Pustym wzrokiem wpatrywała się w trzaskający w kominku ogień. Między palcami trzymała kubek z gorącą herbatą. Ostatnie miesiące przed powrotem na święta były okropne, a ona czuła się coraz gorzej, z kolejnymi torturami na sumieniu i coraz większą presją, którą czuli wszyscy dookoła. Zbliżała się wojna. Wszyscy to wiedzieli. Wszyscy się szykowali do starcia. Przeczesała dłonią jasne włosy i upiła łyk herbaty. Poczuła jak jej ojciec siada obok niej. Przez jakiś czas nie chciał przerywać ciszy jaka panowała między nimi.
- Nigdy nie chciałem, żeby tak to wyglądało...- powiedział nagle zaplatając ręce na kolanach.- Kiedy Alex odmówił, wiedziałem co się wydarzy. Kiedy Carrow go torturował... Byłem taki wściekły... Chciałem się zemścić. Bardzo go wtedy źle potraktowałem... A kiedy uciekł... Bałem się, że go dorwą. Chciałem znaleźć go pierwszy, żeby ukryć.
- Tato, nie musisz...- szepnęła.
- Muszę. Jestem ci winny wyjaśnienia...- westchnął głośno.- Nie jestem może człowiekiem, któremu łatwo przychodzi okazywanie uczuć. Może nie jestem najlepszym ojcem, ale... Wszystko co robiłem, robiłem bo was kocham. Chciałem was trzymać od Voldemorta i Śmierciożerców... Kiedyś popełniłem błąd, wstępując w jego szeregi. Byłem wychowany w przeświadczeniu, że mugole są nic nie warci. Wydawało mi się, że walka u jego boku nie będzie... Aż tak krwawa. A potem nie ma jak uciec. Albo podążasz za nim, albo giniesz ty i cała twoja rodzina.- powiedział cicho.- Z początku to przychodziło łatwo. Ale z kolejnym miesiącem byliśmy coraz bardziej przerażeni i niepewni. Ta porażka Lucjusza w Departamencie... Jak usłyszeliśmy jaką karę wymyślił Czarny Pan... Jak mógł dziecku kazać kogoś zabić?! Jak mógł go naznaczyć? Jeszcze bardziej się przeraziłem, że kiedyś ty... Nigdy bym sobie tego nie wybaczył...
- Wiem, tato. Kiedyś tego nie rozumiałam, ale teraz... Już wiem.- uśmiechnęła się blado.
- Coś cię martwi?
- Chodzi o jednego nauczyciela. To Śmierciożerca i on... Jest kimś z przeszłości babci Mary.
- James? Trzymaj się od niego z daleka. To straszny człowiek. Poświęciłby własną matkę, żeby zrealizować swoje pragnienia.
- Wiem, zdążyłam to zauważyć. Nie chcę przebywać blisko niego, ale... On sam to robi.
- Pewnie mu przypominasz Mary. Jesteś do niej bardzo podobna.- powiedział spoglądając na nią z nikłym uśmiechem.- Uważaj na niego. Nawet jeśli coś proponuje to zawsze oczekuje czegoś w zamian. A u niego lepiej nie miewać długów. A teraz... Pójdę się położyć. Dobranoc Evelyn...- powiedział lekko ściskając jej dłoń i odchodząc.
~*~
Wymknęła się z domu po północy. Wprawdzie nie miała już zakazu wychodzenia, ale nie chciała tłumaczyć rodzicom gdzie idzie. Przemykała ulicami Londynu, starając się nie zwracać zbyt wiele uwagi.
- Alex...- powiedziała cicho, widząc brata w drzwiach ukrytego domu.
- Lyn, nie powinnaś przychodzić.
- Są święta! Chciałam cię zobaczyć i dać ci prezent...- uśmiechnęła się blado.- Potrzebuję z tobą porozmawiać, bo zaczynam wariować...
Uśmiechnął się lekko i przyciągnął ją do siebie. Trzymał ją w ramionach długie minuty i ani myślał ją puszczać.
- To się zbliża, prawda?- spytał, kiedy usiedli w pustym salonie.- Jesteśmy tu zamknięci, ale czujemy, że Zakon jest zaniepokojony. Harry szuka Horkruksów, Voldemort pewnie czuje, że depcze mu po piętach.
- Nie wiem. Tata trzyma mnie z dala od niego po ostatnim...
- Ostatnim czym?- warknął.
- Voldemort myślał, że tata wie gdzie jesteś. Torturował mnie, a potem...- zawiesiła głos.
- Co?
- Kazał Draco mnie zgwałcić.- wyrzuciła z siebie i popatrzyła na niego z niewzruszonym wyrazem twarzy.
- Mam go zabić?- zapytał unosząc jedną brew.
- Nie. Wtedy mnie nie tknął.
- Wtedy?
Wzruszyła ramionami z łobuzerskim uśmiechem.
- Więc jednak?
- Jednak co?
- Ty i on?
- Alex...- jęknęła.- On i ja... Jesteśmy przyjaciółmi. Potrzebował odskoczni od rzeczywistości to...
- Alex...- jęknęła.- On i ja... Jesteśmy przyjaciółmi. Potrzebował odskoczni od rzeczywistości to...
- Lyn, proszę cię nie puszczaj się.
- Nie puszczam. Dbam o przyjaciela.- powiedziała z zawadiackim uśmieszkiem, wywołując jęk u brata.
- Trochę to brzmi jak puszczanie.
- Ale nim nie jest! Miał trudny rok, chciałam mu pomóc. Co ja poradzę na to, że taki sposób wydawał się odpowiedni...
- Wiem, że od dawna się w nim podkochujesz...
- Alex, dopóki to się nie uspokoi nic z tego nie będzie. On ma za dużo na głowie, nie chce angażować się jeszcze bardziej bo wystarczająco się martwi o rodzinę i przyjaciół. Już jestem celem ze względu na tatę... Poza tym... Nie wiem to zbyt skomplikowane. Na razie. Lubię naszą przyjaźń, nie chciałabym tego spieprzyć związkiem.
- Nie ufam mu. Słyszałem co ostatnio wyprawia ze Śmierciożercami.
- On nie jest złym człowiekiem. On dorastał i wychowywał się w takim, a nie innym środowisku, do tego ma porywczy charakter i czasem go ponosi. On by zrobił wszystko dla swoich bliskich. Kocha swoich przyjaciół, którzy okazują mu wsparcie i podnosili go gdy było z nim źle. Wie, że gdyby odmówił... Wiele osób mogłoby ucierpieć.
- Więc go nie potępiasz?
- Nie.- uśmiechnęła się ciepło.- Jaka byłaby ze mnie przyjaciółka gdybym w niego zwątpiła?
~*~
Zeszła po schodach i zauważyła czarnoskórego chłopaka przy drzwiach. Uśmiechnął się na jej widok i pocałował na powitanie w policzek.
- Wyglądasz pięknie, Lyn...- powiedział cicho lustrując ją wzrokiem. Ciemnozielona sukienka opinała jej smukłe ciało, podkreślała idealnie figurę i kończyła się w połowie ud. Czarne szpilki dodały jej kilku centymetrów, ciemny makijaż uwydatnił niebieskie oczy, a proste włosy dopełniły jej wygląd.
- Dziękuję Zabini.
- Rozmawiałaś z nim od września?- spytał pomagając jej założyć płaszcz.
- Nie.- odparła sucho.- Próbowałam, ale cisza.
Jej rodzice pojawili się chwilę później i wszyscy ruszyli na coroczny obiad u Malfoy'ów, na który przychodziły zaprzyjaźnione rodziny. Pani Zabini spotkała się z nimi przed wielką posiadłością, która wyjątkowo dzisiaj pozbawiona była Śmierciożerców i Voldemorta. Weszli do domu i od razu zostali przywitani przez gospodarzy, którzy jak zwykle byli zimni i zdystansowani. Draco patrzył na swoich przyjaciół pustym i niemal obcym wzrokiem. Jakby coś się wydarzyło.
- Draco...- powiedziała cicho dziewczyna marszcząc brwi, ale jedynie rzucił krótkie cześć i odwrócił wzrok. Skrzywiła się i czuła, że jej zdenerwowanie zaczyna sięgać zenitu.
Siedziała i wpatrywała się w blondyna siedzącego na przeciwko. Astoria co chwilę śmiała się z tego co mówił, co z całą pewnością mu się podobało. Evelyn widziała że się zmienił. Był bardziej wycofany, wręcz mroczny. To siedziało gdzieś w jego oczach. Ignorował ich. Ignorował ją i Blaise'a co niesamowicie ich irytowało. Świetnie za to zdawał się bawić w towarzystwie Astorii. Kiedy jednak nachylili się w swoją stronę, a ich twarze były wyjątkowo blisko siebie, szklanka, którą trzymała w dłoniach Evelyn, została niemal całkowicie zmiażdżona.
- Oj... Przepraszam.- powiedziała cicho, zauważając że krew sączy się z rozciętej dłoni.- Czasem nie doceniam swojej siły...- dodała słodkim głosem, na co Narcyza uśmiechnęła się ze zrozumieniem.
- Ależ nic się nie stało, Evelyn. Chodź... Trzeba opatrzyć to rozcięcie...- powiedziała prowadząc ją do pomieszczenia obok, a Skrzat zaczął sprzątać rozlaną wodę, szkło i jej krew z podłogi.
Wróciła po kilku minutach, ale nie zauważyła Malfoy'a i młodszej Greengrass przy stole. Jej siostra wzruszyła ramionami nie wiedząc gdzie podziała się ta dwójka. Blondynka siadła obok Zabiniego zdenerwowana.
- Zaczyna mnie wkurzać ta sytuacja...- warknęła piorunując go wzrokiem. Milczał, ale dokładnie wiedział o co jej chodzi. Kiedy dłuższą chwilę para nie wracała zdecydowała się ich poszukać, wmawiając innym, że musi skorzystać z łazienki. Przechodząc obok pokoju blondyna, zrozumiała gdzie podziała się ta dwójka. Aktualnie leżeli na jego łóżku, spleceni w namiętnym uścisku, niemal się pożerając. Oparła się o framugę rozważając opcje oderwania ich od siebie. W końcu wyciągnęła różdżkę i oblała ich lodowatą wodą.
- Wy tak serio?- warknęła zdenerwowana aż jej oczy pociemniały.
- Nie przeszkadzaj...- wysyczał Draco odzywając się do niej po raz pierwszy tego wieczoru.
- Oh, przepraszam jaśnie pana. Brak mi taktu...
- Zazdrosna?- spytała słodkim głosem Astoria, zapinając sukienkę, poprawiając włosy i rozmazaną szminkę.
- Zejdź mi z oczu, bo za chwilę nie będzie mnie interesowało, że twoi rodzice są na dole.
- Nie możesz mi rozkazywać...- odszczeknęła jej dziewczyna, łapiąc blondyna pod rękę i splatając ze sobą ich palce.
- Jesteś tego pewna?- blondynka była u kresu wytrzymałości, jej oczy mordowały ją wzrokiem.- Ostatnio wprawiłam się w torturach, masz ochotę przetestować moje umiejętności?
- Daj jej spokój.- wtrącił się Draco. W tym samym momencie dołączył do nich Zabini.
- Co tu...- spytał, ale widząc ich wszystkich i ich miny zrozumiał od razu.
- Nie wtrącaj się Zabini, Zabieraj swoją dziewczynę i spieprzać. Nie wiecie, że się nie przeszkadza?
- Dziewczynę? Co ty pierdolisz człowieku?
Evelyn zacisnęła palce na różdżce, mając ochotę wyczarować coś obrzydliwego tej małej, podstępnej wywłoce. Blondyn objął swoją towarzyszkę i spiorunował przyjaciół wzrokiem.
- Czy ty sobie ze mnie jaja robisz, ty tleniony, tępy idioto?!
To był dla niej silny cios w brzuch i mocne uderzenie w policzek.
- A co ci do tego, hmmm?? Tak cię to interesuje? Powiedz mi myślisz o mnie wtedy kiedy się pieprzysz z moim przyjacielem czy po tym?- skrzywił się. Evelyn dostała furii. Rzuciła się za niego z rękami, okładała go po twarzy i popychała na ścianę.
- Jesteś skończonym draniem, Malfoy! Żadna by z tobą nie wytrzymała bo zachowujesz się jak imbecyl i frajer, wiesz?! Wszystko potrafisz zniszczyć! Wszystko!- krzyknęła, aż odsunęła się od niego dysząc głośno. Chłopak trzymał się za policzek, z którego sączyła się krew. W jego oczach pojawiła się wściekłość i dziwny, nieznany jej mrok. Wyglądał teraz jak żądny mordu zabójca. Przycisnął ją do ściany i utkwił wzrok w jej oczach.
- Kto pierwszy spieprzył sprawę, puszczając się z innym, co? Jesteś zwykłą dziwką, Lyn. Nie było mnie w szkole to poleciałaś do innego przyjaciela. Po to trzymasz się nas tak blisko? Żeby mieć z kim iść do łóżka?
Była zaszokowana jego słowami. Z jej oczu zaczęły kapać łzy, jednak nie spodziewała się tego co wydarzyło się chwilę później. Blaise wściekł się tak bardzo, że odsunął go od niej i przywalił tak mocno, że mogła przysiąc, że słyszała trzask kości. Zastanawiała się tylko czy to jego nos, czy ręka, którą Zabini wygiął wyjątkowo mocno i zamknął w silnym uścisku.
- Nie wiem co ci odjebało, przyjacielu ale ja i Evelyn nie sypiamy ze sobą. Naprawdę tak nisko o nas myślisz?- warknął i puścił go z taką siłą, że ten się przewrócił. Podszedł do zapłakanej Evelyn i wyprowadził ją z pokoju.
~*~
Następny rozdział: 20.02.2016, godzina 18:00
Rozdział 22 - 'Goodbye'
Rozdział 22 - 'Goodbye'
No to się pokiełbasiło.
OdpowiedzUsuń