In Noctem
- Zauważyliście, że ostatnio dyrektor znika? Nie ma go kilka dni, potem nagle się pojawia i znowu znika...- powiedział Nott jedząc swoją porcje obiadu. Evelyn spojrzała kątem oka na blondyna, który dłubał widelcem w posiłku. Uderzyła go łokciem w bok i skarciła wzrokiem.- Znowu go nie ma. I Pottera też nie.
- Zauważyliście, że ostatnio dyrektor znika? Nie ma go kilka dni, potem nagle się pojawia i znowu znika...- powiedział Nott jedząc swoją porcje obiadu. Evelyn spojrzała kątem oka na blondyna, który dłubał widelcem w posiłku. Uderzyła go łokciem w bok i skarciła wzrokiem.- Znowu go nie ma. I Pottera też nie.
Draco zbladł jeszcze bardziej, chociaż wszyscy myśleli, że to niemożliwe. Zerwał się z miejsca i wybiegł z Wielkiej Sali. Popatrzyła na Zabiniego, który westchnął głośno.
- Pewnie coś mu zaszkodziło...- powiedziała cicho Evelyn, wychodząc za nim. Nie miała pojęcia gdzie mógł się podziać, ale strzeliła, że wrócił do ich sypialni. Nie myliła się. Klęczał przed toaletą i wymiotował, chociaż wiedziała, że nie miał czym, bo od wczoraj nic nie jadł. Usiadła obok niego, odsuwając ze spoconego czoła włosy.
- Idź, to obrzydliwe...- jęknął czując jak zalewa go kolejna fala mdłości. Usiadła za nim i przytuliła chłodny policzek do jego karku.- Dzisiaj... To wydarzy się dzisiaj...
Czuła, że jego skóra jest cieplejsza niż powinna. Złapała do ręki chustkę i zmoczyła chłodną wodą, okładając jego kark i czoło. Nie mogła znieść tego w jakim był stanie.
- Tak, czy tak będę mordercą...- jęknął wydając z siebie szloch. Co ona miała powiedzieć w takiej sytuacji? Jak mogła mu pomóc i ulżyć? Torsje nie ustępowały, a jego ciało zaczęło drżeć.- Muszę się ogarnąć... Jeszcze mamy lekcje...
- Nigdzie nie idziesz, Draco jesteś wyczerpany.
Odsunął się kawałek, czując że tymczasowo wszystko się uspokoiło. Oparła głowę o jego ramię. Siedzieli tak w milczeniu nie potrafiąc znaleźć wyjścia z tej sytuacji.
- Wejdą do szkoły. Pokonają aurorów i nauczycieli. Ktoś podpali Hogsmade... Żeby Dumbledore wrócił do szkoły...- mówił cicho z rękami spuszczonymi wzdłuż ciała. Pogłaskała go po plecach.- Muszę iść. Muszę się przygotować. Nie mogę tak wyglądać...
Odepchnął ją od siebie i wyszedł do swojego pokoju, zatrzaskując drzwi. Musiała wyjść na powietrze. Musiała poczuć zimno na policzkach, bo miała wrażenie że sama ma podwyższąną temperaturę.
Stanęła na dziedzińcu. Coś wisiało w powietrzu. Wszyscy to czuli. Spoglądali w mroczne, pochmurne niebo, czekając. Nikt nie wiedział na co. Wiatr rozwiał jej włosy gdy popatrzyła tak jak inni w górę. Mrok, smutek i niepewność. Wisiały w powietrzu jak gęsta mgła. A czas jakby się zatrzymał.
- Wracajcie do swoich domów!- krzyknęła McGonagall również spoglądając w niebo, a jej szata złowrogo trzepotała na silnym wietrze. Stała jeszcze chwilę, jak zawieszona, po czym zerwała się i pobiegła do sypialni blondyna. Ale go tam nie znalazła.
- Draco!- krzyknęła, na co odwrócił się zaskoczony i popatrzył w jej oczy.- Nie rób tego. Wiem, że nie ufasz i nie lubisz Pottera, ale Zakon ma mojego brata... Chronią go i siostrę Blaise'a. Ciebie też mogą. Sprowadzą twoją rodzinę, wszystko się ułoży. Ale błagam cię... Nie rób tego...- załkała, widząc jego minę. Jakby ktoś zaprogramował w nim mordercę, a nie tego przerażonego chłopaka sprzed zaledwie 30 minut. Jego oczy były puste, ale skupione.
- Masz rację, nie ufam mu...- zmarszczył brwi.
- To zaufaj mi...- szepnęła podchodząc bliżej i dotykając jego policzka.- Nie przekraczaj granicy...
- NIE!- krzyknął, a ona odsunęła się jak oparzona, myśląc że te słowa były skierowane do niej. W jej oczach malował się smutek i zawód, kiedy opadła z jękiem na ziemię, trafiona zaklęciem jednego ze Śmierciożerców.
- Na wieżę, Draco... Zaraz dołączymy do ciebie...- zasyczała Bellatrix pojawiają się obok niego znikąd. Popatrzył na targane bólem ciało blondynki i odwrócił się wbiegając po schodach na szczyt wieży. Do jego uszu doszły jeszcze głośne krzyki Evelyn.
Dumbledore's Farewell (do końca)
- Dobry wieczór, Draco...- powiedział Dumbledore podnosząc się z ziemi.- Co cię tu sprowadza w ten jakże rześki wieczór?
- Kto tu jeszcze jest?- warknął chłopak, celując w niego różdżką.- Słyszałem, że z kimś rozmawiasz!
- Często mówię sam do siebie... Jest to całkiem przydatne...- odparł spokojnie.- Zawsze tak ci ufano, Draco? Nie jesteś mordercą...
- Skąd to możesz wiedzieć? Zdziwiłbyś się do czego jestem zdolny!
- Rzucenie czaru na naszyjnik i przekazanie go Katie Bell, ażeby ta dostarczyła go mnie? Albo zastąpienie miodu w butelce trucizną, a potem próba przekazania jej mi? Wybacz, ale te próby były tak nieudolne, że mam wrażenie, że się w ogóle nie przyłożyłeś...- spokojny głos dyrektora źle na niego działał. Nagle jego dłoń zaczęła się trząść, a oczy się zaszkliły.
- Zaufał mi. Zostałem wybrany!- odsłonił Mroczny Znak na przedramieniu. Starzec popatrzył na no z nieukrywanym smutkiem. Zawsze wierzył, że ten chłopak wyjdzie na prostą, pomimo kiepskiego startu w życiu. Liczył, że będą z niego ludzie, że nie wda się w ojca.
- Ułatwię ci to...
- Expeliarmus!- różdżka Albusa wylądowała kilka metrów dalej.
- Bardzo dobrze... Nie jesteśmy sami...- dodał po chwili milczenia.- Są tu także inni... Jak?
- Szafka Zniknięć w Pokoju Życzeń. Naprawiłem ją.
- Niech zgadnę... Ma swoją bliźniaczkę...
- U Borgina i Burkesa. Stworzyłem przejście.
- Genialne! Draco... Znałem kiedyś chłopca, który podejmował tylko złe decyzje w życiu. Pozwól sobie pomóc.
- Nie chcę twojej pomocy...- powiedział blondyn ze łzami w oczach.- Nie rozumiesz? Muszę to zrobić. Muszę cię zabić. Albo on zabije mnie...
- Głupcze, nie zrób jej krzywdy bo White cię zabije...- warknęła Lestrange w jego kierunku, po czym znowu zwróciła się do Dumbledora.- Chciałabym, Albusie. Ale obawiam się, że nie mamy na to czasu... Zrób to!- skierowała swój wzrok na swojego bratanka.
- Nie ma odwagi...- powiedział jeden ze Śmierciożerców.- Tak jak jego ojciec. Pozwólcie mi to zakończyć po swojemu.
- Nie! Czarny Pan zażyczył sobie, żeby zrobił to chłopak.- warknęła czarnowłosa czarownica. Evelyn płakała cicho, kręcąc przy tym głową.- To twoja chwila. Zrób to... No już, Draco! Natychmiast!- krzyknęła, a wszystkich dookoła zmroziło.
- Dosyć tego.- usłyszeli nagle, gdy na wieży pojawiła się kolejna osoba. Snape wyszedł popychając Dracona na bok. Stanął na wprost Albusa i popatrzył mu w oczy.
- Severusie...- powiedział błagalnym tonem dyrektor.- Proszę...
- Avada Kedavra...- powiedział, a dyrektor runął martwy wprost w przestrzeń, uderzając w końcu o dzieciniec zamku. Bellatrix wyczarowała nad szkołą Mroczny Znak, a Carrow puścił dziewczynę, która zachwiała się, ale utrzymała na nogach. Severus pociągnął blondyna w stronę schodów, a tuż przy nich dziewczyna złpała go za rękę i zacisnęła palce. Zeszli z innymi do Wielkiej Sali, a stamtąd w stronę lasu. Gdy jego ciotka zniszczyła pomieszczenie, w którym jeszcze dziś rano siedzieli z przyjaciółmi, Draco o mało nie rozpłakał się jak dziecko. Człowiek, który mimo wszystko w niego wierzył, który zawsze chciał każdemu pomóc, nawet jemu, leżał martwy u stóp Wieży Astronomicznej, a miejsce, które mógł nazwać domem, było rujnowane, przez jakąś wariatkę, nie mówiąc o dziewczynie, która szła obok niego mimo bólu. Poczuł, jak ciągną go za sobą. Szok i adrenalina odebrały mu rozum, poddawał się wszystkiemu co z nim robili. Dopiero przy wyjściu się zatrzymał i spojrzał na Evelyn. Pocałował ją mocno, desperacko chcąc jej wszystko przekazać. Pocałunkowi nie towarzyszyła jednak namiętność ale brutalność, gdy ich wargi miażdżyły się a dłonie niaml wyrywały włosy. Oderwali się od siebie głośno dysząc.
- Zostań...- powiedział i zostawił ją samą znikając w mroku.
Nie zabił. Nie umiała myśleć o niczym innym, jak o tym, że go nie zabił. Że nie zawiódł swoich przyjaciół, którzy wierzyli, że nie jest w stanie tego zrobić. Spojrzała w kierunku dziedzińca. Widziała ciało dyrektora na ziemi. Z jej ust wyrwał się głośny szloch. Człowiek, który od wielu lat służył im pomocą, którzy wierzył w nich, opiekował się nimi i zawsze był tam dla nich, był martwy. Nie umiała tego opisać, ale czuła się, jakby zginął ktoś więcej niż tylko dyrektor. Dla niej zginął człowiek, który wiele razy pomagał jej znaleźć siłę, by dalej walczyć z przeciwnościami. Ruszyła w tamtym kierunku. Uczniowie i nauczyciele zaczęli zbierać się dookoła niej. Poczuła jak Blaise bierze ją w objęcia i mocno do siebie przytula, odgarniając z twarzy, przylepione przez pot, łzy i krew włosy. Pokręciła przecząco głową, a on zrozumiał co chciała mu przekazać. Z jednej strony odetchnął z ulgą, że nie Draco zabił, jednak wszyscy poczuli pustkę, widząc tak bliskiego im człowieka, bez ducha. Widok Pottera, klęczącego przy nim, nikomu nie ułatwiał tej chwili. Jako pierwsza zrobiła to profesor McGonagall: uniosła do góry zapaloną różdżkę, a kilka sekund później, wszyscy zebrani na dziecińcu trzymali swoje. Mroczny Znak zniknął, pozostawiając jedynie zachmurzone niebo. Evelyn wtuliła się w ciało przyjaciela, czując że jak nigdy wcześniej, wszyscy uczniowie są teraz zjednoczeni w smutku. Ale ich dwójka nie płakała jedynie po utraconym dyrektorze, ale także nad losem przyjaciela, którego tu teraz nie było.
Biegła jednym z pustych korytarzy. Ludzie nie wiedzieli co się dzieje, stłoczyli się na dziedińcu albo w dormitoriach. Wpadła do Wielkiej Sali i zastała blondyna idącego w stronę Wieży Astronomicznej.
- Draco!- krzyknęła, na co odwrócił się zaskoczony i popatrzył w jej oczy.- Nie rób tego. Wiem, że nie ufasz i nie lubisz Pottera, ale Zakon ma mojego brata... Chronią go i siostrę Blaise'a. Ciebie też mogą. Sprowadzą twoją rodzinę, wszystko się ułoży. Ale błagam cię... Nie rób tego...- załkała, widząc jego minę. Jakby ktoś zaprogramował w nim mordercę, a nie tego przerażonego chłopaka sprzed zaledwie 30 minut. Jego oczy były puste, ale skupione.
- Masz rację, nie ufam mu...- zmarszczył brwi.
- To zaufaj mi...- szepnęła podchodząc bliżej i dotykając jego policzka.- Nie przekraczaj granicy...
- NIE!- krzyknął, a ona odsunęła się jak oparzona, myśląc że te słowa były skierowane do niej. W jej oczach malował się smutek i zawód, kiedy opadła z jękiem na ziemię, trafiona zaklęciem jednego ze Śmierciożerców.
- Na wieżę, Draco... Zaraz dołączymy do ciebie...- zasyczała Bellatrix pojawiają się obok niego znikąd. Popatrzył na targane bólem ciało blondynki i odwrócił się wbiegając po schodach na szczyt wieży. Do jego uszu doszły jeszcze głośne krzyki Evelyn.
- Dobry wieczór, Draco...- powiedział Dumbledore podnosząc się z ziemi.- Co cię tu sprowadza w ten jakże rześki wieczór?
- Kto tu jeszcze jest?- warknął chłopak, celując w niego różdżką.- Słyszałem, że z kimś rozmawiasz!
- Często mówię sam do siebie... Jest to całkiem przydatne...- odparł spokojnie.- Zawsze tak ci ufano, Draco? Nie jesteś mordercą...
- Skąd to możesz wiedzieć? Zdziwiłbyś się do czego jestem zdolny!
- Rzucenie czaru na naszyjnik i przekazanie go Katie Bell, ażeby ta dostarczyła go mnie? Albo zastąpienie miodu w butelce trucizną, a potem próba przekazania jej mi? Wybacz, ale te próby były tak nieudolne, że mam wrażenie, że się w ogóle nie przyłożyłeś...- spokojny głos dyrektora źle na niego działał. Nagle jego dłoń zaczęła się trząść, a oczy się zaszkliły.
- Zaufał mi. Zostałem wybrany!- odsłonił Mroczny Znak na przedramieniu. Starzec popatrzył na no z nieukrywanym smutkiem. Zawsze wierzył, że ten chłopak wyjdzie na prostą, pomimo kiepskiego startu w życiu. Liczył, że będą z niego ludzie, że nie wda się w ojca.
- Ułatwię ci to...
- Expeliarmus!- różdżka Albusa wylądowała kilka metrów dalej.
- Bardzo dobrze... Nie jesteśmy sami...- dodał po chwili milczenia.- Są tu także inni... Jak?
- Szafka Zniknięć w Pokoju Życzeń. Naprawiłem ją.
- Niech zgadnę... Ma swoją bliźniaczkę...
- U Borgina i Burkesa. Stworzyłem przejście.
- Genialne! Draco... Znałem kiedyś chłopca, który podejmował tylko złe decyzje w życiu. Pozwól sobie pomóc.
- Nie chcę twojej pomocy...- powiedział blondyn ze łzami w oczach.- Nie rozumiesz? Muszę to zrobić. Muszę cię zabić. Albo on zabije mnie...
Nagle na górę wpadły cztery kolejne osoby. Jeden ze Śmierciożerców trzymał w uścisku Evelyn, z różdżką wycelowaną w jej szyję.
- O proszę... Co my tu mamy.- powiedziała Bellatrix, przyglądając się dyrektorowi.- Dobra robota, Draco...- podeszła do niego i pocałowała w policzek.
- Dobry wieczór Bellatrix.- wtrącił się Dumbledore.- Chyba powinnaś przedstawić swoich kolegów. Biorąc pod uwagę, że jeden z nich chce zabić uczennicę, w dodatku córkę innego Śmierciożercy.- na te słowa dyrektora Evelyn jęknęła cicho, będąc uwięzioną w za silnym uścisku Carrow'a.- Głupcze, nie zrób jej krzywdy bo White cię zabije...- warknęła Lestrange w jego kierunku, po czym znowu zwróciła się do Dumbledora.- Chciałabym, Albusie. Ale obawiam się, że nie mamy na to czasu... Zrób to!- skierowała swój wzrok na swojego bratanka.
- Nie ma odwagi...- powiedział jeden ze Śmierciożerców.- Tak jak jego ojciec. Pozwólcie mi to zakończyć po swojemu.
- Nie! Czarny Pan zażyczył sobie, żeby zrobił to chłopak.- warknęła czarnowłosa czarownica. Evelyn płakała cicho, kręcąc przy tym głową.- To twoja chwila. Zrób to... No już, Draco! Natychmiast!- krzyknęła, a wszystkich dookoła zmroziło.
- Dosyć tego.- usłyszeli nagle, gdy na wieży pojawiła się kolejna osoba. Snape wyszedł popychając Dracona na bok. Stanął na wprost Albusa i popatrzył mu w oczy.
- Severusie...- powiedział błagalnym tonem dyrektor.- Proszę...
- Avada Kedavra...- powiedział, a dyrektor runął martwy wprost w przestrzeń, uderzając w końcu o dzieciniec zamku. Bellatrix wyczarowała nad szkołą Mroczny Znak, a Carrow puścił dziewczynę, która zachwiała się, ale utrzymała na nogach. Severus pociągnął blondyna w stronę schodów, a tuż przy nich dziewczyna złpała go za rękę i zacisnęła palce. Zeszli z innymi do Wielkiej Sali, a stamtąd w stronę lasu. Gdy jego ciotka zniszczyła pomieszczenie, w którym jeszcze dziś rano siedzieli z przyjaciółmi, Draco o mało nie rozpłakał się jak dziecko. Człowiek, który mimo wszystko w niego wierzył, który zawsze chciał każdemu pomóc, nawet jemu, leżał martwy u stóp Wieży Astronomicznej, a miejsce, które mógł nazwać domem, było rujnowane, przez jakąś wariatkę, nie mówiąc o dziewczynie, która szła obok niego mimo bólu. Poczuł, jak ciągną go za sobą. Szok i adrenalina odebrały mu rozum, poddawał się wszystkiemu co z nim robili. Dopiero przy wyjściu się zatrzymał i spojrzał na Evelyn. Pocałował ją mocno, desperacko chcąc jej wszystko przekazać. Pocałunkowi nie towarzyszyła jednak namiętność ale brutalność, gdy ich wargi miażdżyły się a dłonie niaml wyrywały włosy. Oderwali się od siebie głośno dysząc.
- Zostań...- powiedział i zostawił ją samą znikając w mroku.
Nie zabił. Nie umiała myśleć o niczym innym, jak o tym, że go nie zabił. Że nie zawiódł swoich przyjaciół, którzy wierzyli, że nie jest w stanie tego zrobić. Spojrzała w kierunku dziedzińca. Widziała ciało dyrektora na ziemi. Z jej ust wyrwał się głośny szloch. Człowiek, który od wielu lat służył im pomocą, którzy wierzył w nich, opiekował się nimi i zawsze był tam dla nich, był martwy. Nie umiała tego opisać, ale czuła się, jakby zginął ktoś więcej niż tylko dyrektor. Dla niej zginął człowiek, który wiele razy pomagał jej znaleźć siłę, by dalej walczyć z przeciwnościami. Ruszyła w tamtym kierunku. Uczniowie i nauczyciele zaczęli zbierać się dookoła niej. Poczuła jak Blaise bierze ją w objęcia i mocno do siebie przytula, odgarniając z twarzy, przylepione przez pot, łzy i krew włosy. Pokręciła przecząco głową, a on zrozumiał co chciała mu przekazać. Z jednej strony odetchnął z ulgą, że nie Draco zabił, jednak wszyscy poczuli pustkę, widząc tak bliskiego im człowieka, bez ducha. Widok Pottera, klęczącego przy nim, nikomu nie ułatwiał tej chwili. Jako pierwsza zrobiła to profesor McGonagall: uniosła do góry zapaloną różdżkę, a kilka sekund później, wszyscy zebrani na dziecińcu trzymali swoje. Mroczny Znak zniknął, pozostawiając jedynie zachmurzone niebo. Evelyn wtuliła się w ciało przyjaciela, czując że jak nigdy wcześniej, wszyscy uczniowie są teraz zjednoczeni w smutku. Ale ich dwójka nie płakała jedynie po utraconym dyrektorze, ale także nad losem przyjaciela, którego tu teraz nie było.
~*~
Następny rozdział: 27.01.2016, godzina 18:00
Rozdział 15 - 'Everything Has Changed'
Rozdział 15 - 'Everything Has Changed'
Podoba mi się, że nie zmieniałaś zbyt wiele w tych scenach. Spójnie udało Ci się wpleść losy Evelyn do kanonu.
OdpowiedzUsuńNo i jak zawsze moje banalne: "podobało mi się"
A taka osobista prośba ode mnie... Jeżeli możesz, nie zabijaj Severusa :P
Pozdrawiam SS
Bardzo mi zależy na tym, żeby to wszystko było jak najbardziej realne :) cieszę się, że mi to wychodzi ;)
UsuńCo do Severusa, nadal rozważam co zrobić, bo ocaliłam go w swoim drugim opowiadaniu :D Ale ponieważ to jedna z moich ulubionych postaci, to jest duża szansa, że w jego przypadku odejdę od kanonu. :)
Pozdrawiam :)