Ariana | Blogger | X X

9 sty 2016

Rozdział 10 - 'Dying'

Minęły dwa tygodnie. Dwa długie tygodnie, w których nie zamieniła ani słowa z Malfoy'em. Widywała go tylko na lekcjach i posiłkach. Na Eliksirach przesiadł się do Zabiniego, zamieniając się z Nottem. Na posiłkach siadał kilka metrów od niej i uparcie milczał. Spotkanie go w sypialni graniczyło z cudem. W drużynie powiedział, że rezygnuje, a rolę kapitana przekazuje Blaisowi. A kiedy chciała podejść i porozmawiać, to odchodził w przeciwnym kierunku. Zaczynała drażnić ją ta sytuacja i zawieszenie w jakim żyła.

Szła powoli, ciemnymi korytarzami, sprawdzając wszystkie zaułki i upewniając się, że nikt się nie kręci po szkole. Miała mnóstwo czasu na to żeby się wściekać i myśleć. Współczuła każdemu kto wszedł by jej teraz w drogę. Jednak korytarze były puste i wręcz przerażająco ciche. Jedyny odgłos, wynikał z jej kroku.
Nie powinna mieć do nikogo pretensji poza sobą. Przecież wiedziała, że to się tak skończy. Zabawi się, a potem odsunie. Gorzej, że czuła się jak zwykła dziwka, która władowała się do łóżka Panu Popularnemu, zaoferowała mu trochę rozrywki i poszła w odstawkę. Różnica między nią, a innymi polegała na tym, że z nią wytrzymał dłużej niż jedną noc. Ale tak, była dziwką. Puściła się z Malfoy'em udając, że nic nie czuje, że jest w stanie się nie angażować. Tylko kogo ona próbowała oszukać? Zabini miał rację. Przeceniła swoje umiejętności do bycia bezuczuciową suką. Westchnęła głośno, pozwalając na to, by jej myśli zerwały się ze smyczy i poszybowały gdzieś daleko. Usłyszała jak głośny grzmot przerywa ciszę, wywołując drżenie okien. Ona też zadrżała. Nie lubiła burzy. Cieszyła się, że jej obchód się kończył i mogła wrócić do pokoju, zagrzebać się pod kołdrę i usnąć. Listopad był niestety dla wszystkich bardzo nieprzychylny. Deszcz lał niemal każdego dnia, temperatura nie zachęcała do opuszczania zamku, a wyładowania atmosferyczne, mimo wszystko, zakłócały spokój nocy. Wszyscy jednak dobrze wiedzieli, że niedługo spadnie śnieg i zima zagości na dobre dookoła nich. W końcu od świąt dzielił ich miesiąc. 

~*~

W ciszy odkurzała kolejne książki i wnosiła je na półki za pomocą zaklęć. To był jej ostatni dzień szlabanu, który zamiast dwóch tygodni trwał niemal dwa miesiące, z powodu obowiązków i braku czasu.
- Dużo tego zostało?- spytał Potter wychylając się zza jednego z regałów.
- Nie. Jeśli dzisiaj się zepniemy to powinniśmy skończyć.- powiedziała cicho.
- Wszystko ok? Jakoś dzisiaj wyjątkowo mi nie dogryzasz...
- Hmm... Słucham?- spytała jakby wybudzona nagle ze snu.
- Spytałem czy wszystko okey.
- Nie twój biznes, Potter.
- Słyszałem, że Malfoy odszedł z drużyny.
- Odszedł.- powiedziała beznamiętnym tonem.
- Kto objął jego stanowiska?
- Kapitanem jest Zabini. A ja Szukającym... Także szykuj się Potter w przyszłym tygodniu na ostrą walkę...
- Oh liczę na to. Wybierasz się do Slughorna? Słyszałem, że ciebie też zaprosił.
- Niestety. Matka nalega. Osobiście olałabym dziada... 
- Nie jest taki zły. Dziwny...
- Nawet bardzo. 
- Wykorzystałaś już Eliksir?
- Nie interesuj się, panie Jestem-Wybrańcem-Uratuję-Świat.
Nie jestem Wybrańcem. Nie jestem bohaterem. Nie rozumiesz jak to jest, gdy wszyscy oczekują od ciebie cudów, a ty boisz się, że zawiedziesz. Ta presja wykańcza.
- Wiem jak to jest. Moi rodzice mają za wysokie wymagania.- szepnęła spuszczając wzrok.
- Kiedyś to się skończy. 
Uśmiechnęła się blado i wróciła do układania książek.

~*~

Założyła na siebie tak zwaną małą czarną, którą kupiła dawno temu, ale nie miała okazji założyć. Chciała ubrać się w coś prostego, niezbyt strojnego i pretensjonalnego. Delikatny makijaż i rozpuszczone włosy, dodatek w postaci złotej biżuterii i mogła iść na to chore spotkanie u Slughorna. Skrzywiła się, nie chcąc tracić czasu na to bezsensowne spotkanie.
- Wychodzisz?- usłyszała nagle z okolic łazienki. Odwróciła się zdziwiona marszcząc brwi.
- Słucham? Nie odzywasz się do mnie od ponad dwóch tygodni a teraz nagle pytasz czy wychodzę? Tak, wychodzę.
Nic nie powiedział znikając za drzwiami swojego pokoju. Warknęła głośno i wyszła od siebie trzaskając drzwiami.

- A pani ojciec, panno White... Pamiętam jak był uczniem Hogwartu. Wybitny jeśli chodzi o eliksiry. Blisko był z profesorem Snapem, czyż nie? Co teraz robi?- wypytywał nauczyciel, kiedy siedzieli przy okrągłym stole. Ona i Zabini, siedzący obok siebie, byli tak zażenowani, że oboje w duchu błagali o klątwę w swoim kierunku.
- Pracuje w Ministerstwie. Jest jednym z członków Rady.- odparła z nonszalanckim uśmiechem.
- Ah, zawsze wiedziałem że Nicholas sobie świetnie poradzi. A twoja matka, Victoria?
- Nie pracuje. Długo była Uzdrowicielką, jednak ostatnio zrezygnowała z tego. 
- Uzdolniona para... A pana matka, panie Zabini...
Wyłączyła się. Nie miała ochoty dalej słuchać, zastanawiając się o co chodziło Malfoy'owi, który odezwał się do niej pierwszy raz od dwóch tygodni.
- A nie mówiłem...- szepnął Blaise, gdy Horacy zajął się kimś innym.- Mam ochotę obić mu mordę.
- Nie. Wiedziałam na co się piszę. Nic nie rób, zachowuj się normalnie. Tak jak ja.
Odsunął się od niej kawałek, ale nadal bacznie obserwował jak się zachowuje i reaguje. Wiedział, że się przejmuje bardziej niż chce to pokazać.

Wracał akurat z wieczornego patrolu, gdy usłyszał głosy w okolicach wejścia do dormitorium. Wiedząc do kogo należą, wyjrzał delikatnie zza ściany, obserwując dwie postaci, ubrane na czarno.
-... serio, czuję się dobrze. Mogłam się tego spodziewać. Byłam idiotką, myśląc, że takie coś może być czymś więcej... Nie powinnam oczekiwać od tego człowieka nic więcej.
- To był najgłupszy pomysł jaki mogłaś mieć.
- Wierzyłam, że...
- Eve, on nie chce się otworzyć na nic dobrego. Jest wyprany z uczuć...
- Chyba też powinnam...
- Nie, nie powinnaś. Wiem, że czujesz coś do niego od ponad dwóch lat, ale nie widzę sensu... Odpycha cię od siebie... A ty jesteś zbyt... masz w sobie zbyt wiele emocji i uczuć, które i tak próbujesz ukryć, żeby je marnować na człowieka, który niszczy wszystko co dobre. Szkoda mi go, bo to mój przyjaciel. Ale ostatnio odsuwa od siebie wszystkich. Ile można prosić i walczyć? To obustronna walka... A tylko jedna ze stron chciała ją podjąć...
Chłopak przyciągnął do siebie dziewczynę i zamknął w silnym uścisku.
- Liczyłam, że da się to naprawić.
- Najwyraźniej się nie da...

~*~

Wróciła do pokoju, zastanawiając się co się wydarzyło. Niemal wszyscy poszli do Hogsmade, a kiedy wrócili, cała szkołę obiegła wiadomość, że Katie Bell została... napadnięta. Ktoś dał jej pudełko, które otworzyła, co poskutkowało dziwnym zachowaniem i obrażeniami. Wiedziała, kto to zrobił. Ale nie miała zamiaru się tym przejmować. Sam tego chciał, to teraz będzie działał w pojedynkę. Nie będzie się angażować. Jej domysły potwierdziło trzaśnięcie drzwi i blondyn, który oddychając głośno wpadł do sypialni, ściągając z siebie szalik, kurtkę i sweter, jakby blokowały jego oddech. Kiedy zauważył, że mu się przygląda, zatrzasnął drzwi do swojego pokoju. Skrzywiła się i pokręciła przecząco głową. Ten człowiek, wydał na siebie wyrok. Nie mogła uwierzyć, że tak łatwo się poddał i postanowił zostać samotnikiem.

~*~

- Damy popalić Gryfonom!- krzyknął Zabini tuż przed meczem, czym wywołał cichy śmiech u Evelyn.
- Nieźle.- podeszła do niego wolnym krokiem.
- Daję radę?
- No, ostatecznie... Nie najgorszy z ciebie kapitan.- powiedziała związując włosy w kucyka.
- Złap Znicza, blondasku...
- Tak jest, kapitanie!- zasalutowała i stanęła tuż przed wyjściem na boisko. 
- Pogoda średnia... 
- Damy radę! Jak zawsze. 
Wylecieli na boisko od razu zajmując pozycje. Rozejrzała się po trybunach, ale nie zauważyła platynowych włosów Malfoy'a. Zresztą czego się spodziewała? Słyszała jak w nocy zrywa się co chwila, dręczony przez koszmary i wizje. Odrzucił jej pomoc, więc nic więcej nie mogła zrobić. Skupiła się na szukaniu wzrokiem złotej kuleczki, która nie chciała się pokazać. Potter wisiał kilka metrów dalej robiąc dokładnie to samo. Reszta grała, jak zwykle brutalnie i jak zwykle synchronicznie, chociaż Wieprzlej bronił nieźle, jak na niego. Teraz przydał jej się świetny, koci wzrok i zauważyła Znicz nad trybunami. Momentalnie rzuciła się w pogoń, chcąc złapać go i udowodnić wszystkim, że i na tej pozycji sobie poradzi. Słyszała, że Potter jest tuż za nią, ale to ona musiała tryumfować w dzisiejszym meczu. Kiedy już niemal czuła skrzydełka na swojej skórze, poczuła uderzenie, a po chwili silny ból. Poszybowała w dół tracąc kontrolę nad wszystkim, włącznie ze świadomością. Uderzyła o ziemię z impetem i nikt nie wiedział czy nadal żyje. 

Widział jak leci. Jak jej drobne ciało zbliża się do ziemi z ogromną prędkością. Nie miała szans. Za duża wysokość i prędkość. Poszukał w głowie formułki i wycelował różdżkę w jej stronę prosząc by nie było za późno. Zdawało mu się że zdążył. Nie widział jednak że jej głowa uderzyła o ziemię mimo iż ciało zawisło kilka metrów nad nią. 

Nigdy nie zastanawiała się nad tym jak wygląda umieranie. To chyba to wrodzone przekonanie nastolatków o nieśmiertelności. Pomimo sytuacji w jakiej przyszło jej żyć. Nigdy o tym nie myślała. Śmierć była dla niej zbyt odległa. A może zbyt bliska dlatego odrzuciła wszelkie rozmyślania o niej. Wolała by ją zaskoczyła. Nie chciała się zamartwiać tym że jutro może zginąć. Nigdy jednak nie myślała że przyjdzie jej umrzeć podczas meczu. Te kilka sekund świadomości, gdy zrozumiała beznadzieje swojego położenia, wywołały jedną myśl: Nie chcę umierać. Nie teraz. 
A potem tylko mrok.






~*~
Następny rozdział: 13.01.2016, godzina 18:00
Rozdział 11 - 'Leave Me Alone'

3 komentarze

  1. Oj, fajny ten rozdział. Jak zwykle dużo się dzieje. Mam nadzieję, że jednak nie usmiercisz głównej bohaterki, żeby udowodnić Malfoyowi co stracił...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że z czystym sumieniem mogę napisać, że to za wcześnie na zabicie głównej bohaterki :D Ale z całą pewnością, coś do Draco dotrze dzięki temu wypadkowi :D
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Podoba mi się akcja i mam nadzieję, że nadal będziesz nas w niej utrzymywała. Malfoy mi działa na nerwy! Zabini miał co do niego rację. Co do wypadku White, jestem ciekawa kto ją uratował... Malfoy? Lecę czytać dalej, a Ciebie zapraszam do mnie na nowy rozdział,
    http://dark-side-of-life-hermiona-granger.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń