Ariana | Blogger | X X

30 sty 2016

Rozdział 16 - 'He's Like Snow'

Draco's like... snow. 
It's cold and cruel to begin with, but it's somehow beautiful, and you miss it when it's not there. 
And if you hold it in your hands close enough and long enough, it changes. 
It melts.

Miał dość więzienia, które miał nieprzyjemność nazywać domem. Od czasu, gdy jego ojciec chciał podlizać się Czarnemu Panu i zaoferował ich posiadłość na miejsce spotkań, było coraz gorzej. Śmierciożercy przesiadywali tam cały czas, zebrania odbywały się niemal codziennie, a co za tym idzie, Voldemort prawie u nich zamieszkał. On tymczasem ledwo wychodził ze swojego pokoju, nie chcąc wpaść na kogoś i oberwać zaklęciem. Siedział przy oknie i wpatrywał się w krajobraz za nim, chcąc jedynie cofnąć czas. Chcąc znowu być dzieciakiem, którego nie obchodziło nic poza czubkiem własnego nosa. Chciał, żeby Czarny Pan nigdy nie powrócił, wywracając jego życie do góry nogami. Jęknął, nie zauważając, że tak się zdenerwował, że jeden z wazonów wybuchnął, a jego części rozprysnęły się po całym pomieszczeniu. Podniósł się z miejsca, poprawiając swoje czarne, dresowe spodnie. W końcu mógł zrzucić ten niewygodny garnitur i chociaż na chwilę poczuć się swobodnie w swoim własnym domu. Machnął różdżką, zbierając wszystkie ostre kawałki. Nagle usłyszał, że do okna dobija się niewielka, biała sówka z liścikiem przy nodze. Otworzył jej i pospiesznie wpuścił do środka, żeby nikt nie zauważył.

Nie zamykaj na noc okna.

Zmarszczył brwi, nie do końca rozumiejąc o co chodzi i od kogo jest wiadomość. Wzruszył ramionami, opuszczając pokój, przy okazji wypuszczając ptaka na dwór, żeby wrócił do właściciela, kimkolwiek był.

~*~

- Ok, więc te całe horkruksy to cząstki duszy Voldemorta?- spytała, siedząc na kanapie na wprost Pottera i przyglądając mu się uważnie. Jego przyjaciele nadal trzymali się na dystans, dlatego oprócz nich w pokoju nikogo nie było. Brat Evelyn dał im chwilę, żeby porozmawiali, gdy on zajmował się Annalise, która nadal bardzo przeżywała rozłąkę z bratem.
- Tak. Trzeba je zniszczyć, żeby go osłabić i skutecznie zabić. W innym wypadku będzie mógł się znowu odrodzić.
- Dobra, to jak sobie wyobrażasz moją pomoc, Potter. Jakbyś raczył zauważyć ja do szkoły wracam.- skrzywiła się, rozkładając wygodnie na kanapie.
- Podejrzewam, że jeden jest w szkole. Jeszcze nie do końca wiem co to jest... Ale jak to rozgryzę.
- Chcesz żebym go zniszczyła? A jak?
- Tego też jeszcze nie wiem.- spuścił głowę.
- Fantastycznie, Potter. Widzę że masz plan jak uratować świat.- jęknęła wyrzucając ręce do góry.- Jak będziesz miał konkrety to daj znać. Bo ja chwilowo muszę uporać się z myślą powrotu do Hogwartu. Dwa miesiące nagle wydaja się wyjątkowo... krótkie.
- Jakieś wieści?
- Oprócz tego, że Voldemort podobno chce wpuścić tam Śmierciożerców? Nie. Wyjątkowa cisza.- uśmiechnęła się drwiąco i upiła łyk herbaty przygotowanej przez panią Weasley. 
- Część moich przyjaciół tam wraca...
- Niech się nie wychylają. Sam fakt, że są w Gryffindorze działa na ich niekorzyść.- powiedziała prychając pod nosem.
- Widziałaś się z Malfoy'em?- zapytał nagle. Podniosła na niego zaskoczone spojrzenie.
- A co cię to nagle zaczęło interesować?
- Nic... Po prostu tam nie wieży wyglądał strasznie... Nigdy nie widziałem go w takim stanie i...  po prostu zastanawiam się jak się trzyma.
- Wow. Przekażę, że się o niego martwisz. Z całą pewnością się ucieszy...- wysyczała.- On jest... W rozsypce. Zamknęli go w domu, codziennie ma Śmierciożerców na głowie... Naznaczyli go bez jego zgody, kazali zabić człowieka... Czego się spodziewasz? Że się cieszy i jest dumny? Źle z nim.
- Myślałem, że nie będzie miał z tym większego problemu.
- Potter, Potter...- odstawiła kubek i nachyliła się w jego stronę, opierając łokcie na kolanach.- Ok, jest aroganckim dupkiem, wywyższa się, gnębi innych, jest generalnie beznadziejnym przypadkiem, jak my wszyscy... Ale nie jest mordercą. Jest po prostu szkolnym tyranem i to wszystko. Nie próbujesz nawet pojąć, że on w cale nie chce być Śmierciożercą. Zmuszają go, grożą  że zabiją rodzinę. Co ty byś zrobił, gdyby zagrozili że zabiją Granger albo Weasley'a?- zapytała patrząc mu prosto w oczy. Odpowiedź była jasna.- Jest pogubiony i przytłoczony. Po prostu go nie znasz... A Draco to... Draco... Z pozoru jest zimny i okrutny ale... Jak się go zaakceptuje, zbliży do niego i... okaże wsparcie to to serce z lodu i mur dookoła niego znikają...- powiedziała i zawiesiła głos.- A jeśli znika to go brakuje...- dodała cicho i znowu odchyliła się.
- Jego rodzina jest specyficzna.
- Każda rodzina arystokratyczna jest specyficzna. Każda rodzina, w której są Śmierciożercy jest specyficzna. Możesz mi nie wierzyć, ale jego rodzice go kochają. Największą tragedią jest dla nich to co się teraz dzieje. Zrobiliby wszystko, żeby trzymać go z dala od tego i uchronić przed złem. Ale nie oni decydują... Trudno ludziom spoza to zrozumieć...- westchnęła cicho i spojrzała w sufit. Wybraniec przyglądał jej się przez dłuższą chwilę i nagle go oświeciło. Zrozumiał dlaczego tak się wypowiadała o człowieku, który uprzykrzał mu życie w szkole. Dlaczego tak bardzo chce walczyć i zakończyć sprawę z Voldemortem. Ona nie walczyła o swoją przyszłość ale o przyszłość Malfoy'a.

-... Alex nie sądzę, żeby ktokolwiek chciał mnie zwerbować. Ojciec trzyma mnie z dala.- powiedziała Evelyn, siedząc na podłodze i opierając się o sofę na której siedział jej brat.- Wściekł się, gdy się dowiedział, że mnie torturowali w szkole.
- Cóż, zawsze uważałem, że na jakiś pokręcony sposób jesteś jego oczkiem w głowie. Nie okazywał uczuć, ale nigdy nie pozwolił cię skrzywdzić...
- Taa...- spuściła wzrok i zaczęła wpatrywać się w swoje paznokcie.- Jesteś pewny, że ojciec chciał twojej śmierci?- spytała cicho.- Jak to wyglądało, kiedy odmówiłeś?
- Lyn, po co chcesz wiedzieć?
- Alex, chcę wierzyć, że nasi rodzice nie są potworami! Że chociaż odrobina jest w nich człowieczeństwa i uczuć... Co innego pozostało?
Objął siostrę siadając obok.
- Kocham cię, Lyn. Już niedługo to wszystko przestanie nam zaprzątać głowy.

~*~

Leżał na łóżku i wpatrywał się w sufit. Znowu było zebranie. Po tym jak kilka dni temu Voldemort na ich oczach zamordował jedną z jego byłych nauczycielek, zawiesili spotkania i przybyli do ich domu dopiero dzisiaj. Jednak on nadal był w szoku. Nadal nie mógł do siebie dojść. Za dużo śmierci ostatnio widział. Coraz częściej po zebraniach zamykał się w łazience, nie mogąc znieść tego wszystkiego. Był na skraju wyczerpania. Nagle poczuł jakiś ciężar w okolicach brzucha. Popatrzył w tamtym kierunku i jego oczy spotkały się z niebieskimi tęczówkami białego kota, który wpatrywał się w niego z lekko przekrzywionym łebkiem. Po chwili kot zamienił się w blondwłosą, nagą dziewczynę. 
- Mogę coś pożyczyć?- spytała przypatrując mu się z lekkim uśmiechem, opierając ręce na jego torsie. Nadal w szoku, wskazał ręką szafę. Podeszła do niej i wyciągnęła pierwszy lepszy t-shirt, który założyła na siebie i usiadła obok niego.- To minus zmiany w zwierzę... Zawsze, cholera jasna, nago. 
- Mi tam nie przeszkadza.- odpowiedział, czując że minimalnie się rozluźnił.
- Wiedziałam, że to powiesz...- powiedziała zakładając ręce na brzuchu.
- Co tu robisz, Lyn?
- Przyszłam cię odwiedzić...- powiedziała cicho, opierając głowę o jego ramię.- Siedzisz tu sam, zamknięty całymi dniami. Niedługo zapomnisz jak wyglądamy.
- Z całą pewnością nie zapomnę jak wyglądasz...
- A ja niedługo cię nie poznam! Draco wyglądasz...
- Jak gówno. Wiem. Widzę się w lustrze... Niestety.
- Miałam zamiar powiedzieć, że jak duch ale...
Poczuła jak kładzie swoją dłoń na jej udzie i lekko ją głaszcze. Ale nie z podtekstem, jakby chciał jej dać do zrozumienia, że chce czegoś więcej niż jej towarzystwa, ale z czułością, jakby chciał się upewnić że faktycznie tam jest. Złapała go za rękę i lekko pogłaskała.
- Musisz jeść...- powiedziała cicho patrząc na jego zapadnięte policzki.
- Cokolwiek zjem to rzygam.
- Draco, jak będziesz za słaby by walczyć to się ciebie pozbędą. Teraz już nie jesteś tylko dzieckiem Śmierciożercy. Jesteś jednym z nich... 
- Nie przypominaj mi...- jęknął, krzywiąc się i ukrywając twarz w dłoniach.- Mam tego dość, Lyn...
Poczuła jak obraca się, obejmuje ją i kładzie głowę na jej ramieniu.
- Jestem w rozsypce...- dodał cicho. Serce jej pękało, widząc jak ten niegdyś pewny siebie, arogancki chłopak, zmienił się we wrak człowieka.- Może dzisiaj przynajmniej się wyśpię...
- Nie sypiasz?
- Jak zamykam oczy widzę ten dzień na Wieży...
- Zamknij oczy i oczyść swój umysł... Nigdzie się nie wybieram...- szepnęła głaszcząc go po włosach i odgarniając je z jego twarzy. Ułożył się wygodniej i zamknął oczy.
- Wiesz, że jesteś najlepszą przyjaciółką jaką można sobie wyobrazić?
- Oh, Malfoy, bo się wzruszę... Co cię wzięło na takie ckliwe wyznania?
- W całym tym syfie, po prostu dobrze że jest ktoś kto faktycznie się przejmuje. I tak nadal mnie irytujesz, ale... Dobrze że jesteś... 
Milczała. Nie miała pojęcia co powinna odpowiedzieć, wiec postanowiła nie mówić nic. Czekała aż jego oddech się uspokoi, a on zupełnie odpłynie do krainy Morfeusza. Nie potrzeba było dużo czasu, aż ona sama uśpiona jego równomiernym oddechem, usnęła.

Otworzył jedno oko, potem drugie. Nie pamiętał, kiedy ostatnio przespał spokojnie całą noc. Ani razu jego sny nie zmieniły się w koszmary, nie podniósł się spocony z kwasem podchodzącym do gardła. Tym razem uniósł się powoli i ziewnął głośno, rozprostowując ramiona, czemu towarzyszył nieprzyjemny dźwięk wskakiwania kości. Był w łóżku sam i zaczął się zastanawiać, czy to co się wydarzyło w nocy, nie było jedynie przyjemnym snem. Rozejrzał się dookoła, szukając potwierdzenia obecności dziewczyny. I znalazł. Jego koszulka leżała złożona na krzesełku, a na biurku odnalazł kartkę z krótką wiadomością.

Twoja mama szła. Musiałam się zmyć. 

Uśmiechnął się pod nosem, ciesząc się, że ta mała irytująca dziewczyna nie postawiła na nim krzyżyka i nadal chciała być dla niego wsparciem. Ruszył w stronę łazienki, pierwszy raz od kilku dni z uśmiechem na ustach.

- GDZIEŚ TY BYŁA?!- krzyknął mężczyzna patrząc zdenerwowany na córkę.- Matka wchodzi wieczorem do twojego pokoju, a ciebie nie ma! I nikt nie widział jak wychodziłaś, więc musiałaś się wymknąć! Więc... słucham?
- Nie wasz biznes...- powiedziała pod nosem. - Nie okazujecie uczuć, mało się mną interesujecie a jak poszłam w nocy na spacer to nagle wielkie halo?!- warknęła zdenerwowana.
- Teraz, kiedy Voldemort zaczął się tobą interesować, wyłażenie na dwór jest wielce nieodpowiedzialne!- krzyknął mężczyzna.
- Nie możecie mnie tu zamknąć jak więźnia! 
- Jesteśmy twoimi rodzicami, możemy zrobić co nam się podoba. Nie wyjdziesz z tego domu do końca wakacji bez naszej wiedzy. Wszystkie wyjścia będą kontrolowane. Koniec z samowolką!
- Nie odważycie się...
- Ależ oczywiście, że się odważymy i to zrobimy.
- Co was to interesuje, co?!- krzyknęła niemal ze łzami w oczach.- Chcieliście śmierci Alexa, bo odmówił Śmierciożercom! Co was to obchodzi, że by dopadli mnie?!
- Śmierci?! Czy ty słyszysz co mówisz?! Myślisz, że chcemy śmierci naszego syna?! Tak nisko o nas myślisz?! Chcieliśmy go ukryć, dlatego szukaliśmy go po świecie! Ale lepiej widzieć w nas potwory! Chcemy cię odseparować, żebyś nie musiała się konfrontować z tymi ludźmi, żeby cię nie skrzywdzili!
- A czy ktokolwiek myśli o Draco?! O tym, że jest zamknięty, że jest w rozsypce i potrzebuje wsparcia.
- A więc u niego byłaś w nocy?! Nic mnie nie obchodzi. To jest sprawa jego rodziców, a tobie nic do tego! Masz siedzieć w domu. Nie chcę żebyś oberwała jeśli popełnię błąd...- dodał nieco łagodniej mężczyzna, patrząc na żonę.
- Evelyn... Chcemy cię chronić.
- Szkoda, że nikt nie chce chronić jego. Że jest sam, a teraz chcecie mi zabronić mu pomagać. Jest moim przyjacielem i chcę go wspierać...- powiedziała cicho siadając.
- A ja chcę żebyś była bezpieczna. Nie będziemy dyskutować na ten temat. 
Jęknęła głośno i ruszyła w stronę schodów, a co za tym idzie, swojego pokoju, do którego drzwi zamknęła z takim impetem, że niemal wyrwała je z zawiasów. Zagotowała się ze wściekłości i zaczęła demolować swój pokój, który już po kilku minutach wyglądał strasznie. Potłuczone szkło, rozrzucone, często podarte ubrania, rozlana woda i jej kot schowany w łazience, która jako jedyne ostała się nienaruszona. Z gardła dziewczyny wydobył się głośny krzyk i dopiero wtedy zaczęła się powoli uspokajać.






~*~

Następny rozdział: 03.02.2016, godzina 18:00
Rozdział 17 - 'The Other Side of The Mirror'

1 komentarz

  1. Tak myślałam, że Voldemort zacznie się nią interesować. Czyli niedobrze, oj niedobrze...

    OdpowiedzUsuń