebie i twoje ciało. A skoro tak się opierasz... To będzie bolesne, bo ja skarbie zawsze dostaję to czego chcę! A chcę ciebie!- warknął, dalej dotykając jej ciało w sposób, który jej się z całą pewnością nie podobał.- A potem, gdy będzie cię pieprzył ten gnojek, będziesz widzieć moją twarz przed oczami... Bo tak ci będzie dobrze...- syczał prosto do jej ucha.- Bo lubisz, jak twoja babka, ostro i brutalnie, tylko nie chcesz się przy...- przerwało mu trzaśnięcie drzwi.- Jeszcze cię dorwę...
- Lyn!- usłyszała z przedpokoju, kiedy James wyszedł przez okno i teleportował się. Jego czar przestał działać, a ona rzuciła się do swojej bluzki.- Tu je...- powiedział Alex wchodząc do salonu. Klęczała pod ścianą, jak zaszczute zwierzę, z kawałkami materiału przyciśniętymi do piersi.- Co się stało?- krzyknął widząc jej łzy, które strumieniami lały się z jej oczu.
- Moore tu był...- załkała opadając na podłogę.
- Czy on...?
- Nie. Ale jego dotyk był wystarczająco obrzydliwy. Idę wziąć prysznic... Wezwij aurorów... James mówił, że Śmierciożercy zbierają siły żeby zaatakować... Powinni zacząć ich szukać...
Brat dotknął jej ramienia, ale wzdrygnęła się i docisnęła bluzkę do ciała.
- Wybacz...- szepnął. Podniosła się z ziemi.
- Muszę się wymyć... Co tu robisz?
- Chciałem osobiście dać ci zaproszenie, ale chyba nie odpowiedni czas.
- Alex, gdyby nie ty ten człowiek by mnie zgwałcił. Poczekaj tylko zmyję jego dotyk bo chce mi się rzygać...

Siedziała z kubkiem herbaty i wpatrywała się w okno. Potter z Zabinim wyszli jakieś 15 minut temu, po wcześniejszym upewnieniu, że wszystko z nią w porządku. 
- Więc zdecydowaliście się na ślub...- stwierdziła spoglądając na niego nieobecnym wzrokiem.
- Tak... Chcieliśmy, żebyś ty i Blaise byli świadkami.
- Super... Będę zaszczycona.- powiedziała cicho, zaciskając palce na kubku.- Kiedy ten ślub?
- Za 3 miesiące. W małym dworku pod Brighton.
- Oh, z widokiem na ocean?
- Tak.

- Romantycznie...- uśmiechnęła się blado.
- Słyszałem, że w końcu wypiszą Draco.
- Jak dobrze zareaguje na leki.
- Powinienem z tobą zostać?- zapytał z czułością głaszcząc ją po włosach.
- Nie. Wracaj do domu. Już się czuję lepiej. Położę się spać... Mam tylko prośbę, poinformujesz Draco jutro, że czekam tutaj? Nie mam dyżuru więc wolałabym zostać w domu.
- Dasz sobie radę?
- Dam, dam. Idź do Annalise.- uśmiechnęła się szeroko do niego, a kiedy zniknął za drzwiami, upewniła się, że mieszkanie jest dobrze zabezpieczone i udała się do sypialni.

Krzątała się po kuchni, próbując ogarnąć kilka garnków i jedną patelnią na raz, nie niszcząc przy tym jedzenia, które przygotowywała. Spędziła cały dzień na obijaniu się, sprzątaniu, popijaniu herbaty i czytaniu. Dopiero po południu ruszyła do kuchni, żeby cokolwiek wrzucić do żołądka. Nie zastanawiała się nad tym co powinna ubrać. Założyła za długą koszulkę, która sięgała jej tuż za pośladki i zakrywała koronkową bieliznę, którą założyła. Puściła jakąś muzykę, która po chwili kontrolowała jej ciało, bujające się do rytmu. Zapomniała o tym co się wydarzyło. Zapomniała, że Moore wrócił do jej życia, nagle jak lawina w górach i zaczął siać spustoszenie. Ale nie chciała o tym myśleć. Kiedy kompletnie oddała się gotowaniu, i nie zwracała uwagi na wszystko dookoła, usłyszała jak ktoś przestawia jeden z kieliszków na blacie. Odwróciła się wystraszona.
- Nie przeszkadzaj sobie...- powiedział blondyn, przyglądając jej się z błyskiem w oku.- Podziwiam widoki.
- Oh, nareszcie jesteś!- powiedziała uradowana, wycierając dłonie z ręcznik, obchodząc wyspę i wpadając w jego ramiona.- Dobrze poszedł test leków?
- Nawet bardzo dobrze. Za jakiś tydzień mogę znowu pić kawę i alkohol. Oczywiście nie w dużych ilościach... Ale inne rzeczy mogę robić już dzisiaj...- zaśmiał się obejmując ją ciasno na wysokości jej pośladków i wtulając twarz w jej piersi.- Dobrze już nie być w szpitalu.
- Wyglądasz lepiej...- zaśmiała się cicho, przeczesując dłonią jego platynowe włosy.
- Czuje się lepiej.
- To dobrze. Martwiłam się... 
Na jej ustach pojawił się uśmiech. Szeroki i szczery.
- Zrobiłam kolację...- odeszła na drugą stronę i postawiła przed nim talerz z ciepłym spaghetti. Nawinął na widelec kilka nitek i wsunął do ust, zamykając przy tym oczy.
- Pycha.
- Po takim poście wszystko będzie ci smakować.
- Nieprawda... To jest naprawdę wyśmienite!- powiedział, zachłannie jedząc danie.

Leżał na wygodnym łóżku i wpatrywał się w sufit. Wygoniła go z kuchni i kazała iść do sypialni, a sama zabrała się za ogarnianie po kolacji. Kiedy w końcu przyszła na górę, spojrzał na nią tak, jakby widział ją po raz pierwszy. Stanęła w nogach łóżka i zrzuciła z siebie koszulkę.
- Jak mi brakowało tego widoku...- uśmiechnął się zakładając ręce za głowę i podziwiając jej idealne ciało.
- Coś się zmieniło?- spytała patrząc na swoje ciało, a potem znowu na niego.
- Nadal jesteś cholernie seksowna. Czy ja wiem...- powiedział wyciągając ręce w jej kierunku.- Chyba muszę się przyjrzeć z bliska. 
Zwinnie weszła na łóżko i usiadła na nim. Przejechał dłońmi po jej nagich udach, a wzrokiem po jej ciele. W końcu uniósł się do góry i pocałował ją namiętnie, zaciskając palce na jej pośladkach.
- Nie wypuszczę cię z domu...- wyszeptał w przerwie, czując jak zrywa jego koszulkę.
- Dobrze, że jutro mam wolne... Bo mam zamiar sprawdzić wytrzymałość twojego serca.
- Ale mnie nie zabijesz?
- Nie obiecuję...- szepnęła nachylając się nad nim i całując delikatnie. Przejechała językiem po jego wargach i lekko je przygryzła. Przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie, jakby potrzebował czuć każdy centymetr jej ciała. Jego dotyk był odurzający i tak inny od tego którym raczył ją wczoraj Moore. Zachłanny, ale pełen uczucia i delikatności. Jakby czcił jej ciało każdym zaciśnięciem dłoni, każdym pocałunkiem. Zerwała z nich ostatnie skrawki materiału i odwróciła się do niego tyłem.
Obserwował jej plecy i opadające na nie włosy
Poruszała się powoli
Palce wplotła w swoje włosy
Wyprostowała się
On też
Oparł twarz o jej ciepłą skórę
Dłonie położył na jej udach
Przesunął jedną w stronę ich zwieńczenia
Zacisnął palce
Jęknęła głośno
Wygięła rękę, chcąc go dotknąć
Przyspieszyła czując że powoli wspina się na szczyt
Pochyliła ciało do przodu opierając ręce na jego kolanach
Słuchał jej ciężkiego oddechu
Bicia jej serca, jęków, krzyków i westchnień
Lyn... szepnął zaciskając ramiona wokół jej talii
To był ten moment
Krzyk rozniósł się po mieszkaniu
On opadł na łóżko
Ona wygięła się w łuk opierając ręce na jego brzuchu
Intensywne doznanie wstrząsnęło ich ciałami
Osunęła się w otchłań spełnienia
Oczy zaszły jej mgłą
Nieprzytomnie wpatrywała się w sufit
Opadła plecami na jego tors oddychając głośno
Jej ciało nadal drżało 
Ostatkiem sił położyła nogi między jego, nie mogąc wykonać żadnego innego ruchu. Oddychali równo, głęboko, czując się każdym możliwym centymetrem ciał. Ułożyła głowę na jego ramieniu, czekając aż dojdzie do siebie. Odsunął włosy przylepione do jej twarzy i czule pocałował ją w ucho, przygryzając jego płatek. Jęknęła cicho, gdy objął dłonią jej pierś i talię.
- Nie dostałeś zawału?- zaśmiała się cicho.
- Nie, ale było blisko...- powiedział układając ich na boku i ukrywając twarz w jej włosach.
- Witaj z powrotem...- szepnęła, gdy w poszukiwaniu wygodnej pozycji poruszył się, wywołując w niej kolejną falą pożądania. 




~*~
Następny rozdział: 04.05.2016, godzina 18:00
Rozdział 36 - 'Punishment'

1 komentarz

  1. Draco nareszcie wrócił! Pomimo iż był strasznym utrapieniem to sceny w szpitalu miały swój urok. Ale jego powrót do domu jest idealny. Podoba mi się w jaki sposób piszesz sceny erotyczne.
    I jeszcze powrót Jamesa... Jestem ciekawa co znowu się wydarzy. Od początku jakoś nie ufałam mu.
    Czekam z niecierpliwością na następny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń