Ariana | Blogger | X X

3 lut 2016

Rozdział 17 - 'The Other Side of The Mirror'

-...zamknęli mnie w domu jak jakiegoś więźnia... Jak ptaszka w klatce.- jęknęła przyglądając się lusterku, w którym widziała Blaise'a.
- Nawet mi nie mów. Wprawdzie matka nie zakazała mi wychodzić, ale o wszystkim musi wiedzieć... Gdzie, z kim, na ile... Oni naprawdę się boją... Są przerażeni...
- Super, cieszę się że zaczęli mnie zauważać i martwić się o mój los, ale... 
- No wiem. Martwisz się o Malfoy'a.- zaśmiał się czarnoskóry chłopak i rozłożył się na łóżku, popijając Ognistą ze szklanki. Ona robiła dokładnie to samo, tylko dodatkowo miała na kolanach swojego kota. Drapała go za uchem lewą ręką, a w prawej trzymała szklankę, z której pociągnęła spory łyk.
- Nie... Dlaczego miałabym się o niego martwić niby?- warknęła zasłaniając twarz szkłem.
- Oh, no nie wiem... Może dlatego, że jesteś w nim zakochana?
- Mam gdzieś tego zadufanego w sobie gnojka. 
- No tak...- zaśmiał się cicho i dolał sobie whisky.
- Masz szczęście, że jesteś po drugiej stronie lustra, Blaise. Gdybyśmy rozmawiali w cztery oczy, to byś oberwał.
- Tak, tak. Przestań być taka twarda i uparta i przyznaj, że się martwisz. Wiem przecież o twoich uczuciach...
- Mam go gdzieś.- jęknęła, zauważając że jej butelka jest pusta. Jęknęła jeszcze głośniej.
- Jutro się z nim zobaczę...- powiedział, na co natychmiast odwróciła wzrok w jego kierunku.- Coś przekazać?
- Nie...- powiedziała stanowczym głosem.
- Ok.- odparł nadal uśmiechając się pod nosem. Zmierzyła go groźnym spojrzeniem, ale nic nie powiedziała. Nie wiedziała dlaczego idzie w zaparte skoro on wie. Sama chyba nie potrafiła wyjaśnić i przyznać się sama przed sobą do swoich uczuć. Wolała postrzegać Malfoy'a jako przyjaciela o którego się troszczy, aniżeli przyznać, że pomimo iż złamał jej serce to ona nadal chce być przy nim.

~*~

W końcu wyszła z domu. Prawie dwa tygodnie się z niego nie ruszała i przerażał ją fakt, że minął już ponad miesiąc wakacji i powrót do Hogwartu zbliżał się wielkimi krokami. Dzisiaj wybrała się na Pokątną, żeby skompletować książki, które miała na liście. To była kolejna rzecz, która wywoływała drżenie jej kolan. Książki często były czarnomagiczne, więc zrozumiała że Voldemort dorwał się do szkoły i to Śmierciożercy zajmą miejsca niektórych nauczycieli. Wzdrygnęła się na samą myśl o tym i ruszyła w stronę księgarni.
- Eve!- odwróciła się napięcie w kierunku Dafne, która szła pewnym krokiem, a za nią kroczyła jej siostra, jak zwykle mierząc Evelyn pogardliwym spojrzeniem.- Też wracasz?
- Niestety.- skrzywiła się patrząc na obie dziewczyny.- Jak zobaczyłam książki to mnie zmroziło... Wprowadzają czarną magię. Nie podoba mi się to.
- Słyszałam jak ojciec mówił, że Snape będzie dyrektorem. Amycus Carrow ma się zająć Obroną Przed Czarną Magią. A Alecto Mugoloznastwem... Jeśli jakiś mugolak wróci do szkoły...- powiedziała cicho dziewczyna, obserwując mijających ich ludzi.- Wiem, że większość nauczycieli ma zostać... Ale nie sądzę, żeby ingerowali. Boją się... Nie chcę tam wracać.
- Nie możemy się wychylać...- szepnęła Evelyn przyglądając się Astorii, która udawała że nie jest zainteresowana rozmową.
- Wiesz kto wraca?
- Oprócz nas, na pewno Blaise...
- Wiem, że Pansy i Teodor też. Co z Draco?
- Nie wraca....- powiedziała pustym i wypranym z emocji głosem.- Muszę iść. Nie powinnam wychodzić z domu.- westchnęła głośno.- Muszę skończyć i wracać. Widzimy się pierwszego...- zniknęła z jej pola widzenia.
- Ciekawe skąd wie, że nie wraca...- warknęła siostra Dafne i stanęła obok niej.
- Na Merlina, Astoria... Nie przeszło ci jeszcze?- spytała starsza Greengrass idąc w stronę wyjścia z ulicy Pokątnej.
- Martwię się. Normalnie wszyscy byliście w kontakcie a teraz...
- Martw się o siebie, Ast...- warknęła jej siostra i przyspieszyła, chcąc znaleźć się jak najszybciej w domu.

Evelyn wyszła z kilkoma potrzebnymi książkami i ruszyła w dół ulicy. Resztę musiała skompletować na Nokturnie, bo w księgarni, w której właśnie była, nie mogła dostać czarnomagicznych książek. Przyspieszyła, zdając sobie sprawę, że zaczyna się robić późno i powinna niedługo być w domu. Nie powinna iść na tą ulicę. Powinna jej unikać i poprosić ojca o zdobycie kolejnych książek. Ale jak zwykle musiała postawić na swoim. Wkroczyła na mroczną ulicę, pełną dziwnych i przerażających ludzi. Z uniesioną głową szła w kierunku jedynego sklepu z książkami, pokazując mijanym osobom, że się ich nie boi. Ale bała się. Była wręcz przerażona i zrozumiała, że ta wyprawa to był błąd. Utwierdził ją w tym przekonaniu moment, w którym jej ciało opadło bezwładnie na chodnik.

~*~

Zszedł do salonu i popatrzył po już zgromadzonych w nim ludzi. Siedzieli przy stole i czekali na dotarcie jeszcze dwóch osób. Zajął miejsce między swoim ojcem, a ojcem Evelyn, który wyglądał na mocno poddenerwowanego i zmartwionego. Narcyza popatrzyła na syna, który miał sińce pod oczami i nieobecny wzrok, ale nie zareagował. Ciotka uśmiechała się szyderczo jak zwykle, a Snape wyglądał jakby niczym się nie przejmował. Nadal brakowało jednak Voldemorta i Carrowa. W końcu się pojawili. A za nimi w powietrzu wpłynęło do pomieszczenia ciało. Nie widział kto to, ale po reakcji swojego sąsiada domyślił się. Z przerażeniem zauważył opadające, białe włosy, jasną cerę i zamknięte oczy. Evelyn była nieprzytomna i pozostawiona na pastwę Voldemorta. Jej szczupłe ciało zatrzymało się na środku stołu, wisząc kilka metrów nad nim.
- Nicholas...- zaczął Czarny Pan zajmując swoje stałe miejsce.- Wiesz, że za twoje niepowodzenie, musisz zostać ukarany?
- Panie, zrób ze mną co chcesz, ale...- powiedział łamiącym się głosem White, nie patrząc na Voldemorta.- Nie krzywdź jej...
- Twoje słowa utwierdzają mnie jedynie w tym, że to słuszna decyzja...- odparł beznamiętnym głosem czarownik. Draco zadrżał, patrząc na jej zamknięte oczy.- Niech to będzie przestroga dla wszystkich. Zawsze znajdę wasze słabości... Crucio!- krzyknął, na co blondynka szarpnęła się z bólu, uderzając o drewniany stół i wydając z siebie mrożący krew w żyłach krzyk. Uczucie jakie roztoczyło się po jej ciele było nie do zniesienia. Krzyk łamał serce nie tylko jej ojca. Blondyn widział jak z jej oczu lecą łzy, jak paznokcie wbijają się w drewno, a spod nich zaczyna lecieć krew. Zauważył, że podczas upadku mocno uderzyła się w głowę i zaczęła krwawić. Miał ochotę zamknąć oczy i nie patrzeć na to wszystko. Jej ojciec był zupełnie rozbity i chyba jeszcze nigdy nie wyglądał tak żałośnie. W końcu Czarny Pan przestał. Głowa Evelyn opadła bezwładnie, a oczy tępo wpatrywały się w sufit.
- Draconie...- zaczął Voldemort.- Myślę, że powinieneś zabrać przyjaciółkę do siebie. I zająć w odpowiedni sposób...- dodał, a blondyn niestety zrozumiał o co mu chodziło. Podniósł się z miejsca, czując jak ojciec dziewczyny morduje go wzrokiem, kiedy bierze ją na ręce i rusza w stronę schodów.- I nawet nie waż się wyciszyć pomieszczenia...- skończył i zwrócił się do pozostałych.
Zamknął za sobą drzwi i położył ją na łóżku. Skuliła się i odsunęła od niego najdalej jak się dało.

Dwóch mężczyzn stanęło pod drzwiami upewniając się, że chłopak w pełni wykona zadanie.
- Nie zbliżaj się do mnie!- usłyszeli zza drzwi, po czym do ich uszu doszedł wyraźny dźwięk uderzenia.- Nie waż się mnie tknąć!
- Zamknij się!- odwarknął młody Malfoy, prawdopodobnie popychając ją na łóżko, które uderzyło o ścianę. Jęknęła z bólu. Po chwili znowu odgłos silnego uderzenia i kolejnego.- Nie waż się odzywać, dziwko.
- Odsuń się ode mnie!- załkała dziewczyna rzucając czymś, co roztrzaskało się o ścianę.
- Dawno chciałem to zrobić...
Szamotanina w środku nabierała na sile, słyszeli dźwięk darcia materiału, a po chwili przerwał go głośny krzyk i jęk. Śmierciozercy popatrzyli na siebie z drwiącym uśmiechem. Łóżko skrzypiało głośno, ona krzyczała i płakała.
- Proszę... Skończ...- błagała cicho, kiedy on powoli kończył. Do ich uszu dobiegł kolejny głośny krzyk, a po chwili kroki, zbliżające się do drzwi. Blondyn otworzył je szeroko, zapinając akurat zamek w spodniach i poprawiając włosy.
- Podobało się przedstawienie?- warknął wymijając ich i rzucając pogardliwe spojrzenie, zwiniętej i zakrytej kocem dziewczynie. 

- Przecież ci nie zrobię krzywdy, durna...- warknął szeptem w jej stronę.- Zacznij krzyczeć... Muszę coś wymyślić.
- Słucham?- spytała zaszokowana.
- Krzycz. Żebym cię nie dotykał, żebym się odsunął. Cokolwiek. Muszę się zastanowić jak to rozwiązać...
Spojrzała na niego zdezorientowana.
- Nie zbliżaj się do mnie!- krzyknęła, podnosząc się z łóżka i podchodząc do niego z wrednym wyrazem twarzy. Spoliczkowała go z całej siły i była prawie w stu procentach pewna, że chociaż trochę usłyszeli. Był zaszokowany, że po tych torturach, nadal miała w sobie tyle siły i że zdecydowała się na ten gest. Złapał się za piekący policzek.- Nie waż się mnie tknąć!
- Zamknij się!- odkrzyknął popychając ją na łóżko, które uderzyło o ścianę. Jęknęła głośno gdy opadła na pościel, bo ciało nadal trochę ją bolało. Blondyn zbliżył się do niej i zaczął z nią szamotać.- Uderz mnie...- powiedziała cicho.
- Słucham?!- oburzył się.
- No dalej, przywal mi! 
Pokręcił głową i uderzył ją w twarz. 
- Auć...
- Sama chciałaś... Są pod drzwiami...- powiedział wprost do jej ucha.- Przepraszam...- dodał, jednak ona przytaknęła i poczuła jak uderza ją po raz kolejny.- Nie waż się odzywać, dziwko!
- Odsuń się ode mnie!- krzyknęła, próbując wywołać płacz i złapała za lampę, stojącą koło łóżka i rzuciła nią o ścianę.
- Dawno chciałem to zrobić...
Złapał za poduszkę, która leżała pod nią i rozdarł ją, rozrzucając materiał i pieprze dookoła. Zamachnęła się i uderzyła go znowu, zostawiając głębokie zadrapania na jego policzku. Zatkała dłonią usta, żałując tego gestu. 
- Przepraszam...- wyszeptała, gdy złapał się za twarz i przymknął oczy. Pokręcił głową, ciesząc się, że to wszystko staje się coraz bardziej realistyczne. Rozejrzał się dookoła opadając na łóżko, które zaskrzypiało. Od razu zrozumiała. Wydała z siebie krzyk bólu, jęknęła głośno i zapłakała. Powinna zostać aktorką. Była tak wiarygodna, że gdyby stał po drugiej stronie drzwi, uwierzyłby że jakiś drań ją krzywdzi.- Gdyby nie okoliczności...- powiedziała patrząc mu w oczy. Znowu krzyknęła głośno i załkała.- Proszę... Skończ...
Zawisnął nad nią, nadal starając się wywołać jak najwięcej dźwięku. Zmierzwiła mu włosy i rozpięła rozporek. Popatrzył na nią pytająco.
- Będzie bardziej wiarygodnie...- szepnęła zrywając z siebie koszulkę. W końcu krzyknął głośno i się podniósł. Rzuciła swoje ubrania na podłogę, zakryła się kocem, upewniła, że makijaż ma rozmazany, a włosy potargane. Widziała jak wychodzi, jak rzuca jej pełne pogardy spojrzenie i znika za ścianą. Mężczyźni zmierzyli ją wzrokiem i ruszyli za nim, zostawiając dziewczynę samą. Opadła na łóżko i zaczęła płakać naprawdę. Do czego ich ta sytuacja zmuszała...

Zszedł po pozostałych w asyście dwóch podsłuchujących Śmierciożerców i zajął swoje miejsce unikając wzroku swojej matki i ojca Evelyn. Oddychał głośno.
- Nieźle się zabawił. Stawiała opór, ale nasz Draco potrafi sobie poradzić z nieposłuszną kobietą...- zadrwił jeden z nich i wyszedł, bo zebranie dobiegło końca. Malfoy skurczył się w sobie, będąc zażenowany tą sytuacją. Wiedział, że w oczach jego matki maluje się zawód, a pan White siedzący obok, ma ochotę go wypatroszyć. Wszyscy ruszyli do wyjścia, a on nadal uparcie wpatrywał się w swoje złączone na kolanach dłonie. Kiedy nie pozostał nikt, optócz jej rodziców i ojca Evelyn, poczuł jak ten łapie go za koszulę i przyciska do ściany.
- Ty mały, parszywy gnojku! Moją córkę... Moją małą córeczkę, tak skrzywdzić!- krzyczał i uderzył go prosto w twarz. Usłyszał chrupnięcie kości i krew wypływającą z nosa. Zasłużył na to. Jego matka krzyknęła, ale nie powstrzymała mężczyzny. 
- Tato, stój!- krzyknęła blondynka pojawiając się między nimi i łapiąc go za rękę, chroniąc chłopaka przed kolejnym ciosem.- Nic się nie stało.
- Nic się nie stało!? Przecież on... To gorsze niż tortury, Evelyn!- załkał opuszczając dłoń i przygarniając ją do siebie. Jej ojciec przytulił ją po raz pierwszy. Po raz pierwszy użył jej imienia. Objęła go i zamknęła oczy, do których napłynęły łzy.
- Nic się nie wydarzyło, tato.- szepnęła odsuwając się od niego i patrząc na Malfoy'a.- Czemu nic nie powiedziałeś?!- warknęła.
- I tak cię uderzyłem. Zasłużyłem na to.
- Za moim przyzwoleniem, ty padalcu.- powiedziała, chwytając do ręki jego różdżkę i nastawiając mu nos i lecząc zadrapanie.- Do niczego nie doszło. Udawaliśmy...- powiedziała cicho, poprawiając włosy. Nadal miała siniaka pod okiem i rozwalony nos, ale przynajmniej dłonie doprowadziła do normalnego stanu. Ojciec znowu ją przytulił.
- Właśnie tego chciałem uniknąć...- powiedział cicho.
- Dlaczego mnie ukarali?
- Wierzą, że wiem gdzie jest Alex...- wyszeptał mężczyzna. Pokiwała głową.- Chodź do domu.
Spuściła głowę i ruszyła za nim do wyjścia. Była zawiedziona, że blondyn nie ruszył się i nic nie powiedział. Dopiero przy drzwiach poczuła jego dłoń na ramieniu. Odwróciła się w jego kierunku i od razu wpadła w jego ramiona.
- Cieszę się, że nic ci nie jest...- wyszeptał kładąc swoją dłoń na jej głowie. Uśmiechnęła się mocniej go obejmując.- Zobaczymy się niedługo?
- Mam nadzieję...- powiedziała odsuwając się od niego i wychodząc za ojcem.






~*~
Następny rozdział: 06.02.2016, godzina 18:00
Rozdział 18 - 'Pretend'

2 komentarze

  1. Oj... Tu się działo, aż się za głowę złapałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. No nieźle... to co się dzieje teraz. Akcja nagle ruszyła z kopyta, a ja boję się co będzie dalej jeśli będziesz nam serwowała takie rozdziały częściej. Ta cała sytuacja między bohaterami... to napięcie, ta scena udawania. To wszystko wyszło ci tak naturalnie... czytałam to z bijącym sercem i pomimo tego że udawali i tak byłam w rozsypce, bowiem wiem i tak, że to nie koniec...

    OdpowiedzUsuń