Ariana | Blogger | X X

20 lut 2016

Rozdział 22 - 'Goodbye'

Leżała na łóżku i wpatrywała się w sufit. Blaise odprowadził ją do domu i mimo jego protestów, wygoniła go do domu. Teraz leżała sama, bo rodzice nie wrócili, jej kot spał w jej nogach, a ona miała zbyt wiele w głowie, żeby zasnąć. Nie do końca rozumiała co wydarzyło się niemal godzinę temu. Kiedy jednak wychodziła z pokoju, Draco wyglądał jak siedem nieszczęść ze złamanym nosem, najprawdopodobniej, złamaną ręką i tym wyrazem twarzy, jakby właśnie wydarzyła się największa katastrofa w jego życiu. Wyszła do kuchni, żeby nalać sobie wody, a kiedy wróciła, niemal wylała ją na podłogę.
- Przepraszam...
- Za to, że włamałeś się do mojego pokoju, czy za to co powiedziałeś?- warknęła niezadowolona.
- I to i to... Zachowałem się jak... nawet nie wiem czy istnieje słowo, które jest w stanie to opisać.- jęknął Draco siedząc na jednym z foteli.
- Masz rację. To było... draństwo, Malfoy. Przegiąłeś na całej linii. Zraniłeś mnie. Nie tylko tym co powiedziałeś, ale tym że tak o nas myślisz... Ty i Blaise jesteście moimi przyjaciółmi i nie mogę patrzeć na to jak się kłócicie. Szczególnie teraz...
- Wiem. Byłem go przeprosić.
- Więc najpierw poszedłeś do niego?
- Wiedziałem, że u ciebie zajmie mi to więcej czasu, bo ciebie obraziłem bardziej...
Usiadła wygodnie na łóżku i na niego popatrzyła.
- Co ci strzeliło do łba, że ja i Blaise...?
- Astoria powiedziała, że coś się między wami dzieje, a Dafne i Pansy... nie zaprzeczyły. Powiedziały, że faktycznie spędzacie ze sobą dużo czasu. A ja sobie dodałem przypis, że to prawda.
Wstał i siadł obok niej. Nie odsunęła się.
- Dlatego nie odzywałeś się?
Skinął głową.
- Bardzo cię potrzebowałam.
- Przepraszam...
- Coś dużo tych przeprosin. Blaise to mój przyjaciel. Jest dla mnie jak brat. W tym roku ciebie  nie ma w szkole... I został mi tylko on, bo wie więcej niż inni. Wie co do ciebie czuje.
- Powiedział mi to samo...
- To wybij sobie z łepetyny te idiotyzmy.- powiedziała cicho, zsuwając się i wpatrując w sufit.- Nie możemy się kłócić teraz...
- Wiem.
- Co się dzieje?
- Nic...- szepnął wypranym z emocji głosem.
- Draco, porozmawiaj ze mną. Nie zamykaj się...- powiedziała głaskając go czule po policzku. Leżeli na bokach i wpatrywali się w siebie.
- On wysyła mnie z innymi Śmierciożercami... Każe mi patrzeć jak mordują, torturują...- zawiesił głos.- Czuję się jak obdarty z uczuć... Bo muszę grać że mnie to nie rusza...
- Już niedługo, prawda?- spytała układając głowę na jego torsie i obejmując go mocno.
- Niestety... Nie mówmy o tym... Porozmawiajmy o czymś przyjemnym...
- Pamiętasz mecz w piątej klasie? Ten, przed którym wymyśliłeś tą kretyńską piosenkę o Weasley'u... 
- Weasley wciąż puszcza gole, oczy ma pełne łez, kapelusz zjadły mu mole, on naszym królem jest...- zaśmiał się głośno, nucąc pod nosem.- Weasley'a ród ze śmietnika, i tam jest jego kres, przed kaflem zawsze umyka, on naszym królem jest... Weasley jest naszym królem, i da nam wygrać mecz, więc zaśpiewajmy chórem: on naszym królem jest...
- Ta piosenka była straszna, Malfoy.- powiedziała z szerokim uśmiechem.
- Wiem. Ale podziałała!

~*~

Siedziała wygodnie na miotle i czekała na rozpoczęcie meczu. Dzisiaj grała na pozycji Ścigajacego, dlatego spojrzała na Zabiniego z chytrym uśmiechem, dając do zrozumienia, że dzisiaj złoją skórę Gryfonom. Kiedy mecz się zaczął, Ślizgoni od razu przejęli Kafla i niemal nie wypuszczali z rąk. Blaise podawał do Evelyn, aż w końcu ta zawisła przed Weasley'em, który z przerażoną miną wpatrywał się w jej drwiący uśmieszek. Dookoła nich słychać było piosenkę, którą wykrzykiwali wszyscy uczniowie Domu Węża.
Weasley wciąż puszcza gole, 
Oczy ma pełne łez, 
Kapelusz zjadły mu mole, 
On naszym królem jest...
Weasley'a ród ze śmietnika, i tam jest jego kres, przed kaflem zawsze umyka, on naszym królem jest...- zaśpiewała blondynka rzucając Kafla z takim impetem, że rudzielec o mało nie zleciał z miotły.
- Dziesięć punktów dla Slytherinu!- krzyknął Lee Jordan, który wszystko komentował na bieżąco. Na twarzy Evelyn wykwitł chamski uśmiech, kiedy odleciała kawałek i obserwowała jak Zabini umyka przed Tłuczkiem. Przechwyciła w dość brutalny sposób Kafla od jednej z Gryfonek i poszybowała po raz kolejny w stronę obręczy. Podała go do Blaise'a, który szybko zdobył kolejne punkty. Wszystko byłoby dobrze, gdyby przebrzydły Potter nie złapał Znicza, tuż przed Malfoy'em. Blondyn opadł wściekły na murawę i wyglądał jakby miał coś zniszczyć. Wybraniec jak zwykle musiał być wielce poszkodowany i upadł uderzony tłuczkiem w kręgosłup. Ta ofiara zawsze kończyła mecz z jakimiś obrażeniami. Widziała jak Draco zaczyna krzyczeć coś do Pottera. Wiedziała, ze to nie może się skończyć dobrze. Wylądowała i ruszyła w ich kierunku.
- A może ty po prostu, pamiętasz Potter...- rzucił jej przyjaciel, chcąc odejść od rozwścieczonych Gryfonów.- Jak cuchnął dom twojej matki i ten chlew Weasley'ów przypomina ci...
Nie skończył, bo Harry razem z jednym z bliźniaków rzucili się na niego i zaczęli okładać pięściami. Evelyn podbiegła i popukała rudego po ramieniu.
- Dwóch na jednego? Nie uważacie, że to trochę nie fair?- warknęła, a w jej oczach malowała się chęć mordu.- Może walka dwa na dwa, co?
- Wybacz, ale laski się nie biją...- powiedział zdenerwowany Weasley.
- Wiedziałam, że jesteście zwierzętami, ale nie że szowinistycznymi świniami.- wysyczała. Zamachnęła się i uderzyła chłopaka w twarz z takim impetem, że aż się zachwiał. Harry momentalnie odsunął się od pobitego blondyna, którego Blaise od razu zabrał do Skrzydła.- Więcej?- spytała, zauważając że zbliża się do nich Hooch. Jęknęła głośno i ruszyła do szatni.
- Panno White! Gdzie się pani wybiera?- zapytała.
- Muszę zdjąć strój...- odwarknęła niezadowolona.
- Co to za zachowanie?
- Bili go. Miałam stać i się przyglądać jak reszta?
- Nie trzeba było uderzać pana Weasley'a.
- Pozbiera się. O jego dumę bym się obawiała. W końcu uderzyła go laska...
- Panno White! 
- Pani Hooch...- powiedziała odwracając się napięcie.- Bili mojego przyjaciela. Przepraszam, że mam wybuchowy charakter i musiałam zareagować, bo siły były co najmniej niewyrównanie, nie uważa pani?- warknęła.- Jaki mam szlaban? Naprawdę jestem zmęczona i chcę odpocząć.
- Dwadzieścia punktów odejmuję Slytherinowi...- powiedziała nauczycielka i odwróciła się napięcie.

~*~

- Mógłbym przysiąc, że słyszałem wtedy jego łamane kości.- zaśmiał się cicho głaskając ją po głowie.
- To był niezły cios... Cóż mogę powiedzieć... Byłam wściekła.
- Zawsze byłaś gotowa mnie bronić. Moja bohaterka...- uśmiechnął się pod nosem.
- I zawsze będę.- powiedziała cicho, tak że nie była pewna czy usłyszał. 
- Jeszcze trochę...- odparł równie cicho przyciskając ją do siebie.

~*~

-... a pamiętacie... Na trzecim roku, jak Dementorzy wsiedli do pociągu, jak Potter zemdlał... Afera była na pół szkoły.- zaśmiał się Nott, kiedy wszyscy razem, spędzali Sylwestra. Czarnowłosy obejmował Pansy i co chwilę, czule całował ją w czubek głowy. Dafe siedziała na podłodze i wpatrywała się w ogień trzaskający w kominku z kieliszkiem w ręku i wybuchała głośnym śmiechem, za każdym razem gdy ktoś przywołał jakieś wspomnienie. Blaise rozsiadł się w fotelu, mając pod ręką cały alkohol jaki zdobyli. Ostatni fotel zajmowała Evelyn, która siedziała wtulona w blondyna i obserwowała przyjaciół, w jednej z ostatnich beztroskich chwil. Zasępiła się na tamto wspomnienie. Nie siedziała wtedy z resztą, tylko poszła przejść się po wagonach. Nikt nie wiedział, że ona także została wtedy zaatakowana. Nikt nie wiedział, że na kilka sekund stała się jedną z najbardziej nieszczęśliwych osób na świecie. Nikt, oprócz jej brata, który ją uratował. Przegonił czarnego stwora i pomógł jej wstać. Ukrył w swoich silnych ramionach i poprawił jej nastrój. 
Popatrzyła na twarze swoich bliskich, którzy uśmiechali się szeroko. Nawet Draco, który od dawna nie miał zbyt wielu powodów do uśmiechu.
- Cokolwiek by się nie działo świętemu Potterowi, była afera.- jęknęła Dafne.- Gdyby zgubił swoją różdżkę, pewnie cała szkoła byłaby sparaliżowana.
- Ja tam nigdy nie zapomnę rzygającego ślimakami Weasley'a.- wtrącił Draco, obejmując mocniej Evelyn, na co uśmiechnęła się szerzej.- Ten zawsze był ofermą do kwadratu. Przyczepił się do Pottera, dzięki temu zbierał laury. Ale to tylko skończony dureń.
Blaise zaśmiał się głośno, popijając Ognistą. Blondynka przejechała chłodnym palcem po Mrocznym Znaku Malfoy'a, na co nawet się nie wzdrygnął jak wcześniej. Jej skóra była wręcz kojąca w miejscu, które bardzo często go paliło. Uśmiechnął się do niej lekko. Wyglądali jak para, która wyjątkowo napawa się swoją bliskością, ale daleko im było do kogoś takiego. Oni byli przyjaciółmi, którzy nie do końca wiedzieli co jest między nimi, ale bardzo potrzebowali swojej bliskości.

- Zostaniesz?- spytała cicho, kiedy wszyscy wyszli i zostali sami.
- Powinienem wracać...- powiedział smutno.
- Jutro wracam do szkoły, Malfoy.- warknęła niezadowolona.- Kto wie kiedy znowu się zobaczymy. Nie mam zamiaru cię wypuścić.- dodała podchodząc do niego szybkim krokiem i całując namiętnie. Zaplotła dłonie na jego karku i wsunęła w jego włosy.
- Próbujesz mnie przekonać, żebym został?
- Mogę jeszcze się rozebrać...- szepnęła odsuwając się i zrzucając z siebie bluzkę, a po chwili zsuwając spodnie. Stała przed nim, ubrana jedynie w koronkową bieliznę. Uśmiechnęła się łobuzersko.- Mam swoje potrzeby, Malfoy.
- A ja mam je zaspokoić?- uniósł do góry jedną brew i kącik ust. 
- A nie chcesz?- spytała figlarnie, rozpinając stanik i rzucając go w bok. Przygryzła wargę i popatrzyła mu prosto w oczy.- Bo jeśli nie chcesz... To wiesz... Mogę znaleźć kogoś innego...
- Nie zrobisz tego.
- Skąd ta pewność?
- Bo nie jesteś dziwką, Lyn.- oparł się o ścianę nonszalancko i drwiąco się uśmiechnął.- Nie puszczasz się z byle kim.
- Masz rację... Puszczam się tylko z tobą.- powiedziała i zsunęła resztę swojego ubrania.- Nadal chcesz wyjść?
- Myślę, że zostanę jeszcze na trochę...- powiedział biorąc ją w objęcia i całując namiętnie i długo aż obojgu zabrakło tchu.- Jesteś najpiękniejszym stworzeniem jakie w życiu widziałem...
- Mów więcej takich rzeczy, a będę w stanie zrobić wszystko...- szepnęła, czując jak unosi ją do góry. Oplotła go nogami i zaśmiała cicho.
- Kiedy wracają twoi rodzice?
Spojrzała ponad jego ramieniem na zegarek.
- Dwie godziny.
- Fantastycznie...
- Twoje spodnie...- jęknęła, przerywając na chwilę pocałunek.
- Co z nimi?
- Drażnią...- warknęła rozpinając guzik i zamek.
- Wybacz. Nie moja wina, że tak szybko rozkładasz przede mną nogi.- zaśmiał się na co ugryzła go w wargę.- Auć...
- Rozbieraj się, cholera jasna...- warknęła, znów łącząc ich wargi w pełnym pasji pocałunku. Chwilę później po domu rozniosły się jęki spełnienia, mieszające się z krzykami pełnymi rozkazów i próśb.

- Nie chcę się z tobą żegnać...- powiedział cicho, kiedy stali w drzwiach jej domu. On w pełni ubrany, gotowy by wrócić do domu. Ona otulona ciepłym kocem. Wplótł palce w jej włosy i popatrzył w oczy.- Kiedy spotkamy się następnym razem wszystko będzie wyglądało inaczej...
- Wolałabym uciec na bezludną wyspę i zamknąć się w małym szałasie.
- Szybko by się znudziło takie życie.- szepnął całując ją lekko i czule.- Ja...- zaczął, ale nie potrafił skończyć. 
- Wiem.- powiedziała przymykając oczy i całując go jeszcze raz. Uśmiechnął się blado i odszedł w stronę bramy, nasuwając na czoło czapkę i poprawiając kołnierz płaszcza. Oboje nie spodziewali się, że ich następne spotkanie odbędzie się w samym środku walki.





~*~
Następny rozdział: 24.02.2016, godzina 18:00
Rozdział 23 - 'Plan' 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz