Ariana | Blogger | X X

30 mar 2016

Rozdział 30 - 'Gossips'

Szła jednym z korytarzy, w dłoni trzymała teczkę z dokumentami, a jej kitel rozwiewał się przez tępo jej kroku. Wprawdzie zaczęła kurs dopiero trzy tygodnie temu, ale ponieważ szło jej bardzo dobrze, bo matka przekazała jej część swoich umiejętności, dostała etat w Mungu i pomagała Uzdrowicielom przy coraz trudniejszych przypadkach. Teraz musiała zanieść dokumenty do gabinetu jednego z nich. Nie doszła jednak do drzwi, bo została przyciśnięta do ściany.
- Hej...- usłyszała, między pocałunkami.
- Malfoy, cholera... Jestem w pracy.- zaśmiała się cicho przyciągając go do siebie.
- Ja też. Tak jakby. Jeden z aurorów oberwał i prowadzę śledztwo, dlatego mam mało czasu. Ty też masz dla mnie ostatnio mało czasu.
- Wybacz. Praca, nauka...- powiedziała, kiedy znowu złączył ich usta.
- Tak, tak, a dla mnie, swojego faceta, nie masz już czasu w rozkładzie dnia. Pięknie...- udał oburzenie, na co znowu się zaśmiała i go pocałowała. 
- Wybacz, Niepokorny Aurorze. Mam dzisiaj wolny wieczór, a ty?
- Może mam, a może nie mam.- odparł zniecierpliwionym głosem, bo wiedział że powinien wracać do pracy.- Jak będę miał czas to wpadnę...- dodał całując ją jeszcze raz i odchodząc, jak gdyby nic się nie stało.

~*~

-... ta znalazł sobie kolejną dziwkę do kolekcji...
- Podobno już w szkole dawała mu dupy... Wiesz... Wygodnie, nie? Przyjaciółeczka, przyjdzie na każde jego zawołanie... 
- Już myślałam, że jak ten ślub z córką Smitha to się w końcu ogarnie, a nie dalej jak męska dziwka zachowuje.
- A ona nie lepsza! Wygodnie jej, prestiż sobie podnosi, bo jest znanym aurorem i wszyscy wiemy, że każda na niego leci. Do tego szanują go w Ministerstwie... Podobnie jak tatusia... 
- Słyszałam, że po bitwie zniknęła. Podobno wyjechała do Włoch i znalazła sobie bogatego faceta, który ją utrzymywał...
- Ciekawe jak długo. Niedługo pewnie się znudzi i ją wypieprzy ze swojego życia jak inne. W niczym nie jest od nich lepsza. 
- Pewnie poleci do kolejnego... Taki typ, tylko na nią spojrzeć.

Słuchała takich komentarzy cały dzień. Jeden pocałunek przy ścianie i tyle wersji i opinii ludzi dookoła. Z reguły nie miała problemu z tym, że ludzie jej unikali, ale określenia 'dziwka' nie mogła znieść. Skurczyła się w sobie i snuła po korytarzach, unikając wzroku wszystkich dookoła. A oni patrzyli. I oceniali. Gdyby nie była taka zmęczona i niewyspana, pewnie by odpyskowała, ale nie miała na to siły. Nie chciała robić sobie kwasu zaraz na początku pracy. Postanowiła więc dzisiaj znosić te teksty, licząc że do jutra im przejdzie. A jak nie...  miała zamiar martwić się tym następnego dnia. Tylko, że im później się robiło tym komentarze stawały się coraz ostrzejsze, plotki przybierały na sile, a wzrok był bardziej wrogi i nieprzyjazny. No tak... Była tylko uczniem. Była nikim. Była na samym dnie szpitalnego łańcucha pokarmowego. Jak plankton pożerany przez większe rybki. Nie miała autorytetu, więc można było się na niej wyżywać. 
- Dziwka...- usłyszała po raz kolejny, kiedy mijała ją jakaś kobieta. Cóż, trzeba było przyznać, że to głównie płeć piękna tak bardzo wyładowywała na niej swoje niezadowolenie.
-Przepraszam...- nie wytrzymała w końcu i spiorunowała wzrokiem niską, rudowłosą Uzdrowicielkę.- Jaki ma pani problem? To znaczy, co to panią obchodzi kto mnie pieprzy po godzinach pracy?- warknęła niezbyt przyjaznym tonem, a jej oczy stały się jak dwie, kostki lodu. 
- Ja...
- Niech się pani zajmie swoim życiem, bo najwyraźniej jest tak nudne, że wysłuchiwanie o kimś innym jest jedyną rozrywką na jaką może pani liczyć. To przykre. Może czas znaleźć sobie faceta, a nie siedzieć jak zgorzkniała stara panna i wyzywać na innych. Nic pani do tego czy jestem dziwką czy nie. Nawet jeśli jestem to co? Chodzę i się tym chwalę? 
Kobietę zamurowało. Stała i wpatrywała się w nią zszokowana.
- Więc z łaski swojej... Dajcie wy mi spokój i zajmijcie się swoimi życiami, bo wysłuchiwanie komentarzy na swój temat, padających z ust podstarzałych bab, które najwyraźniej nigdy nie były porządnie wzięte w obroty przez faceta, jest strasznie irytujące. A ja mam ograniczoną cierpliwość...- skończyła swoją wypowiedzi i odwróciła się napięcie, zostawiając tego rudzielca samego na korytarzu.

~*~

Otworzył drzwi i wszedł do przedpokoju, ściągając po drodze buty i starając się nie narobić zbyt wiele hałasu. Wszedł do kuchni, w której nalał sobie wody do szklani i od razu wypił, po czym wszedł po schodach na piętro, a tam skierował się do sypialni. Leżała na łóżku, odwrócona plecami do drzwi, ale nie miał pewności czy śpi. Powoli do niej podszedł i zauważył kilka zwiniętych chusteczek na podłodze i jej rozmazany makijaż. Położył dłoń na jej ramieniu, na co wzdrygnęła się i na niego popatrzyła. Jej kot wystraszył się nagłego ruchu właścicieli i zjeżył grzbiet obserwując napastnika.
- Nie możesz się włamywać do mojego mieszkania, Malfoy.- powiedziała bez przekonania i opadła na poduszki.
- Robiłem to wcześniej... Co się stało? Płakałaś? Komu mam obić mordę?
- Wszystkim w Mungu?
- Hej, księżniczko, co się stało?- spytał czule, kładąc się obok niej i przyciągając do siebie.
- Nic. Po prostu dostałam dzisiaj nowe przezwisko w pracy: Nowa Dziwka Malfoya. Niezłe, nie? Smuci mnie fakt, że nie liczyli i nie numerowali nas, bo to w sumie byłoby ciekawe doświadczenie, być kolejnym numerem w twoim życiu.- zaśmiała się histerycznie i zakryła twarz dłońmi. 
- Czy ty jesteś pijana?
- Nie?
- Jesteś.
- To po co pytasz, tatusiu. Może trochę wypiłam, ale mogę bo jestem pełnoletnia! 
- Cholera, Lyn...- powiedział zawieszając głos, widząc niedopałek papierosa koło łóżka.- Chcesz się spalić?!
- Ze wstydu już się spaliłam...
- Co cię obchodzą opinie jakiś znudzonych życiem ludzi?
- Chciałam być szanowaną Uzdrowicielką, a tymczasem niedługo zacznę dostawać propozycje seksu za awans...
- Chcesz się rozstać? Żeby dali ci spokój...
- Żartujesz?! Jesteś za dobry w łóżku! Byłabym skończoną debilką gdybym zrezygnowała z TAKIEGO seksu! 
- Czyli chodzi tylko o seks?
- Tak.
- Nic więcej?
- Nic a nic...
- Tak myślałem...- zaśmiał się cicho.
- To chyba faktycznie czyni mnie jedną z twoich dziwek. 
- Niewątpliwie...
- Ty draniu! Miałeś powiedzieć, że nie jestem dziwką...
- Sama przyznałaś, że to tylko seks...- pogłaskał ją po głowie i odgarnął pasma włosów, które wpadały jej do oczu.
- Nie chcę tak.
- Wiem, kochanie.
- Nie jestem dziwką.
- Nie jesteś.
- I gdybyś mnie zostawił nie poleciałabym do innego.
- Wiem. 
- Wolałabym już chyba w tajemnicy płacić za seks...
- Ty chora nimfomanko!- uszczypnął ją w nagie ramię.
- Ale mnie nie zostawisz...
- Oczywiście, że nie
- To dobrze...- szepnęła zamykając oczy. Jęknął cicho, uświadamiając sobie, że dziewczyna usnęła, a on leży w pełni ubrany co jest średnio wygodne.
- Podstępna jędza...- warknął, starając się ułożyć tak, żeby nic go nie uwierało i przycisnął jej ciało do swojego, jakby się bał, że w nocy ucieknie.

Zeszła po schodach, czując okropny ból głowy i mdłości. Przesadziła i nie do końca pamiętała co się w nocy wydarzyło. Wkroczyła do kuchni, usiadła na wysokim krześle przy wyspie i położyła twarz na blacie, który przyjemnie chłodził jej policzek.
- Masz za swoje...- powiedział blondyn, opierając się o szafki, popijając kawę i przyglądając się jej uważnie.
- Dupek.- jęknęła.- I mów ciszej z łaski swojej. Mam wrażenie że po mojej głowie przebiegło stado smoków...
- Dobrze ci tak.- dodał opierając się na przeciwko niej i nachylając w jej kierunku.
- Nieczuły drań.
Postawił przed nią szklankę wypełnioną eliksirem. Spojrzała na niego z wyrzutem. Wypiła bez słowa i skrzywiła się, kiedy wyjątkowo cierpki płyn, spłynął po jej gardle.
- Przeszło ci już?- spytał nagle.
- Co?- spytała nie podnosząc głowy, tylko wpatrując się w przestrzeń przed sobą. Nagle zamiast szafek i ścianki zobaczyła jego twarz. Siadł w dokładnie takiej samej pozycji co ona i spojrzał jej w oczy.
- Wczorajszy dołek.
Wzruszyła ramionami.
- Nie chcę, żeby nasz związek opierał się tylko na seksie.
- No przecież nie opiera się. Czy ci ludzie wyprali ci mózg? Lyn, cholera. Wiem, że ostatnio mało mamy wolnego czasu, ale przecież nie chodzi tylko o seks.
- Jesteś tego pewny? Bo co się widujemy to lądujemy w łóżku.
- Nie nasza wina, że jesteśmy jak napalone nastolatki. Oczywiście ty bardziej...
Uderzyła go mocno w ramię.
- To nie czas na żarty! Ja mówię poważnie!
- Ja też. Co mam ci powiedzieć? Nie jesteś dziwką, Lyn. Nie chodzi tylko o seks i wierz mi, że nie zostawię cię jak mi się znudzisz. Bo mi się nie znudzisz. Będziesz mnie znosić do końca życia.
Patrzyła na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Zamknęła na chwilę oczy i poczuła jak blondyn obejmuje ją i całuje w czoło.
- No co ja mam powiedzieć, żebyś przestała się przejmować tym co mówią ci wszyscy ludzie.?Nie chcę, żeby moja beznadziejna reputacja jeśli chodzi o kobiety, odbijała się na tobie.
Odwróciła się na siedzeniu, tak że teraz była między jego ramionami, bo stał tuż przed nią i pochylał się nad jej ciałem. Pogłaskała go po policzku. Nie musiał nic mówić. Jego oczy mówiły wszystko.
- Dostanę trochę tej twojej pysznej kawy?- spytała ze słodkim uśmiechem.
- Dostaniesz nawet więcej niż trochę. I do tego śniadanie.- rozpromienił się i pocałował ją czule, po czym odszedł, żeby przygotować jej śniadanie. Postawił przed nią kubek z gorącą kawą i talerz pełen tostów i dodatków do nich. Jęknęła z zachwytem i zaczęła jeść, bo dotarło do niej jak bardzo jest głodna.
- Jak źle było w nocy?- spytała z pełnymi ustami, kiedy przejechał palcem w kąciku jej ust, żeby zetrzeć kroplę miodu.
- Nie tak bardzo. Chociaż skoro nic nie pamiętasz, to znaczy że jednak bardzo źle...- zaśmiał się biorąc palec do ust. 
- Ale jestem głodna... Nieźle ci idzie w kuchni.
- To zasługa Zabiniego.- uniósł znacząco brwi.- Zresztą... Skoro pozbyłaś się pewnie całego wczorajszego jedzenia... Teraz powinno ci smakować dosłownie wszystko.
- O nieee...- jęknęła opierając czoło o blat. Zaśmiał się głośno i wstawił swój pusty kubek do zlewu, a mała ściereczka zaczęła go myć. Znowu nachylił się w jej stronę.
- W sobotę są nasze urodziny...- obniżył głos i obserwował jak podnosi na niego wzrok.
- Masz jakiś plan?
- A mam. Dlatego nic nie planuj na sobotę.- powiedział i pocałował ją lekko.- Muszę lecieć do Ministerstwa.
- Przyjdziesz dzisiaj?
- Nie, kotku...- powiedział narzucając na siebie kurtkę.- Mam nocy patrol, więc cały dzień i noc spędzę w pracy...- skrzywił się i podszedł do niej, całując ją tym razem mocno i namiętnie.- Nie przejmuj się tym co mówią ci ludzie. Mają nudne życie to czepiają się innych. 

~*~

Mało kto z nią rozmawiał tego dnia. Ludzie jej unikali jak ognia i omijali szerokim łukiem na korytarzach. Nie wiedziała czy to wina tego, że w ich oczach jest dziwką, czy jej wczorajszego wybuchu. Przemieszczała się między salami i sprawdzała pacjentów, kiedy wpadła na wysokiego, dobrze zbudowanego chłopaka.
- Zawsze wiedziałem, że na mnie lecisz, kotku...- zaśmiał się Zabini biorąc ją w objęcia.
- Proszę, powiedz że wszystko jest ok.- powiedziała patrząc na niego przerażona.
- Jest! Spokojnie. Jestem tu przesłuchać tego poszkodowanego aurora. 
Odsunęła się od niego i stanęła w bezpiecznej odległości. Obdarzył ją pytającym spojrzeniem.
- Nazywają mnie dziwką. Pewnie do wieczora usłyszę kolejne plotki na swój temat.- zaśmiała się nerwowo i schowała dłonie do kieszeni kitla.
- Bardzo dobrze pani wygląda, pani doktor.- zaśmiał się auror opierając o ścianę.- Bardzo profesjonalnie. Jak idzie nauka? 
- Fantastycznie. Jak tak dalej pójdzie to skończę kurs za niecałe dwa miesiące.- uśmiechnęła się szeroko.- Teraz tylko muszę zdobyć szacunek i jakąś reputację.- skrzywiła się. Objął ją czule i poprowadził w stronę wyjścia ze szpitala.
- Jesteś geniuszem. Nie martwię się o ciebie. Ale wpadłem na ciebie nie bez powodu...
- Oho. Zaczynam się bać.
- No przecież moje blondaski mają w sobotę urodziny...
- Stop. Malfoy cię uprzedził. Mam nie robić planów.
- O nieee... Chciałem wszystkim pokazać, że żyjemy w trójkącie!
- Zapewne już to wiedzą...- zaśmiała się głośno.
- No cóż. Porozmawiam sobie z tym tlenionym palantem. Nie może cię izolować w dniu twoich urodzin!
- W sumie może... To też jego urodziny.
- Już ja mu dam popalić.- powiedział groźnym tonem.
- Proszę bardzo! Wyżyj się.- uniosła ręce do góry, dając mu pełne przyzwolenie na wszelkie tortury i przepychanki słowne. 

Siedziała w gabinecie i kończyła uzupełniać dokumenty. Było już późno, ale średnio miała ochotę wracać do pustego domu. Zaoferowała więc, że wypełni dokumenty i odniesie je do archiwum. Po dniu wysłuchiwania, że żyje w trójkącie z dwoma aurorami i słowach potwierdzenia, że jednak jest dziwką, w tym miejscu w końcu było cicho. Uśmiechnęła się do siebie, bo to wszystko wydawało jej się tak absurdalne, że rozważała nawet namówienie innych do zagrania w grę pod tytułem: Dajmy im kolejne tematy do rozmów. O ile wczoraj była zdołowana. Dzisiaj jest bardziej rozbawiona. Zakładała, że jutro będzie wkurzona. Cóż... Czekała na rozwój tej całej sytuacji. Jej rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
- Przyszedłem sprawdzić czy skończyłaś...- powiedział mężczyzna wtykając głowę przez szparę w drzwiach.- I czy nie potrzebujesz pomocy.
- Nie, dziękuję. W zasadzie... Właśnie skończyłam...- powiedziała stawiając ostatnią kropkę i zamykając teczkę.- I mogę w końcu iść do domu.
Aaron Williams, był jednym z młodszych Uzdrowicieli. Pracował na oddziale Zatruć Eliksirami i Roślinami i czasami w wolnych chwilach dotrzymywał jej towarzystwa. Jako jedyny nie powtarzała tych wszystkich plotek i nie interesował się jej życiem seksualnym. Był po prostu normalnym kolegą z pracy, który pomagał jej, udzielał przydatnych rad i kierował na odpowiednie zawodowo tory. 
- Świetnie, to poczekam i odprowadzę cię do domu.
- Oh, Aaron nie musisz.- zaśmiała się cicho.
- Proszę cię, jest już późno i ciemno, a ja wiem jak lubujesz się w długich spacerach do domu. Kim byłbym pozwalając ci iść samej?
- Ok, ok!- podniosła do góry ręce, w geście kapitulacji.- Daj mi pięć minut...

- Nie przejmuj się nimi... Zawsze znajdują sobie kogoś do gnębienia. Po prostu nudzi im się. Jak zauważyłaś, sporo z nich to dojrzali ludzie, po ślubie z dziećmi. Wiesz... Zazdroszczą młodości, energii, wigoru.- zaśmiał się mężczyzna, kiedy szli wolnym krokiem w kierunku dzielnicy, w której mieszkała. Było już ciemno, niebo było bezchmurne dzięki czemu widać było gwiazdy. Cichy, spokojny wieczór. 
- Po prostu... Chciałabym dojść do czegoś, a tymczasem wysłuchuje o swoim życiu takich rzeczy o których nigdy nie miałam pojęcia. 
Zaśmiał się cicho. Poprawiła swoją ramoneskę i torbę przerzuconą przez ramię.
- Cóż oni są zazdrośni. Jesteś młoda, piękna i spotykasz się z naprawdę bardzo szanowanym facetem. Niektórzy mówią że jest niebezpieczny i porywczy, ale on in jego partner wyłapali mnóstwo złych ludzi, dzięki nim jest zdecydowanie bezpieczniej na ulicach. A to jaką ma przeszłość... Ja wierzę, że każdy może się zmienić, prawda? Każdy kiedyś wyrasta z okresu puszczania się na prawo i lewo.- uśmiechnął się szeroko patrząc jej w oczy. Stali pod jej domem i powinni się pożegnać. Powinni, ale tego nie zrobili. Stali dłuższą chwilę po prostu się na niebie patrząc.
- Muszę iść... Mój kot pewnie właśnie zdycha pod drzwiami z głodu...- powiedziała cicho unikając jego spojrzenia i ruszyła w stronę drzwi.






~*~
Następny rozdział: 02.04.2016, godzina 18:00

Rozdział 31 - 'I Love You'

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz