Ariana | Blogger | X X

6 sty 2016

Rozdział 9 - 'You Will Sufer'

Zawsze była inna od wszystkich. Nie kręciło ją to co jej koleżanki, nigdy nie uganiała się za facetami, wolała izolować się od idiotycznych zabaw swoich znajomych.  Nie przepadała za imprezami, balami i innymi tego typu rozrywkami. Wolała zamknąć się w sypialni z książką i świeczkami zapalonymi dookoła, z których unosiły się przeróżne, przyjemne zapachy. O tak, Evelyn zawsze była inna. 

~*~

Siedziała przy stole Ślizgonów z rękami opartymi o blat i wzrokiem utkwionym w przestrzeń. Nie interesowało ją co mówi Dumbledore, jak zawsze. Bo co roku mówił to samo. Zakazy, nakazy, przestrogi, porady, złote myśli. Nagle drzwi do Wielkiej Sali się otworzyły i wbiegł przez nie Filch. Podnosił wysoko kolana, co wywołało śmiech wśród uczniów. Za to kompletnie odebrało im mowę, gdy wkroczyły do niej piękne uczennice francuskiej szkoły Beauxbatons. Panowie przyglądali im się z zachwytem, dziewczyny z nutką nienawiści. A Evelyn bez uczuć. Podobnie było, gdy wszystkie uczennice wydały jęk zachwytu nad uczniami z bułgarskiego Durmstrangu. I znowu, nic jej to nie ruszyło. Spuściła wzrok i kiedy tylko mogła zaczęła jeść swoją kolację. 
Podobnie było w drugiej klasie, gdy wszystkie dziewczynki zachwycone były nowym nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią. A dla niej Lockhart, był narcystycznym lalusiem, w którym od razu coś jej się nie podobało. Fałsz i niepewność miał wymalowane na twarzy. Skrzywiła się, kiedy podał im jakiś głupi test na swój własny temat. Wtedy nawet nie starała się tego wypełnić.
Tym razem zlustrowała wzrokiem nowo przybyłych, przyjęła do wiadomości informacje o Turnieju i, kiedy było to możliwe, odmaszerowała do lochów.

~*~

Jęknęła wpatrując się w swojego kota, który biedny, miał być zaraz powiększony do rozmiarów tygrysa. Nie lubiła na nim czarować, bo zawsze miała wrażenie, że jego to boli. Skrzywiła się, patrząc na jego przymknięte oczy. Udawał że śpi. Typowe dla tego kocura. W sumie przez większość dnia nie robił zbyt wiele. 
- Dobrze moi drodzy... Żeby wasze zwierzęta urosły, musicie obrócić nadgarstkiem i wypowiedzieć formułę Crescere. Uwaga...- powiedziała i zrobiła wszystko to o czym mówiła, a jej kocur siedzący na podłodze, nagle sięgał jej niemal do biodra.- Teraz wasza kolej...
Chodziła między ławkami, pomagając tym, którym średnio wychodziło.  Kiedy lekcja dobiegła końca McGonagall poprosiła ich o jeszcze moment na ogłoszenie pewnej rzeczy.
- Wiem, że w tym tygodniu jest bal, ale macie na za tydzień pracę domową. Napisać esej na temat animagów. Na dwie rolki pergaminu. Zajmiemy się teraz tym tematem i zobaczymy czy ktokolwiek z was ma do tego predyspozycje. Koniec lekcji... Panno White... Mogę panią prosić?- zapytała nauczycielka, na co blondynka skinęła głową i pozostała w sali.
- Wiem, że jest pani zarejestrowana jako animag.- powiedziała podnosząc na nią wzrok zza biurka.
- Zgadza się.
- Czy ktoś z pani znajomych o tym wie?
- Ja nikomu nie powiedziałam. 
- W porządku. Lepiej żeby tak zostało. To rzadkie, że tak młoda osoba już ma tę umiejętność... Dlatego chciałam prosić, żeby pani nadal nikomu nie mówiła...
- Oczywiście...- uśmiechnęła się do niej i napięcie odwróciła się w stronę drzwi.

~*~

Obejrzała się w lustrze i zdecydowała, że wygląda wyjątkowo dobrze. Lekko pofalowane włosy opadały na szczupłe ramiona, makijaż był wyrazisty i podkreślał kolor jej oczu. Sukienka była w kolorze brudnego różu, opięta w biuście i luźna, lekka od pasa w dół. Nie przepadała za balami. Zdecydowanie bardziej wolałaby posiedzieć z kilkoma osobami, napić się ognistej i śmiać z byle czego. Przypominał jej się w bal w czwartej klasie. Poszła na niego z Zabinim, bo oboje woleli być w tym czasie w innym miejscu. Poszli razem, potańczyli, spili się i wrócili do dormitorium. Wtedy też się tak szykowała, też wpatrywała się długo w swoje odbicie.  Też nie mogła uwierzyć, że to ona.
- Jak to jest z wami kobietami, że potrzebujecie tyle czasu na to żeby się wyszykować?! Wchodzę, bez względu na to czy jesteś ubrana czy nie.- warknął jej partner wchodząc do pokoju.- Oh...
- Co?- odpyskowała odwracając się w jego kierunku. Miał na sobie idealnie dopasowaną szatę wyjściową i ręce ukryte w kieszeni.
- Nieźle.
- Dzięki. Mistrz komplementów z ciebie... Powinnam ci kazać czekać przed Wielką Salą. Ludzie powinni zobaczyć twój aktualny wyraz twarzy.- zaśmiała się podchodząc do niego i zamykając jego usta, zdecydowanym ruchem ręki.- Uważaj bo się oślinisz, a wtedy nie pokażę się z tobą publicznie. 
- Czy ty, White, kiedykolwiek będziesz dla mnie miła?
- Nie licz na to, Malfoy.
Nadstawił jej ramię, w które wsunęła swoją szczupłą dłoń.
- Nienawidzę tego...
- Pokażemy się na chwilę, a potem poprawię ci nastrój...- zaśmiał się przejeżdżając dłonią po jej skórze.
- Nie rób tego przy ludziach, bo jeszcze zrobię coś, czego będziemy żałować...- powiedziała cicho odwracając się w jego kierunku. W salonie dołączyli do reszty Prefektów, którzy mieli rozpocząć całą tę szopkę. Stwierdziła, że żadne z nich nie wygląda nawet w połowie tak dobrze jak oni. Weasley może i nie miał szaty z czwartego roku, ale i tak nie wyglądał lepiej niż wtedy. Zaśmiała się pod nosem wychodząc z uniesioną głową. Dołączyli do McGonagall i zostali wprowadzeni do sali. Wyglądało to jak dwa lata temu, tylko pary się zmieniły, a Evelyn miała ochotę błagać o wypuszczenie. 
- Uśmiechnij się, księżniczko.- usłyszała koło ucha. Zgromiła Malfoy'a spojrzeniem i wykrzywiła usta w wymuszonym uśmiechu.

Potter Waltz  
Usłyszała pierwsze dźwięki znanej melodii. Wolałaby teraz stoczyć walkę z trollem niż być tutaj. Poczuła jak Draco swobodnie prowadzi ją w tańcu. Jego płynny ruch był niemal hipnotyzujący. Uniósł ją jakby była lekka jak piórko. Zaskoczyło ją, z jaką gracją i wyczuciem się poruszał. Zdecydowanie wychodziło im to najlepiej. Bez względu na to jak dobrze radziła sobie Hermiona, Ron miał dwie lewe nogi jeśli chodzi o taniec. I o wszystko inne. A oni wirowali jak para tancerzy, która robi to od urodzenia. Zaśmiała się cicho.

On i Ona. Król i Królowa Slytherinu. Ci których wszyscy pragnęli, których wszyscy się bali. Piękni, idealni, aroganccy, poruszający się w nienaganny sposób, ubrani w drogie stroje, które świetnie współgrały z pewną siebie, wyprostowaną postawą.
Idealni w każdym calu.
Podobni do siebie i  pasujący do siebie pod każdym względem.
Królewska Para. 

- Nie spodziewałam się, że tak dobrze tańczysz.- powiedziała, kiedy okręcił ją wokół własnej osi.
- A ja doskonale wiedziałem, że świetnie tańczysz...
Do czterech pierwszy par dołączyły kolejne. Przejechał dłonią po jej plecach i przyciągnął do siebie.
- Podobno nie należy ufać temu, kto potrafi tańczyć.
- Przypomnij mi jeszcze raz, dlaczego ja się zgodziłam, żeby z tobą przyjść?
- Jesteśmy Prefektami.
- Ah no tak...- skrzywiła się.- Teraz muszę znosić twoje czarujące uwagi.
- Uwielbiasz je,
- Racja...- jęknęła, gdy znowu ją uniósł i opuścił powoli na ziemię tuż przed sobą. Jak długo marzyła o tej chwili, a teraz gdy nadeszła, wolała rzucać nieprzyjemne i uszczypliwe uwagi, zamiast delektować się przyjemnością wypływającą z tego tańca. Spojrzała w jego szare tęczówki. Były puste i zimne, a na ustach miał przyklejony sztuczny uśmiech. Nadal się przejmował, nadal się martwił, ale ukrył to skutecznie. Tylko nie przed nią.
Długo nie wypuszczał jej z objęć, często wywołując na jej ustach szeroki uśmiech. Niechętnie oddał ją w ręce Blaise'a.
- O co z wami chodzi?- zapytał czarnoskóry patrząc jak jego przyjaciel tańczy z Pansy. 
- O nic. Musieliśmy przyjść razem.
- Evelyn, przecież cię znam... 
Przełknęła głośno ślinę i spuściła wzrok. 
- Po prostu zadowalam się tym co dostaję...- powiedziała cicho.
- Wiesz, że to ty będziesz cierpieć? Wiesz, że się zaangażujesz, a on i tak cię skrzywdzi. 
Popatrzyła na niego skruszona.
- On się nie zaangażuje, bo ma jakieś blokady w głowie. A ty w końcu będziesz miała dość tego chorego układu i wtedy odepchnie cię od siebie...- kontynuował. 
- Nie zaangażuję się.- powiedziała z pewnością w głosie.- Umiem kontrolować swoje uczucia...
- A ja nie wierzę...- szepnął i wypuścił ją z objęć, odchodząc. Westchnęła głośno i wyszła z Wielkiej Sali. Ruszyła w stronę dormitorium, mając dość tego balu. Chciała zdjęć sukienkę, niewygodne buty, zmyć makijaż i owinąć się kocem.
- No ładnie, zostawiasz swojego partnera?!- krzyknął blondyn biegnąc za nią.
- I tak masz to gdzieś.
- Nie mam. Przyszliśmy razem, to razem wyjdziemy.- wzruszył ramionami i idąc obok niej. W milczeniu.
Dopiero kiedy weszli do korytarza przed ich sypialniami, przycisnął ją do ściany i złączył ich usta w namiętnym pocałunku, oplatając rękami jej talię i przyciskając jej ciało do swojego. Na początku nie chciała tego odwzajemnić, ale ostatecznie się poddała. Uśmiechnął się, gdy wsunęła dłoń w jego włosy, a drugą otworzyła drzwi do siebie. Przewrócili się na jej łóżko, jednak kiedy Malfoy podniósł głowę, spotkał się wzrokiem z jej kotem. I zamarł.
- Co?- spytała unosząc się lekko z zaskoczeniem.
- On ma zielone oczy...
- No. Co ty taki zaskoczony?
- Kot, który do mnie przychodził miał niebieskie.
- Wydawało ci się... Była noc, światło ograniczone... Przestań to analizować.- powiedziała zwracając jego twarz w swoim kierunku.- Przestań myśleć, Draco...- szepnęła takim tonem, że momentalnie wszystko z niego uleciało. Wątpliwości, pytania i zaskoczenie zniknęło. Na powrót wpił się w jej usta zsuwając szybkimi ruchami jej sukienkę. Czy oboje zastanawiali się co dalej? Nie. Czy ona analizowała słowa Zabiniego? Nie. Czy on myślał o nagłych podejrzeniach, które zalały jego głowę? Nie.
Poddali się chwili i namiętności. Pozwolili by pożądanie nimi zawładnęło, a zdrowy rozsądek zniknął. Przynajmniej ten jeden, ostatni raz, gdy za oknem padał deszcz, a ich ciała spowijał mrok.


~*~

Mówiła o mitologii... Szedł wzdłuż półek szukając odpowiedniej książki. Tak rzadko bywał w bibliotece, że znalezienie właściwego tytułu zajęło mu wyjątkowo dużo czasu. W końcu, po niemal godzinie chodzenia między półkami znalazł to czego szukał. Otworzył ogromny tom, szukając czegokolwiek na temat imienia jej kota. Zamarł.
Ladon to w mitologii greckiej, smok o stu głowach, który był wyjątkowo silny i nigdy nie zasypiał przez co został wytypowany przez Herę do pilnowania złotych jabłek Hesperyd, swojego prezentu ślubnego od Gai. Jabłka te miał mu odebrać Herakles, jako jedną ze swoich dwunastu prac. Smok zwykł owijać się wokół drzewa i blokować do niego dostęp. Przynieść miał je Atlas w zamian za tymczasowe zastąpienie go w utrzymywaniu na swoich barkach kuli ziemskiej. Aby ominąć smoka, Herakles wystrzelił w jego kierunku z łuku, trafiając go śmiertelnie. Gdy Hera dowiedziała się o losie Ladona, bolejąc po stracie, umieściła jego wizerunek na niebie, blisko bieguna.
Ladon - Smok - Gwiazdozbiór Smoka. 
Wszystko sprowadzało się do jednego.
Do niego.






~*~
Następny rozdział: 09.01.2016, godzina 18:00

4 komentarze

  1. Ha! Wiedziałam, że kot to nie kot :P Fajnie jest coś zgadnąć :P
    Co do imienia... Również super pomyślane.
    Jedyne do czego jest się doczepić to zbyt krótkiego rozdziału :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że teoria się sprawdziła :D imię kota sprawiło mi sporo problemów, bo musiało mieć głębsze znaczenie, a nie prosto było cokolwiek znaleźć :D ale chyba się udało :)

      Usuń
  2. No proszę. Nie myślałam, że Draco, aż tak zwróci uwagę na oczy kota, że ruszy się do biblioteki i sprawdzi co znaczy jego imię. Coś czuję, że na pewno będzie dość zdziwiony, ale i pewnie odsunie się od White, w końcu to jednak są uczucia. A ona... cóż Zabini zasiał ziarnko niepewności i będzie ono w niej kiełkowało.
    Życzę weny i zapraszam do mnie,
    http://dark-side-of-life-hermiona-granger.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, reakcję Draco bardzo łatwo przewidzieć :D
      Żeby się przekonać, zapraszam jutro po południu :)
      Czekam na nowość u Ciebie :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń