Ariana | Blogger | X X

28 lis 2015

Rozdział 1 - 'All Is Well'

Wszystko jest dobrze.
Wszystko jest dobrze.
Wszystko jest dobrze…


Powtarzała te słowa jak mantrę w głowie, próbując przekonać samą siebie do tego stwierdzenia. Bo nic nie było dobrze. Sześć lat temu trafiła do Hogwartu, do domu, który jedynie potwierdził, że ma paskudny charakter. Bo Tiara Przydziału uważała, że: “Jesteś przebiegła, umiesz poradzić sobie w każdej sytuacji, a w dodatku jesteś ambitna, sprytna, oddana i znajduję w tobie odrobinę mroku, który starasz się ukryć, prawda? Nie mogłabyś trafić do domu innego niż ten… SLYTHERIN!”

Evelyn Ivy White była zagadką.
Skomplikowaną zagadką.

Jednak Tiara Przydziału miała rację. Idealnie pasowała do Ślizgonów, chociaż sama nie chciała się do tego przyznać. Przebywała z tymi popularnymi arystokratami, wszyscy się jej bali, nikt na nią nigdy nie wpadał, wgapiał czy zagadywał.  I chociaż faktycznie trzymała się z Wielkim Trio Slytherinu, to należała raczej do tych milczących obserwatorów, którzy wybuchają niepohamowaną złością kiedy trzeba. Jednak to, że się z nimi trzymała nie znaczyło, że są wielkimi przyjaciółmi. To raczej, instynkt przetrwania ich ze sobą połączył. Byli dziećmi Śmierciożerćów, byli arystokratami, wszyscy się ich bali i ich podziwiali, więc spędzali razem czas nie wiedząc o sobie niewiele. 

Wsiadła do Expressu Londyn-Hogwart i znalazła pusty przedział, w którym skuliła się w rogu i zamknęła oczy, chcąc się obudzić dopiero jak będą na miejscu. Nie potrzebowała łzawych pożegnań na peronie, bo od dawna nikt jej na niego nie odprowadzał. Zakryła się długą szatą, odcinając dopływ światła. Chwilę później pociąg ruszył, a ona odpłynęła do krainy Morfeusza. 

Obudziło ją dopiero silne szarpnięcie.
- Cholera, White szukam cię od godziny!- warknął blondwłosy chłopak nachylając się nad nią. Otworzyła jedno oko i popatrzyła zniesmaczona wprost w jego stalowoszare, zimne oczy.
- Czego, Malfoy?- wysyczała przez zaciśnięte zęby i zmrużyła powieki, nadal nie przyzwyczajona do światła.
- Musimy pogadać.- siadł na przeciwko niej. Byli w przedziale zupełnie sami, a drzwi były zamknięte.
- Wygadaj się Parkinson albo Zabiniemu.- przeciągnęła się i wyprostowała nogi, układając je dokładnie tuż obok jego.
- Nie mogę.- powiedział odsłaniając lewe przedramię z wypalonym Mrocznym Znakiem.
- Zasłoń to idioto!- warknęła podnosząc się gwałtownie i zaciągając zasłonki w oknach wychodzących na korytarz.- Kiedy?
- Jakieś dwa tygodnie temu. White, on mi każe zabić dyrektora.
Wybuchnęła głośnym śmiechem opadając na przeciwko niego na siedzenie.
- Przecież wiemy, że tego nie zrobisz.
- Co ty taka pewna?- warknął z błyskiem w oku.
- Draco, masz 16 lat i zamierzasz zabić najpotężniejszego czarodzieja? Powodzenia. Nie to, że nie wierzę w twoje umiejętności, ale… cóż myślę że nie są aż tak rozwinięte. Poza tym, co ci strzeliło do głowy, żeby przyłazić tu i mi się zwierzać? Nie jesteśmy przyjaciółmi.
- Pomyślałem, że mnie zrozumiesz…- skrzywił się.- Ale masz rację, to był idiotyczny pomysł. 
- Stój…- warknęła łapiąc go za rękę i sadzając z powrotem na przeciwko siebie.- Komu zagroził?
- Mojej matce…
Złapała swoje długie włosy i związała je gumką na środku głowy, tworząc coś co miało być kokiem, ale większość włosów sterczała we wszystkie strony. Westchnęła głośno przecierając twarz dłońmi i spoglądając na niego.
- Potrzebujesz się wygadać, czy czegoś innego? Mam pogadać z ojcem, mam cię pocieszyć czy może poklepać po ramieniu i powiedzieć: dasz sobie radę?- prychnęła cicho i spojrzała przez okno.- To Czarny Pan... Nieprzewidywalny, chory umysłowo człowiek, który ma jakieś idiotyczne wizje. Więc wybacz, że nie powiem, że wszystko będzie dobrze, bo nie będzie. Przykładem na to jest mój brat, który od dwóch lat ukrywa się, Merlin wie gdzie.- powiedziała cicho i otuliła się szatą, czując że zaczyna jej się robić dziwnie zimno. 
- Pomyślałem, że skoro twój ojciec jest tak blisko, to będziesz miała złote rady, ale się przeliczyłem...- warknął ruszając do wyjścia.
- Złote rady? Malfoy, cholera w przypadku tego potwora nie ma złotych rad. Nie przewidzisz co zrobi, jaką masz pewność że nawet jeśli wykonasz zadanie, nie zabije twojej matki? On może wściec się o wszystko... Nawet o złe spojrzenie. Jesteś zadowolony? Dumny? Cieszysz się, że dostąpiłeś tego zaszczytu?
- Jestem przerażony, White. I za cholerę, nie wiem co mam zrobić w tej sytuacji...
- Ochłoń... To była najdłuższa rozmowa, jaką przeprowadziliśmy przez ostatnie sześć lat. Na Merlina, Malfoy, nie rób tego bo uznam, że ci się podobam...- uśmiechnęła się do niego łobuzersko, co nieco rozładowało napięcie. Uśmiechnął się drwiąco, wychodząc z przedziału.

~*~

- Patrz jak łazisz!- warknęła, kiedy jakaś dziewczyna wpadła na nią w drodze do powozów. Spojrzała na burzę brązowych loków i nieco przestraszony wzrok Gryfonki.- Oh, teraz muszę wziąć porządną kąpiel zamiast prysznica.- jęknęła idąc w kierunku grupki Ślizgonów, Skrzywiła się widząc, jak stoi wśród nich młodsza siostra Dafne, której szczerze i z całego serca nie lubiła. Mała wywłoka, która panoszyła się w szkole, tylko dlatego, że miała popularną siostrę. Rozstawiała wszystkich po kątach, myśląc że jej status społeczny skacze tylko z powodu nazwiska. Podeszła do nich wolnym krokiem, chowając dłonie w kieszeniach szaty. Niemal białe włosy opadały kaskadami na smukłe ramiona.
- Już myślałem, że nie przyjeżdżasz w tym roku, Eve...- powiedział Zabini, najbliższy jej człowiek w szkole.- Gdzie się podziewałaś całą drogę?
- Spałam...- powiedziała przyglądając się mu ze znudzonym wyrazem twarzy.- Gdzie ta tleniona fretka?- spytała od niechcenia.- Znalezienie drogi z jednego wagonu do drugiego jest dla niego zbyt skomplikowane?
- Znalazł cię w pociągu?- zapytał Blaise unosząc do góry znacząco brwi, za co zasadziła mnie silnego kopniaka.- Wrócił, ale powiedział że zaraz dołączy.- dodał z jękiem rozmasowując bolące miejsce. Stali, czekając na swój powóz.
- Co ta blond wywłoka teraz będzie nam wszędzie towarzyszyć?- skrzywiła się blondynka odwracając tyłem do sióstr Greengrass. 
- Jak przyszliśmy z Pansy to obie tu stały.
- Nie lubię tej małej zdziry...- warknęła czarnowłosa, patrząc na nie z niechęcią.- Gdyby nie Dafne to kazałabym jej spieprzać.
Platynowa zerknęła na nie kątem oka, gdy nagle usłyszała wołanie jednego, ze sprawdzających ich aurorów.
- Panna White? 
- Tia... Jedźcie, dojadę do was później... Słucham.
- Chciałem się upewnić, jest pani zarejestrowanym animagiem. 
- Zgadza się.- znudzonym wzrokiem spojrzała ponad ramieniem mężczyzny, widząc blondwłosego chłopaka zmierzającego w ich kierunku. 
- Chciałbym się upewnić, te zdolności zdobyła pani w szkole?
- Dość pytań, bo to wykracza poza wasze kompetencje...- warknął nieprzyjemnie Snape pojawiając się nagle przy nich. Auror odszedł w stronę Malfoy'a zaczynając go dokładnie przeszukiwać. Severus od razu zainterweniował, a ona ruszyła wolnym krokiem w stronę zamku, nie mając już żadnego innego transportu. 
- Pieprzeni aurorzy... Do wszystkiego się przyczepią...- warknął doganiając ją w połowie drogi.- Po cholerę mnie przeszukują?!
- Może to ja powinnam cię przeszukać... Dokładnie...- powiedziała spoglądając na niego uwodzicielsko, po czym wybuchnęła głośnym śmiechem, obserwując jego zaszokowaną reakcję.- Zapomnij, Malfoy. Wszyscy wiedzą, że twój ojciec jest Śmierciożercą... Jesteś na ich liście: "wyjątkowo podejrzanych rzeczy do obserwacji".
- Nazywasz mnie rzeczą. Uroczo...
Prychnęła pod nosem i zatopiła się w swoich własnych myślach.
- Czego chciał od ciebie?
- Nic istotnego. Jeśli chodzi o nas, cóż... wszystko im się wydaje podejrzane, prawda? Nawet zbyt gruby sweter... Bo może jest magiczny.- zaśmiała się drwiąco.
Wyciągnęła z kieszeni małą przypinkę, którą umiejscowiła tuż przy znaku domu. 
- Ty też?- jęknął blondyn.
- Oh, założę się, że Dumbledore wyjątkowo docenia moje umiejętności do bratania się z innymi ludźmi. Przecież jestem najmilszą osobą, jaką możesz spotkać w tym domu, pełnym chamów i idiotów...- skrzywiła się i znowu włożyła ręce do kieszeni.
- Jak zwykle, jesteś w stanie każdego oczarować, White. 
- Myślisz, że próbuję? Bo celem mojego istnienia jest oczarowanie wszystkich dookoła.
Popatrzył na nią z drwiącym uśmiechem.
- Ah, no tak. Nagle sobie uświadomiłeś, że istnieję i przez ostatnią godzinę, wymieniliśmy między sobą więcej słów niż przez sześć lat znajomości. Jak to pójdzie takim tempem to jutro się ze sobą prześpimy. Znowu.- powiedziała piorunując go lodowatym spojrzeniem i weszła do Wielkiej Sali, z satysfakcją, że wywołała taki szok na jego twarzy.

~*~

Weszła przez obraz do salonu Prefektów. Po prawej pokoje Gryfonów, na wprost zapewne Krukonów i Puchonów, a z lewej, jak wskazywały na to kolory, były sypialnie Ślizgonów. Korzystając z okazji, że była sama obeszła salon, w którym jak zwykle był duży kominek, a przed nim sofy i fotele oraz wełniany dywan. Gdzieś pod ścianami stały półki z książkami i jakimiś innymi przedmiotami, na których oglądanie nie miała zamiaru tracić czasu. Weszła po kilku schodach i stanęła przed dwoma, rozdzielonymi ścianą pokojami. Weszła do tego po prawej sprawdzając czy to jej sypialnia. Ku swojemu zadowoleniu stwierdziła, że trafiła do swojego nowego pokoju, który nareszcie będzie tylko jej świątynią, gdzie nie będzie musiała przebywać z innymi, gdy nie będzie miała na to ochoty. Z jej ust wydobył się głośny jęk, gdy zauważyła drzwi, prowadzące albo do wspólnej łazienki, albo do pokoju Malfoy'a. Zignorowała swoje obawy, że te drzwi będą jej zgubą i rozejrzała się po pomieszczeniu. Utrzymane było w kolorach zieleni i czerni, jak wszystko co związane z jej Domem. Tuż obok łóżka było duże okno, na którego parapecie mogła spokojnie przysiąść i wpatrywać się w krajobraz Zakazanego Lasu. Jej biały jak śnieg kot, zdążył już znaleźć sobie wygodne miejsce na łóżku i tylko na chwilę popatrzył na nią swoimi wielkimi oczami, po czym wrócił do ulubionego zajęcia, jakim było spanie. Zaśmiała się cicho, drapiąc kocura za uchem i uchyliła tajemnicze drzwi między pokojami. Okazało się, że były to drzwi do łazienki, która przypominała tą, którą dzielili wszyscy prefekci, a z której w obecnej sytuacji, planowała nie korzystać. Od razu włączyła wodę, planując długą, gorącą kąpiel. To wszystko było jedynym plusem bycia Prefektem. Własny pokój. Własna łazienka. Cała reszta, przyprawiała ją o gęsią skórkę i odruchy wymiotne. Wyszła do sypialni, żeby zabrać ręcznik i wróciła zrzucając z siebie wszystkie ubrania i stojąc w kompletnym negliżu.
- Nikt mi nie powiedział, że bycie Pefektem ma też takie zalety...- powiedział Malfoy opierając się ramieniem o framugę i trzymając ręce schowane w kieszeniach. Wywróciła oczami.
- Jeśli myśli, że zacznę piszczeć jak cnotka i zasłaniać się czym tylko się da, to cię rozczaruję. Napatrz się, Malfoy. Zapewne to...- powiedziała wskazując na swoje idealnie wyrzeźbione ciało.- W takiej wersji widzisz po raz ostatni w swoim życiu.
- Nie mów hop, Księżniczko.- zaśmiał się drwiąco i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Uśmiechnęła się po nosem i wsunęła w ciepłą wodę, która przyjemnie rozluźniła mięśnie i rozgrzała skórę. Przymknęła oczy delektując się tą chwilą samotności.

~*~

Nie mógł spać. Za każdym razem gdy zamykał oczy widział twarz Voldemorta, gdy wypalał mu znak i mówił o tym co ma zrobić. Czuł przeszywający ból, gdy wąż wysuwał się z czaszki, co oznaczało, że to koniec procesu. Klamka zapadła. Stał się jednym z nich. I to przerażone spojrzenie jego rodziców, które nawiedzało go od tamtego dnia. Jęknął głośno zrywając się po raz kolejny z łóżka. Przetarł spocone czoło i poczuł się obserwowany. Obrócił wzrok w kierunku drzwi do łazienki, w których stał biały kocur. Miauknął cicho i wskoczył na jego łóżko.
- Spadaj...- warknął do zwierzęcia i próbował odgonić go ręką, ale kot się nie poddawał i otarł się jedynie, swoim wyjątkowo jedwabistym futrem o rękę i mrucząc ułożył się przy jego boku.- Nie pozbędę się ciebie? Twoja pani nie będzie szczęśliwa, jak się dowie...
Kot tylko uderzył go łebkiem w bok, dając mu do zrozumienia, że powinien zamilknąć i usnąć. O dziwo, właśnie to zrobił, a kiedy rano się obudził, uświadomił sobie, że koszmary już go nie nawiedziły, a kot, wrócił do pokoju obok.





~*~
Następny rozdział: 05.12.2015, godzina 18:00

2 komentarze

  1. Pomimo, że co do charakterów OC mam mieszane uczucie, to tutaj mnie zaskoczyłaś. Oczywiście pozytywnie. Polubiłam główną bohaterkę, która nie jest, jak to się sama nazwała, "cnotką". Rysuje się jako silna kobieta, która potrafi zawalczyć o swoje. I like it!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogłam się powstrzymać przed przeczytaniem pierwszego rozdziału. I tak jak przypuszczałam, nie zawiodłam się. Evelyn jest bardzo intrygującą osobą. Spodobało mi się stwierdzenie na początku, że White ' była zagadką'. Miło się czyta o niezależnej, niemiłej Ślizgonce. Dotąd miałam raczej styczność z blogami dramione, w których dominowała grzeczna Hermiona, oczywiście nie mam nic przeciw temu, bo Granger zawsze taka była i po co ją zmieniać, ale chodzi mi o to, że lubię tą zmianę zachowań i bohaterek. Fajnie przeczytać coś całkiem z innej beczki.
    Świetnie kreujesz Evelyn, jest silna, zdecydowana i ironiczna. Jak najbardziej pasuje do Dracona. Blondyn przyszedł do niej szukać rad - ich rozmowa bardzo przypadła mi do gustu, mam nawet wrażenie, że dziewczyna przejmuje dominację nad chłopakiem. Zdziwiło mnie to, że jest animagiem... Na pewno wyniknie z tego coś ciekawego.
    Dormitorium prefektów i do tego Malfoy? No, no <3 Aż mi się gorąco zrobiło, gdy Draco zobaczył ją w takiej sytuacji, myślałam już, że będzie martwy, ale jednak nie...Szósty rok będzie bardzo ciężki dla Ślizgona, aż sama zaczynam się bać, jak się to wszystko potoczy.
    Pozdrawiam!
    N.

    co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń