Ariana | Blogger | X X

20 sty 2016

Rozdział 13 - 'She Is A Cat' [+18]

W tym roku uczniowie wracali do szkoły na raty. Jedni tuż po nich, inni wykorzystywali przerwę do samego końca. On nie chciał siedzieć w ponurym domu, pełnym Śmierciożerców. Postanowił od razu jak to możliwe pojawić się w szkole. Samotność była lepsza niż znoszenie ich obecności. Poza tym mógł dalej sprawdzać Szafkę Zniknięć i próbować zrealizować swoje zadanie. Poza tym liczył, że będzie miał okazję porozmawiać z Evelyn. Jednak ona nie wróciła. Jej pokój nadal był pusty i cichy. Jednak u siebie na łóżku znalazł małą paczuszkę. Zastanawiał się od kogo był prezent i kiedy ten ktoś zdążył go tu podłożyć. Otworzył pudełeczko, w którym były eleganckie i subtelne spinki do mankietów z kamieniem księżycowym. Na karteczce, wykaligrafowany był krótki napis:
Podobno kamień księżycowy otwiera serce i pomaga w przyjmowaniu i dawaniu miłości.

~*~

Był już 1 stycznia i wszyscy wrócili do szkoły. Ale nie ona. Wszedł do jej pustej sypialni, zastanawiając się dlaczego nadal się w niej nie pojawiła. Zamknął za sobą drzwi i położył się na łóżku, nadal uparcie nie usypiając. Nasłuchiwał pół nocy, czekając na trzaśnięcie drzwi w pokoju obok. Ale nic takiego się nie wydarzyło. Bał się, że coś złego się wydarzyło, że stała jej się krzywda i dlatego nie wróciła. 

Uparcie wmawiał sobie że jej nie potrzebuje. Prawda była inna. Bez niej faktycznie było gorzej. Od kilku tygodni pił niemal codziennie, topiąc problemy w alkoholu. Czasem do tego stopnia, że lądował nieprzytomny na podłodze. Było z nim źle. I to bardzo.

I tym razem leżał na łóżku, wpatrując się w sufit, a jego umysł zamroczony był lekko przez alkohol, który udało mu się przemycić do szkoły. Nie do końca docierało do niego co się dzieje wokół, jednak kiedy usłyszał hałas po drugiej stronie ściany, uspokoił się wiedząc że jest Evelyn jest cała. 
Od powrotu ze świąt blondynka go unikała. Role się odwróciły i teraz to ona była tą która nie chce mieć z nim nic wspólnego. Zresztą się nie dziwił. Potraktował ją okropnie. Na lekcjach czy posiłkach nie raczyła go nawet jednym spojrzeniem. Pokój zawsze był zamknięty a ona korzystała z łazienki gdy miała pewność że na niego nie wpadnie.

Na zewnątrz pokazywała wszystkim że czuje się dobrze, jednak od środka była w ruinie. Nie musiała martwić się o brata więc jej myśli zaprzestała inna osoba. Wiedziała że dalej desperacko chce znaleźć sposób na zabicie dyrektora tak by nie być podejrzanym. Słyszała co przytrafiło się Weasley'owi. Jak został otruty gdy Potter zastopował działanie Amortencji. Wiedziała że to sprawka Draco. Blaise opowiadał jej co się z nim dzieje i jak schodzi powoli coraz niżej, w coraz mroczniejsze zakamarki duszy. Czarnoskóry martwił się że prędzej zabije siebie niż Dumbledore'a.

Siedziała w Wielkiej Sali, obserwując innych i dłubiąc widelcem w swoim obiedzie. Od dłuższego czasu nie miała apetytu, więc markowała tylko, że je, bojąc się, że kolejny kęs skończy się wymiotami. Blaise zatopił się w rozmowie z Pansy i żadne z nich nie zwracało na nią uwagi. Ona natomiast widziała jak zawsze wszystko. Jej wzrok zatrzymał się na parze rozmawiającej na samym środku sali. Pottera i Bell. Kiedy zobaczył ich Malfoy i odwrócił się napięcie uciekając jak spłoszone zwierzę, poczuła dreszcz na plecach i miała złe przeczucie. Wybraniec ruszył za nim, a ona za nimi. Kiedy jednak doszła do łazienki, między nimi już trwała wymiana zaklęć. Nieświadomy do końca do kogo celuje, blondyn rzucił w jej kierunku jedynym z nich ale w porę się schowała. Kiedy chciała ich powstrzymać usłyszała jak Harry krzyczy formułę nieznanego jej zaklęcia, a Draco chwieje się i upada na zalaną wodą podłogę, a jego ciało zaczyna krwawić z wielu miejsc. Podbiegła do niego, słysząc jęki bólu i urywany oddech. Coś w niej pękło. Kiedy widziała jego zmasakrowane ciało i łzy lecące z oczu, nie wiedziała czy bardziej jest wściekła na Harry'ego, czy załamana widząc Malfoy'a w takim stanie.
- Cholera...- warknęła patrząc na Pottera z wściekłością. Mord jaki malował się w jej oczach nie wróżył nic dobrego. Wtedy pojawił się Snape i załagodził stan blondyna, nakazując Evelyn odprowadzenie go do Skrzydła Szpitalnego. On natomiast chciał jeszcze porozmawiać ze sprawcą całego zamieszania. Potter miał szczęście. Dwie sekundy później blondynka wypatroszyłaby go gołymi rękami.

- Evelyn...- usłyszała, kiedy wróciła do dormitorium Prefektów.
- Czego, Granger?- warknęła, spoglądając na dwójkę przedstawicieli Gryffindou. Była wściekła. Malfoy był osłabiony, nieprzytomny i wyglądał gorzej niż dotychczas. Pomfrey kazała mu zostać w Skrzydle, żeby sprawdzać przez noc, czy jego stan się poprawia.
- Harry... On nie wiedział co się wydarzy...- powiedział skruszony Ron.
- To nie powinien używać takiego zaklęcia! Mógł go zabić! Wykrwawić go na śmierć. Wiecie jak takie coś boli? Jakby nie miał już wystarczająco na głowie.- jej głos był podniesiony i wyczuć w nim można było wściekłość. Hermiona rozumiała jej wzburzenie. Rozmowa którą podsłuchała, wiele jej wyjaśniła, jeśli chodzi o Ślizgonów i ich relacje.- Może sama powinnam mu pokazać jak to jest, gdy przyjaciel wykrwawia się na twoich oczach.- wycelowała w Rona, który zacisnął z przerażeniem oczy.
- Nic, Harry'ego nie tłumaczy, wiemy...- wtrąciła się Hermiona próbując ją uspokoić. Widziała ból, strach i złość mieszające się w oczach blondynki.
- Módlcie się, żeby jego ojciec się nie dowiedział. 
- Naprawdę nam przykro. 
- Nie mnie powinniście przepraszać. Tylko jego. Poza tym to nie wy tylko Potter. Niech on się zastanowi jak go przeprosić... Chociaż znając Malfoy'a, nic nie pomoże. W sumie radzę mi nie wchodzić w drogę, bo konsekwencje mogą być katastrofalne...- na jej ustach pojawił się szaleńczy uśmiech, który skutecznie ich zniechęcił do kolejnej konfrontacji z tą dziewczyną.

~*~

Szła szybkim krokiem w stronę pokoju, chcąc w końcu odpocząć. Miała za dużo na głowie, koniec roku zbliżał się wielkimi krokami, coraz więcej nauki, prac domowych, coraz większe zaniepokojenie. Wszyscy czuli, że świat się zmienia. Weszła do dormitorium zatrzymując się na moment i spoglądając na Złote Trio. Potter podniósł się i chciał coś powiedzieć, ale zgromiła go wzrokiem, nadal nie mogąc pojąć tego, że użył nieznanego zaklęcia, omal nie zabijając jednego  z uczniów. Kogoś jej bliskiego. Pomimo tego, na jakim etapie ona i Malfoy byli, gdyby stała mu się krzywda, Święty Potter byłby martwy. Weszła do niewielkiego korytarza przed swoją sypialnią, wyciągając dłoń, żeby złapać za klamkę. Nagle poczuła, że jej ciało uderza o ścianę i zostaje zamknięte w silnym uścisku. Chciała krzyknąć zaskoczona, ale jej wargi zostały zamknięte przez inne. Nie bardzo wiedziała jak zareagować, gdy napastnik pogłębił pocałunek, wpychając ją do pokoju. Mimo wszystko go nie odepchnęła, chociaż wiedziała, że powinna. Ale nie mogła. Bo sama tego potrzebowała. Ostatnie miesiące były dla niej jak tortura i po prostu... wiedziała, że bez względu na wszystko to pomoże obojgu. 
Światła były zgaszone, kiedy wylądowali na jej łóżku nie przerywając pieszczot. Coś jednak się zmieniło. Wcześniej, kiedy lądowali razem w łóżku, desperacko potrzebowali zaspokoić swoje potrzeby. Teraz jednak oprócz namiętności pojawiło się coś jeszcze...

Przejechał dłonią po jej szyi
Zadrżała pod jego dotykiem
Jakby to działo się po raz pierwszy
Głębokie oddechy
Wargi złączone w namiętnym pocałunku
Języki poruszające się w zmysłowym tańcu
Proszę...- wyszeptała wyginając się w łuk
Jej ciche jęki łączyły się z jego głośnym oddechem
Bardzo cię potrzebuję...- usłyszała tuż przy swoim uchu
Ich dłonie złączyły się przy jej głowie
Nie było pośpiechu
Nie było desperacji
Była namiętność
Przycisnęła go do siebie krzycząc głośno
Potrzebowała go blisko 
Wygięła się w łuk
Jego palący dotyk przesunął się po jej talii
Twarz ukrył w zagłębieniu jej szyi
Wyszeptała jego imię docierając na szczyt
Jego głos zniknął w jej ustach, gdy poruszył się po raz ostatni

Opadł wyczerpany na jej ciało. Leżał bez ruchu oddychając głośno, nadal kurczowo ściskając jej dłoń i zataczając kciukiem kółka na środku, przedłużając jej przyjemność. Drżała pod nim, wydając z siebie ciche pomruki i jęki. 
- Wow...- wyrzuciła z siebie nie do końca wiedząc co się stało i co ze sobą zrobić.
- Zgodzę się...
- Nie można tak się rzucać na ludzi, Malfoy...
- Narzekasz?- wydyszał, całując jej szyję.
- To nie powinno tak wyglądać...
- Wiem, nadal jesteś zła...
- Zła? Zgniotłeś moje serce i wyrzuciłeś do śmieci. Nie jestem zła. Jestem zawiedziona. I wściekła.
- Dramatyzujesz, White.
- Powinniśmy najpierw porozmawiać.
- Mogłaś mnie powstrzymać.
- Wiesz co, jestem głupa. Głupia i nieodpowiedzialna.- warknęła niezadowolona.- Nie powinnam ci na to pozwalać. Zraniłeś mnie, a ja się zachowuję jak tępa laska, która jest na każde twoje skinienie. Nie może tak być! Nie możesz mnie wykorzystywać, a potem ranić, a ja nie mogę wracać tak o! Powinnam wyznaczyć granicę! Aaaaa jestem na siebie wściekła...- powiedziała, kiedy nagle ją pocałował. Delikatnie i czule.
- Za dużo gadasz. I nie jesteś głupia.
- Co ty masz w sobie, że każda ulega?
- Urok osobisty i wewnętrzny czar, kotku.
- Raczej manipulacja.- warknęła, czując jak gryzie ją w szyję.
Wydała z siebie cichy pomruk. Chociaż pozycja była średnio wygodna to żadne nie chciało się ruszyć. Otuliła go ramionami i pogłaskała po włosach. Była rozdarta. Bo zranił ją jak nikt inny, ale kiedy widziała jak cierpi, to cierpiała razem z nim.

Malfoy's Mission (utwór znajduje się na Playliście z boku)
- Porozmawiasz ze mną?
Leżał bez ruchu, zupełnie nic nie mówiąc. Jedynie jego palce błądziły powoli po jej skórze.
- Draco, seks nie może być odskocznią. On nie rozwiązuje problemów, tylko tłumi myśli o nich.
- Nie zostawiaj mnie...- usłyszała nagle. Na początku się nie ruszył, jednak po chwili przetoczył się na bok i ułożył obok niej, po czym wstał i wsunął na siebie spodnie. Blondynka narzuciła na siebie jego koszulę i siadła po turecku na łóżku, przyglądając jego profilowi, gdy wyglądał przez okno.- Jestem wrakiem, Lyn... Nie śpię, nie jem, jestem jak zaszczute zwierzę, każdy hałas to dla mnie potencjalny atak. O mało nie zabiłem dwóch osób... 
- Chodź tu...- szepnęła robiąc miejsce obok siebie. Ułożył się z głową na jej piersiach i pozwolił by objęła go ramionami i zaczęła uspokajająco głaskać po włosach. Czuła, że z jego oczu lecą łzy, powoli mocząc materiał otulający jej ciało.
- Nie umiem sobie z tym poradzić... To wszystko mnie przytłacza.- załkał cicho.- Jestem słaby. Nie potrafię tego zrobić... Nie umiem zadbać o swoją rodzinę... Jestem mięczakiem.
- Ciii...- powiedziała oplatając go nogami i zamykając w silnym uścisku.- Jesteś dobrym człowiekiem, bo nie możesz zabić innej osoby. A teraz śpij, Draco... Jesteś wykończony. Nie myśl o tym...
- Zostań...
- Nigdzie się nie ruszam.
- To nastąpi niedługo...- przerwał nagle ciszę. Płakał. Dalej płakał nie mogąc się uspokoić, co tylko pokazywało jak bardzo jest zniszczony.- Ja też, Lyn...- szepnął zaspanym głosem.
- Co ty też?
- Ja też się zakochałem... W wyjątkowej osobie, Lyn.
Uśmiechnęła się smutno, odsuwając niesforne kosmyki włosów opadające na jego twarz.
- To dobrze, Draco...
- Lubię jak używasz mojego imienia...
- Nie przyzwyczajaj się. To kim jest ta dziewczyna?
Ziewnął głośno i objął ją jeszcze mocniej.
- Kotem. Jest pieprzonym, białym kotem, Lyn.





~*~
Następny rozdział: 23.01.2016, godzina 18:00
Rozdział 14 - 'Tonight'

2 komentarze

  1. Właściwie nie wiem po co komentuje. Jak zwykle poziom wysoki. Nie zawiodłam się. Pewnie co rozdział będę się powtarzać, ale tak jest.
    Ostatnie zdanie mi się podoba :)
    -Kotem. Jest pieprzonym, białym kotem, Lyn. - no jest coś w nim i już.

    Do przeczytania w następnym rozdziale :)
    Pozdrawiam SS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi zawsze się robi miło, czytając takie komentarze, bo dobrze jest wiedzieć, że jest ktoś kto docenia to co robię :) Dziękuję :)

      Pozdrawiam :)

      Usuń