Ariana | Blogger | X X

6 lut 2016

Rozdział 18 - 'Pretend'

Otworzyła oczy i podniosła się do pozycji siedzącej. Oddychała głęboko i czuła że zbliża się do niej atak paniki. Od czasu tego wydarzenia na Dworze Malfoy'ów takie ataki pojawiały się kilka razy w tygodniu, szczególnie wtedy, gdy zamykała oczy i próbowała spać. Niejednokrotnie biegła wtedy do łazienki, żeby zwrócić kolację. Tym razem nie wstała z łóżka. Wiedziała że atak wiąże się z jutrzejszym powrotem do szkoły. Zamknęła oczy i złapała za nasadę nosa, czując że zbliża się ból głowy.
- Nie zrywaj się tak gwałtownie...- usłyszała z boku. Spojrzała w tamtym kierunku i wytężyła wzrok, żeby zobaczyć osobę siedzącą w mroku.- Jak zrywasz się zbyt gwałtownie to zaczyna się robić niedobrze.
- Co tu robisz, Malfoy?- jęknęła podnosząc się i naciągając swoją koszulkę. Nagle była speszona jego obecnością.
- Jutro wracasz do szkoły... Przyszedłem się pożegnać.- zbliżył się do niej i przytulił do siebie bez słowa.- Uważaj na siebie. Nie podpadaj nikomu, bo wiem, że od teraz kary będą bolesne... Kazałem Zabiniemu się tobą opiekować.
- Umiem się o siebie zatroszczyć.- uderzyła go w tors z oburzeniem w głosie.
- Wiem. Ale będę spokojniejszy wiedząc, że ktoś ma cię na oku. Wolałbym robić to osobiście...- szepnął cicho, głaskając ją po plecach.- Blaise zostawił mi lusterko. Ale sama się ze mną nie łącz, chyba że coś się stanie, zrozumiano? Ja to będę robił...
Kiwnęła głową, mocno wczepiając palce w jego koszulkę i opierając policzek o jego tors. Przyłożył dłoń do jej głowy i pogłaskał ją czule.
- Potrafisz być uczuciowy...- zaśmiała się cicho, wdychając jego zapach jakby chciała go zapamiętać.
- Nie przyzwyczajaj się.- zaśmiał się cicho. 
- Czemu? Tak jest miło...
- Odpuściłabyś sobie dogryzanie? 
- Nie. Ale to nie wyklucza miłych momentów... Dlaczego to robisz, dlaczego się troszczysz? Dlatego, że jestem zakochana i masz wyrzuty sumienia?- uśmiechnęła się krzywo.
- Dlatego, że jesteś moją przyjaciółką. I dlatego że... Ja jestem zakochany i boli mnie kiedy cierpisz... 
- Cóż za wyznanie...- uniosła na niego wzrok.- Będziesz dla mnie miły też później?
- Nie wiem czy dożyję... Nie chcę snuć planów.- powiedział cicho.
- Nie mów tak, proszę cię. To wszystko się w końcu skończy, a wtedy... ogarniemy nasze życia i będziemy mogli wszystko planować, układać...
- Muszę iść... Obiecaj, że będziesz na siebie uważać...
- Ty też.
Westchnął głośno odsuwając ją od siebie nieznacznie.
- Obiecuję.- powiedział.
- Ja też.- uśmiechnęła się blado patrząc jak wychodzi na niewielki balkon w jej pokoju. Po chwili stopił się z mrokiem i zniknął zostawiając ją zupełnie samą. Już tęskniła.

~*~

Wpatrywała się w dwie blondwłose siostry, siedzące na przeciwko niej. Skrzywiła się, słuchając opowieści tej młodszej. 
- Byłam w ich posiadłości wczoraj. Chciałam sprawdzić jak Draco się trzyma... 
Evelyn doskonale wiedziała jak się trzyma.
- Stwierdził, że nie wierzy w to co mówi, ale wolałby wrócić z nami...
Pansy, Teodor i Dafne słuchali uważnie, bo całe wakacje nie mieli wiadomości o przyjacielu. Zabini i White raczej mieli to gdzieś. No może Evelyn drażnił fakt, że ta mała wywłoka do niego polazła. 
- Doskwiera mu samotność... Cieszył się, że miał szansę na kontakt z kimkolwiek z nas...
- Ooo napewno...- powiedziała cicho z drwiącym uśmiechem na twarzy Evelyn patrząc wymownie na Zabiniego. Sam uśmiechnął się pod nosem słuchając tej historyjki.- Na pewno skakał z radości że to akurat ona...- dodała nachylając się nad nim. 
- Zazdrościsz? Bo ty go olałaś!- oburzyła się Greengrass.
- Skarbie, widziałam się z nim kilka razy podczas tych wakacji. A przynajmniej wtedy kiedy udało nam się wydostać spod straży rodziców.- tamta chciała coś odpowiedzieć, ale Evelyn uciszyła ją machnięciem ręki.- Nie wiesz nic o tym jak się czuje i przez co przechodzi więc daj sobie na wstrzymanie ze łzawą historyjką jak to raz przez całe wakacje zainteresowałaś się co się z nim dzieje. Gówno wiesz, Greengrass. Więc daruj sobie i mnie nie wkurzaj jeszcze bardziej...
Przez wagon przeszedł wysoki, barczysty mężczyzna, rozglądając się na boki i sprawdzając czy wszyscy zachowują się w sposób odpowiedni. Nieliczny uczniowie 7 roku, stłoczyli się w jednym wagonie, który niegdyś niemal w całości zajmowali Ślizgoni. Teraz nie ważne było kto jest z jakiego domu. Wszyscy się zgadzali z tym, że nie chcieli tam wracać.
- Niewiele was...- zaczął mężczyzna. Evelyn nachyliła się w stronę Pansy.
- Carrow...- szepnęła, widząc że dziewczyna nie do końca wie z kim ma do czynienia. White niestety dokładnie znała tego człowieka i wiedziała, że lepiej z nim nie zadzierać.
- Od dzisiaj wszyscy siedmioroczni będą mieszkać w dormitorium w lochach. Wszelkie przewinienia macie zgłaszać do mnie, będę wyznaczał kary. Podział na domy jest zawieszony, niewiele was tu zostało, dlatego Prefektami siódmego roku zostaje pani White i pan Zabini oraz Longbottom i McLaggen. Mają prawo was karać w moim imieniu. System punktów zostaje zniesiony. Od dzisiaj nie spóźniacie się na lekcje, chodzicie jak w zegarkach i wykonujecie polecenia. Każda niesubordynacja będzie surowo karana.
- Co z przemówieniem dyrektora na kolacji?- odezwał się jeden z Krukonów.
- Dyrektor ma ważniejsze rzeczy do roboty niż tłumaczenie wam nowych zasad. A teraz, w ciszy, dojedźcie do szkoły...- uśmiechnął się drwiąco patrząc na wszystkich i opuścił wagon.
- Mamy przesrane...- jęknęła Evelyn patrząc na Zabiniego. Załamał ręce i oparł czoło o stolik przed sobą.
- Evelyn...- warknął gdy ich przyjaciele zajęli się sobą.- Masz się nie wychylać, zrozumiano?
- Jakbym Malfoy'a słyszała. 
- Zgadzam się z nim w stu procentach. Jesteś na celowniku. Carrow będzie przeszczęśliwy mogąc cię skrzywdzić. Masz się słuchać i nie walczyć. A Draco mnie zabije jeśli chociaż włos ci z głowy spadnie.
- Blaise, nie mogę krzywdzić ludzi. Wyzywanie ich i gnębienie to coś innego niż sprawianie fizycznego bólu z premedytacją. Nie wiem, czy będę w stanie to robić.
Spojrzał na nią nieobecnym wzrokiem i przytulił do siebie. Oparła się o jego ciało i zamknęła oczy.
- Widziałem się z Annalise. Od razu poczułem się lepiej... Muszę chyba podziękować Potterowi. 
- Wierz mi zrobiłam to już tyle razy... Pomożesz mi, a ja pomogę jemu. Więc myślę że to będzie wystarczające podziękowanie.- szepnęła łapiąc go za rękę i ściskając lekko.
- Jak mu pomożesz?- zmarszczył brwi.
- Jak się dowiem to ci wyjaśnię...- powiedziała cicho i zatrzymała wzrok na jednym punkcie na środku stołu. Nie mogła pojąć jak przetrwa nadchodzące miesiące.
Tymczasem Astoria już wymyśliła, jak po raz kolejny pogrąży Evelyn w oczach Malfoy'a.

~*~

Szła szybkim krokiem w kierunku dormitorium. Najpierw miała spotkanie w sprawie bycia Prefektem, na którym dowiedziała się jakie ma prawa i jakie kary ma stosować. Była przerażona wizją krzywdzenia ludzi. Teraz chciała jedynie położyć się do łóżka po długim patrolu. Nagle zderzyła się z niewysoką postacią. Podniosła wzrok na przerażoną dziewczynę.
- Chang...- warknęła.- Co ty wyrabiasz o tej porze na korytarzu?
- Ja... Musiałam...
- Ja... Musiałam...- skrzywiła się blondynka przedrzeźniając Krukonkę. Ponad jej ramieniem dostrzegła Alecto. Zacisnęła szczękę i wyciągnęła różdżkę, kierując ją w jej kierunku. Poruszyła wargami w niemym "przepraszam" i zupełnie nie chcąc tego robić, rzuciła na dziewczynę niewybaczalne zaklęcie. Carrow popatrzyła z drwiącym uśmiechem i odwróciła się, wracając najpewniej do siebie. Blondynka schowała natychmiast różdżkę i pomogła czarnowłosej dojść do dormitorium.- Nie chciałam...- szepnęła sadzając ją na łóżku.
- Nic nie szkodzi. Teraz już każdy martwi się o siebie...

Evelyn usiadła na swoim łóżku, w jej oddzielnym pokoju i się rozpłakała. To był dopiero  pierwszy dzień, a ona już miała dość. Opadła na pościel i utkwiła wzrok w suficie. Wiele by dała, żeby być teraz w domu. Nawet samotność byłaby teraz lepsza niż to co się wyprawiało w tej szkole. 

W tym samym czasie blondwłosy chłopak siedział przy stole razem z innymi i z jak zwykle pustym wyrazem twarzy wpatrywał się w ścianę.
- Dostałem pierwsze informacje...- powiedział na zakończenie Voldemort.- Uczniowie chodzą jak w zegarkach. Posłusznie zaakceptowali nowe zasady. Nie ma jednak Pottera i jego dwójki przyjaciół, dlatego poinformujcie szlamcowników, że mają się szczególnie rozglądać. Za przyprowadzenie mi wszystkich będą nagrodzeni... Nicholasie, słyszałem od Alecto, że twoja córka nieźle sobie radzi... Już, po jednym dniu ma na koncie tortury jednej z uczenic. Nada się do naszych szeregów, w obliczu walki z Ministerstwem i Zakonem przydadzą się zdolni młodzi czarodzieje.
Draco czuł jak dłonie White'a zaciskają się w pięści. Sam miał ochotę w coś uderzyć. Każdego widział w oddziałach, ale nie ją. Nie dlatego że nie wierzył w jej siłę i umiejętności, ale bał się że to dla niej za wiele. Zawsze była trzymana z dala od tego wszystkiego. Poza tym nie chciał żeby stała jej się jakakolwiek krzywda. Blondyn spojrzał na mężczyznę kątem oka. Widział jak próbóje ukryć strach. Wyglądał jak jego ojciec. A skoro dwaj dorośli mężczyźni, świetni czarodzieje, którzy zawsze onieśmielali wszystkich swoją pewnością siebie, są aż tak przerażeni, to co mają powiedzieć dzieci, które nagle muszą dorosnąć i być jak oni?

Leżała z pustym wzrokiem wbitym w ścianę. Lusterko leżało obok niej, a ona liczyła że chłopak się odezwie. Nie wiedziała czy rzucenie Cruciatusa na bezbronną osobę podlegało pod: nagłe wypadki.
- Śpisz?- usłyszała nagle tuż przy uchu. Podniosła się gwałtownie i popatrzyła w szare tęczówki, które przyglądały jej się z troską.- Zapal światło, bo mam wrażenie że mówię do mroku, a nie człowieka.- rozkazał.
- Mi się nie...
- Rozkazuje. Wiem. Ale zapal.
- Wyglądam strasznie.
- Na pewno nie gorzej niż ja.
Wykonała polecenie i znowu skierowała na niego wzrok.
- Płakałaś...
- Trochę.
- Czy ma to związek z torturami jednej z uczennic?- zapytał cicho.
- Skąd wiesz?- warknęła podnosząc się gwałtownie.
- Alecto doniosła Voldemortowi. Nie omieszkał wspomnieć o tym na dzisiejszym zebraniu...
- Kurwa...- przeklęła i opadła na poduszki nie przejmując się tym, że śpi nago i pewnie pokazuje więcej niż powinna.- Alecto... Gdyby tam wtedy nie stała nie rzuciłabym Crucio na Chang.
- Jak się czujesz?
- Jak śmieć, Draco. Dogryzanie i chamskie odzywki to nic w porównaniu z krzykiem z fizycznego bólu... Nie wiem czy jestem w stanie to ciągnąć. Mogę być arogancka, wyniosła, chamska czy bezczelna ale nie jestem sadystką i katem.
- Musisz grać, Lyn. Oni cię będą szczególnie obserwować... Bądź taka jak zawsze... Tęp innych i staraj się po prostu nie musieć nikogo torturować... Ale jeśli będziesz musiała... Rób to...
- Łatwo ci mówić, Malfoy.
- Nie łatwo. Wczoraj postawili przede mną jakiegoś człowieka. Kazali torturować. Stali nade mną i pilnowali... Żebym nie wymiękł. Bo wtedy bym oberwał... Lyn, teraz jest albo my albo oni. Stawiaj siebie ponad innych... Jesteśmy egoistami... Zawsze tak było. Tylko gdyby kazali mi zabić...
- Nie zabiłbyś?
- Nie... Musieliby rzucić na mnie Imperiusa... Z własnej woli nigdy bym...
- Nie wiem czy wytrzymam psychicznie.
- Wytrzymasz... Jesteś silna. Potrzebujesz czegoś?
- Zostań... Nie chcę być teraz sama...
- Nigdzie się nie ruszam... Gdzie Ladon?
- Został w domu. Za bardzo się bałam, że go mogą skrzywdzić. Nie przeżyłabym gdyby...
- Śpij, kotku...- powiedział cicho układając głowę na poduszce i lusterko na przeciwko tak, żeby mógł ją obserwować. Usnęła niemal natychmiast, ale jej sen był niespokojny. Patrzył na jej zaciśnięte powieki i zmarszczone czoło. Miała koszmary. Rzucała się dłuższą część nocy po czym względnie się uspokoiła. On nie zmrużył oczu nawet na sekundę.





~*~
Następny rozdział: 10.02.2016, godzina 18:00
Rozdział 19 - ''What If...?'

2 komentarze

  1. Ciekawe co wymyśliła Astoria?
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie... tak menda Astoria znowu coś kombinuje. Czy ona nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji i z tego co się dookoła niej dzieje. Jest wojna dziewczyno! Bosz... Rozdział pomimo delikatnego zwolnienia akcji był chyba jeszcze bardziej wzruszający od ostatniego. Ich końcowa rozmowa... ja, ja sama nie wiem co o nich myśleć. Trudna sytuacji ich zbliża do siebie, ale... czy to przeżyją? A jeśli tak czy później wszystko ułoży się po ich myśli?

    OdpowiedzUsuń